niedziela, 6 grudnia 2015

Co sprawia, że jesteśmy piękni bez względu na wiek?

Dawno, dawno temu, znajoma wyjaśniła mi, kiedy związek kobiety i mężczyzny zaczyna się starzeć i – jej zdaniem – rozpadać.

Stwierdziła, że jest to chwila, gdy mężczyzna, patrząc na twarz swojej ukochanej, sugeruje jej, by odrobinę się podmalowała, choć przez lata zapewniał, że woli ją naturalną, bez makijażu.

Znajoma twierdziła, że właśnie wtedy mężczyzna przestaje widzieć w partnerce ukochaną dziewczynę, a zaczyna dostrzegać starzejącą się kobietę.

Czy taka jest prawda? Nie wiem. Być może po prostu dostrzega w jej oczach zmęczenie, odrobinę smutku, pewien dystans, i sam odczuwa niepokój. Niekoniecznie musi myśleć o zmarszczkach. W końcu i jemu czas odcisnął piętno na twarzy.


Ta rozmowa przypomniała mi się, gdy natrafiłem w sieci na tekst Emily Morrison „7 rzeczy, które czynią kobietę piękną, a czego make-up uczynić nie zdoła”.

Twierdzenie mojej znajomej trudno dziś zweryfikować, bo nawet nastolatki nie wyobrażają sobie dziś wyjścia do szkoły bez makijażu.
Emily Morrison zauważa w nim, że większość kobiet tkwi w przekonaniu, iż klucz do ich urody spoczywa na dnie kosmetyczki.
Milion i jeden powodów sprawia, że kobiety chcą w to wierzyć.
Kobiety – to nie tylko feministyczny pogląd - oceniane są głównie na podstawie wyglądu.
Ale czy aby tylko kobiety?
Popkultura i media propagują i promują ten sposób patrzenia na siebie i innych.
Uroda, wizerunek są tym, co zastąpiło osobowość. Niby każdy chce ukazać światu siebie, ale tak naprawdę równamy do miary wyznaczanej przez media.
A korzysta na tym przemysł kosmetyczny, bezwstydnie wykorzystując reklamy, pokazujące jak wyglądamy przed i po zastosowaniu jakiegoś cudownego, niemal magicznego, specyfiku, który choć naturalnego pochodzenia i bez konserwantów kosztuje bajońskie sumy.

Emily Morrison sprzeciwia się temu. Twierdzi, że prawdziwe piękno nie pochodzi od szminki, tuszu do rzęs, kredki do oczu, czy pudru, czy nawet jakiegokolwiek kremu.
Jej zdaniem siedem elementów sprawia, że kobieta jest, a nie tylko wydaje się być, piękną.
I to w bardziej trwały sposób niż oferuje makijaż.
A przede wszystkim, bez względu na wiek.

Co zatem czyni kobietę piękną?

Po pierwsze: pasja.
Kobieta bez pasji jest po prostu nudna i brzydka.
Przez całe życie jesteśmy zabiegani. Gonimy z kąta w kąt, aby z czymś zdążyć, albo by złapać okazję. Poganiani obowiązkami, które zdają się nie mieć końca. Zwłaszcza kobietom trudno, choć na chwilę, zwolnić, znaleźć czas, by zrobić coś dla czystej radości.
Łatwo się w tym biegu zatracić i zaniedbać. Porzucić to, co rozpala i rozbudza. Zamienić życie w beznamiętną rutynę i banalną egzystencję. To powszechne, naturalne, a liczne i codzienne obowiązki tłumaczą wszystko. Makijaż pomaga ukryć zmęczenie i starość, zachować dawną urodę.
A kobieta, która poświęca czas swojej pasji (cokolwiek to jest), rozumie, że życie jest zbyt cenne, by wędrować przez świat bez radości z podróży.
Kobieta, która lubi wszystko, co życie ma jej do zaoferowania, a nie tylko związek, partnera, rodzinę, pracę, jest tą, którą świat podziwia. Dlaczego? Bo pasja jest światłem, błyskiem w oku, jest ożywcza, a co ważniejsze zaraźliwa.
Patrzenie na kogoś, kto realizuje swoje marzenia, kto cieszy się życiem, a nie tylko wegetuje, skłania do uśmiechu, budzi nadzieję, opromienia. To także najpiękniejsze doświadczenie, jakie człowiek może mieć.

Po drugie: współczucie.
Kobiety o zimnym sercu mogą kochać siebie, ale kto je pokocha?
Jeśli kobieta nie jest w stanie obdarzyć uczuciem innych, kto obdarzy ją uczuciem?
Czy się jest matką, kochanką, koleżanką, nauczycielką, czy przyjaciółką, współczucie jest spoiwem, które scala związek.
Celebryci o pięknych twarzach, spoglądający na nas z okładek kolorowych magazynów, podziwiani i pożądani, pełni narcyzmu, postrzegani są jako osoby samolubne.
Prawdziwe piękno kryje się głęboko pod skórą. Nie da się go wyretuszować z pomocą photoshopu.
Kobieta, która wie, jak dawać i otrzymywać miłość, jest bardziej pożądana niż kobieta, która nie ma nic do stracenia i która obawia się, że głębokie emocje mogą popsuć jej urodę, albo rozmazać makijaż.

Po trzecie: intelekt.
Żyjemy w kulturze, która z pokolenia w pokolenie przekazuje mit, że piękna kobieta nie jest inteligentna.
To zresztą nie tylko mit, to stereotyp, który działa także w drugą stronę. Z założenia inteligenta kobieta nie może być piękna.
Z tego powodu kobieta urodziwa nie może osiągnąć szczytów kariery. A ta, która postawiła na umysł i wykształcenie nie może być podziwiana za urodę. Co najwyżej mówi się o niej: „dobrze zrobiona”.
Emily Morrison twierdzi, że kobieta, która nie znajduje czasu, by rozwijać swój umysł jest jak pisarz, który nigdy nie czyta książek.
Zaniedbywanie własnego intelektu jest podobne do krzyku: „Nie muszę rozumieć świata - świat musi rozumieć mnie!"
A przecież świat nie tylko nie może, on nawet nie spróbuje nas zrozumieć.
Dążenie do wiedzy, do prawdy jest nie tylko atrakcyjne, ale niezbędne dla naszego istnienia.
Wiedza czyni równouprawnienie, a upodmiotowienie jest niezwykle sexy.

Po czwarte: umiłowanie życia.
Czy kiedykolwiek próbowałeś spędzić dłuższą chwilę z ponurakiem, zrzędą, malkontentem?
Czy choć raz spróbowałeś się bawić z kimś, kto jest do świata negatywnie nastawiony, kto ma wyłącznie do innych pretensje?
To niemożliwe, prawda?
Z kimś negatywnym trudno dzielić jedną przestrzeń. Bo nikt nie kocha i nawet nie lubi chandry.
Nawet ci ponurzy na co dzień.
To nie znaczy, że trzeba być wiecznie radosnym. Trzeba umieć smakować zarówno przyjemności, jak rozczarowania. To znaczy mieć w sobie ciekawość tego, co niesie życie. Cieszyć się tym, co niesie chwila. Owszem, chwila minie, ale póki trwa… jest przygoda, zabawa, radość.
Kobiety, które kochają życie, doceniają wszystko, co życie ma do zaoferowania i są bardziej atrakcyjne od tych, które dostrzegają jedynie ograniczenia, brak możliwości, przeszkody, i zastępują życie rutyną.
Jeśli kobieta nie może się zrelaksować na tyle, by spontanicznie wybrać się na spacer z dzieckiem lub głośno zaśpiewać swoją ulubioną piosenkę, po cóż do niej dołączać?

Piąte: wytrwałość.
Nie ma piękniejszej kobiety od tej, która się nie poddaje.
Wytrwałość, czy chodzi o karierę zawodową, małżeństwo, czy o kondycję fizyczną, jest inspirująca i pobudzająca.
Świat kocha wojowników.
Co nie oznacza kogoś, kto stale z kimś wojuje. Upiera się, zmaga, wymusza. Nie chodzi o prosty i banalny feminizm. Nie trzeba chwytać za broń i stawać przeciwko światu w obronie swoich pozycji.
Nie chodzi o to, by kobieta zawsze stawiała na swoim, by miała rację. Nie chodzi o sprawowanie kontroli. O podporządkowywanie sobie otoczenia – albo jesteś ze mną, albo przeciwko mnie. Nie. To formy przemocy – nieważne biernej, czy czynnej.
Elastyczność jest równie ważna. Jest elementem wytrwałości. Wytrwałość potrafi ustąpić. Zrobić krok w tył. Zobaczyć szerszą perspektywę. Znaleźć obejście przeszkody.
Chodzi o wiarę, że życie nigdy nie może ciebie pokonać, chyba że pozwolisz sobie zostać pokonanym. Piękno tkwi w akceptacji po równi najgorszego i najlepszego, działając tak, jakby to była twoja decyzja.

Szóste: pewność siebie, zaufanie do siebie.
Mówiąc o pięknie, o urodzie, należy wspomnieć o pewności siebie.
O zaufaniu do siebie, które ma się nijak do chełpliwości.
Między pewnością siebie a przechwalaniem się jest tylko cienka, czerwona linia.
Przechwalanie się to opisywanie siebie z oczekiwaniem dla siebie podziwu. Oczekiwanie, że jej siłę, wdzięk, urodę każdy powinien dostrzec i tylko jej gratulować. To poszukiwanie pochwały dla własnego ego jest nie tylko egoizmem - to brzydota.
Zaufanie do siebie nie wymaga, by inni to dostrzegali i potwierdzali, jak dobrze wyglądamy, mówimy, myślimy, działamy. Pewność siebie to uczucie dumy z tego, jak się wygląda, mówi, myśli, czy też działa, bez zwracania czyjejkolwiek uwagi na siebie.
Kobieta, która nie potrzebuje zapewnień innych ludzi, by poczuć tę dumę w sobie jest nieskończenie bardziej atrakcyjna niż kobieta, która nieustannie dopomina się pochwał i uznania, a tym bardziej podziwu.

I wreszcie siódme: energia, siła życia.
Na koniec najważniejszy element piękna, wisienka na torcie, zwieńczenie wszystkiego – żywotność.
Energia, witalność, którą nie sposób przecenić.
Kobieta pełna witalności godna jest pomnika. Kamienia, marmuru, brązu, nieważne, byle czegoś, co jest ponadczasowe.
Kiedy kobieta żyje z pasją, okazując współczucie, pielęgnując swój intelekt, kroczy przez życie z ciekawością i radością, jakby to była przygoda, nie poddaje się, ma do siebie zaufanie i szacunek, nie szukając i nie okazując przewagi nad innymi, jej energia jest iskrą, która zapali wszystkich i wszystko wokół niej.
Jest po prostu piękna.
I nie musi się kryć za maską makijażu.
Czy stylizacji wymyślonej, wykreowanej, sztucznej.

Nieważne, przez Boga czy naturę, jest wielce prawdopodobne, że zostaliśmy stworzeni w pięknej i doskonałej postaci ducha. Trzeba go tylko uwolnić i za nim podążać.

Nie żebym był zbyt wielkim fanem teorii gender, feminizmu, ale mam przeczucie, że wyżej wymienione elementy czynią piękno nie tylko kobiety. Także mężczyzny. Po prostu, człowieka.
I mam też przeczucie, że elementy te nie tracą z wiekiem, lecz nawet mogą zyskać.
Lecz mogę się też mylić.

czwartek, 3 grudnia 2015

Depresję może być niezauważona...

Powszechnie uważa się, że depresję łatwo jest rozpoznać i zdiagnozować.

Co znaczy, że gdyby ktoś z naszych bliskich popadł w depresję, dostrzeglibyśmy to i udzielilibyśmy stosownej pomocy bez zwłoki.

Myślimy także, że gdybyśmy sami doznali depresji, nie mielibyśmy kłopotu z rozpoznaniem tego stanu, a zatem i ze zwróceniem się do bliskich o pomoc.

Niestety, te poglądy są dalekie od prawdy.


Depresja często pojawia się i mija niezauważona, nierozpoznana, i niezdiagnozowana.

Nie zawsze przechodzi w fazę kliniczną.

Głęboko skrywana przez osobę cierpiącą, może być niewidoczna nawet dla najbliższych.

Choć bolesna, groźna i utrudniająca życie, bo osoby, które mogłyby pomóc, odwracają się od chorego, zmęczone, znudzone, zniecierpliwione tym, czego nie rozumieją.


Depresję można ukryć i ukrywać przez długi czas.
Można ją okiełznać, można sobie z nią radzić, choć to nie usuwa problemu i nie daje szczęścia.
Wszystko zależy od osobowości i treningu odebranego w dzieciństwie.
Niektóre osoby zostały tak uwarunkowane, by samemu radzić sobie z wewnętrznymi demonami w taki sposób, by świat owych demonów nie zauważał.
Czynią tak, bo się wstydzą słabości. Bo boją się odrzucenia przez bliskich.
Bo mają wrażenie, że w ten sposób okazują siłę (choć tak naprawdę marnują swoją energię na złudzenia).

Żyjemy w kulturze herosów. Wychowujemy dzieci w przekonaniu, że rany odniesione w walce, blizny są przedmiotem dumy. Człowiek musi być silny, musi walczyć o coś, zdobywać coś, bo na tym polega życie. Człowiek musi zawsze dokądś zmierzać, musi osiągnąć cel, tylko w sukcesie kryje się jego wartość. Człowiek musi się zmagać z losem, dźwigać swoje przeznaczenie, musi być lepszy od innych, musi nad innymi dominować, nie może ustępować, bo wtedy jest słaby, a słabość jest śmieszna.
Człowiek musi być piękny, zdrowy, szczęśliwy.
Uczymy dzieci, że jeśli nie jesteś silny, piękny, szczęśliwy, to przynajmniej udawaj takiego.

Musimy zmagać się z wewnętrznymi demonami, o ile zdołamy je rozpoznać, ale nie powinniśmy ujawniać ich nawet bliskim.
Jeśli rozpoznamy demony, możemy stawić im czoło. A nawet je pokonać.
Ale, aby nie były widoczne dla najbliższych, musimy zepchnąć je w mrok i stanąć na straży ciemności, chroniąc siebie i świat przed nimi. I to będzie nasze bohaterstwo.
Naszą bronią w walce z demonami są nawyki.

Z pomocą nawykowych zachowań, osoby żyjące z depresją potrafią świetnie ją ukrywać.
Szczególnie, gdy nasz nawyk będzie mniej lub bardziej akceptowany, choćby tolerowany przez otoczenie. Będzie dla otoczenia wygodny.

Błędem jest sądzić, że osoby z depresją pogrążone są w głębokim i niezmiennym smutku.
Osoby z depresją nie są również ponurakami.
Depresja to coś więcej niż tylko nastrój.
Osoby żyjące z depresją, o ile nie jest to jeszcze postać kliniczna, uczą się panować nad swoim nastrojem i stwarzać pozory dobrego humoru, czy pozytywnego nastawienia.
Potrafią ukrywać swoje problemy i to tak dobrze, że nawet najbliżsi sądzą, że wszystko jest w porządku. Osoby te mogą nawet wydawać się wesołe i szczęśliwe.
Czynią tak, by nie sprawiać innym przykrości, by nie „dołować” ludzi wokół, obawiając się, że zostaną uznane za słabe i zostaną odrzucone.
Jednak osoby z depresją swoich pozytywnych zachowań trzymają się nazbyt kurczowo. Nie ujawniają publicznie tego, co przeżywają w środku, ale ich zachowanie może wydawać się nienaturalne i uciążliwe. Obserwator może nie dostrzegać przyczyn tego szczęścia i czuć się skrępowanym nieuzasadnioną radością. Obserwator może czuć się oszukiwany (i w rzeczywistości jest oszukiwany).

Nawykowym lekarstwem dla osób skrywających depresję są zachowania, które pozwalają uciec od własnych myśli (a w zasadzie, dzięki którym możemy wprowadzić się w stan transu).
Może to być muzyka, gimnastyka, długie spacery, albo jazda samochodem bez celu.
Cokolwiek, co pozwala wprowadzić umysł w stan niemyślenia. Co pozwoli uciec od własnych emocji. Nada myślom jednostajny rytm.
Rutyna staje się formą autoterapii.
Pozorny i w rzeczywistości kruchy ład pozwala trzymać wewnętrzne demony na dystans.
Zachowania te nie zawsze nie są wykonywane z myślą o przyszłości, nie rozwiązują problemów teraźniejszości. Bywa, że bliscy postrzegają je jako marnowanie czasu. Podczas gdy każde z nich jest bitwą z depresją i kosztuje naprawdę sporo energii.

Każdy, kto doświadczył depresji wie, jakim jest ona obciążeniem. Nie tylko dla osoby cierpiącej, ale także dla jej bliskich.
Czasami, gdy pozwolisz komuś podejść zbyt blisko i przyjrzeć się temu, z czym się zmagasz, on odchodzi z bardzo różnych powodów. Obawia się zarazić smutkiem, lub nie ma ochoty na smutek. Lęka się trudności. Nie czuje się wygodnie w kłopotliwej sytuacji. Nie chce lub nie może pomóc, bo myśli o sobie.
Choć trudno go za to winić, to u osoby z depresją pojawia się silne uczucie porzucenia.
Niekiedy ów ktoś zamiast odejść – zapewne w dobrej wierze – usiłuje podnieść chorego na duchu.
„Uśmiechnij się”, „no powiedz coś wesołego”, „mnie też jest smutno…” – mówi – a chory czuje się zlekceważony i odrzucony.
To sprawia, że chory trzyma swoje emocje w tajemnicy, w obawie przed odrzuceniem przez tych, których kocha. Nie ma bowiem nic bardziej bolesnego niż odkrycie, że to, co uważasz za swoją najgorszą stronę, jest odrażające dla kogoś, kogo kochasz i potrzebujesz.
Osoby z depresją izolują się emocjonalnie. Wciskają się w emocjonalny kąt. Przekonują się, że są stworzone do samotności. „Że tak będzie lepiej dla wszystkich”, albo „dlaczego innym też ma być źle”. Są w tym tak dobre, że otoczenie toleruje tę izolację, a nawet uznaje ten stan za pożądany, bo przecież ona czy on są tak szczęśliwi w swej samotności.

Osoby ukrywające depresję potrafią stworzyć dla siebie legendę. W swoim mniemaniu prowadzą życie „pod przykrywką”. Wytwarzają wokół siebie mgłę tajemniczości, niedostępności,
Legenda musi tłumaczyć wszystko – od blizn po cięciach na ramionach po liczne powody uniemożliwiające przyjęcie zaproszenia na kolację. Musi tłumaczyć każde życiowe niepowodzenie.
Osoby skrywające depresję napotykają wiele problemów, które utrudniają normalne codzienne funkcjonowanie. Legenda musi to tłumaczyć i usprawiedliwiać. Dlatego, gdy spada nastrój lub pojawia się silny lęk, wiedzą, co powiedzieć i jak odwrócić uwagę innych od swego bólu.
Osoby skrywające depresję potrzebują legendy także dla samych siebie. Często nie chcą sobie uświadomić, że cierpią z powodu depresji. Legenda pomaga im wyprzeć depresję ze świadomości. Boją się przejąć kontrolę, bo depresja zdejmuje z nich odpowiedzialność.

Osoby skrywające depresję nabierają nieprawidłowych nawyków związanych ze snem lub odżywianiem.
Te problemy mogą wydawać się mało znaczące, ale mają ogromny wpływ na stan chorego.
Osoby, które skrywają depresję, mogą nie ujawniać swoich emocji, ale zaburzenia snu lub odżywiania powinny zwracać uwagę bliskich.
Albo śpią zbyt wiele, albo zbyt mało. Objadają się, albo twierdzą, że nie mają apetytu.
Sen i odżywianie to fundament naszego zdrowia. Ale to także dwa elementy, które ludzki umysł może kontrolować. Depresja powoduje utratę tej kontroli, co w efekcie może prowadzić do utraty kontroli nad tym, kim i jacy jesteśmy w ogóle.

Osoby w depresji wiele uwagi poświęcają temu, co dzieje się w ich ciele. I próbują sterować swoją świadomością, wpływając na procesy fizjologiczne.
Osoba w depresji szybko uczy się, że alkohol napędza depresję, ale pozwala także wyłączyć świadomość. Szybko uczy się, że kofeina i cukier są stosunkowo tanimi i łatwo dostępnymi polepszaczami nastroju. Poznaje leki, dzięki którym trzyma nastrój na wodzy.
Zatem próbuje i często miesza te substancje. Próbuje to robić, by kontrolować swój stan, albo by tę kontrolę stracić, ale przede wszystkim dlatego, że w tym odmienionym stanie wydaje się sobie bardziej znośna dla innych.

Osoba skrywająca depresję często rozmyśla o życiu i śmierci. Co dla bliskich może być uciążliwe.
„Czy nie możesz po prostu żyć?” – pytają – „Zamiast rozmyślać o śmierci?”
Nie każda osoba z depresją ma myśli samobójcze. Jednak depresja skłania do nieustannego myślenia o życiu i spoglądaniu w twarz śmiertelności.
Codziennym towarzyszem depresji jest lęk, lęk przed życiem i tym, co życie niesie, a nie lęk o życie.
Częste zmiany nastroju, których osoba skrywająca depresję nie może kontrolować, sprawiają, że takie myśli są bardziej intensywne.
Niekiedy przychodzi chwila desperacji. Szczególnie, gdy pragniemy jednej odpowiedzi na wszystkie życiowe pytania. I wydaje się nam, że to my jesteśmy przyczyną wszystkich problemów, ale w sobie nie odnajdujemy choćby jednego rozwiązania. Wtedy pojawia się myśli o zdecydowanym cięciu i rozwiązaniu wszystkich problemów za jednym zamachem.
To nawykowe myślenie o życiu i śmierci pozwala jednak cierpiącemu balansować na krawędzi woli życia.

Wiele z najbardziej inspirujących i mających wpływ na nasze życie osób - artystów, filozofów, ale i polityków – miewało problemy psychiczne. Prawdziwa „wielkość” wymaga niekiedy zejścia na dno emocji.
Osoby skrywające depresję mogą wydawać się nieco dziwaczne. Formułują dziwne, ale zarazem ciekawe, wręcz fascynujące myśli, które niekoniecznie zasmucają, czasami bawią. Dzięki temu osoby te wydają się otoczeniu interesujące, ale też kierują uwagę otoczenia w bezpieczne dla nich miejsce.
Dla niewprawnego oka, dla kogoś, kto nie szuka, osoba ta nie będzie cierpiała, będzie po prostu inna.
Może wydawać się, że lepiej niż inni potrafi słuchać; że można jej powierzyć swoje problemy, bo nikomu ich nie zdradzi; że potrafi spojrzeć na życie z innej perspektywy. To prawda. Osoba w depresji ma dostęp zarówno do jasnej, jak i do ciemnej strony swej duszy. Ale jej zainteresowania są tylko nawykiem, który ma hamować depresję.

Osoby skrywające depresję często nie mogą odnaleźć w życiu celu.
A przecież każdy pragnie mieć w życiu cel. Żyjemy w kulturze, gdzie życie bez celu nie ma wartości. I choć dziesiątki filozofów uczy czegoś innego, w naszym świecie nie liczy się droga, wysiłek, zmaganie. Liczy się to, czy osiągnąłeś cel.
Każdy z nas chce mieć pewność, że to, co robi, jest coś warte. Jeśli mamy coś zrobić, chcemy wiedzieć, że zdążamy w dobrym kierunku.
Dla osoby w depresji taka pewność jest poza zasięgiem. Dlatego pragnie jej bardziej niż inni i to w sposób, który ma być oczywisty tak dla niej, jak i jej otoczenia. Dlatego osoba w depresji nie odczuwa sytości, pewności, adekwatności. Zawsze czuje niedosyt.
Ponieważ nie może mieć pewności, rekompensuje swoją słabość ciągłym poszukiwaniem. Sterowana depresją, osoba często zmienia kierunek. Choć wydaje się niezwykle angażować w poszukiwanie szczęścia, jednocześnie nie poświęca wystarczającej uwagi temu, co robi i co zdobywa tu i teraz, ciągle chcąc więcej i więcej.

Nawet osoba, która okiełznała swoje demony i która wie, jak żyć z obciążeniem swego umysłu, potrzebuje czasami pomocy.
Niestety jej wołanie o pomoc na ogół pozostaje bez echa. Łatwo przeoczyć prośbę kogoś, kto na co dzień twierdzi, że świetnie radzi sobie sam.
Jednak tylko czasami może sama sobie z depresją poradzić. Czasami musi sięgnąć po wsparcie i jeśli zdoła się otworzyć, ujawnić swoje cierpienie, i co ważniejsze spotka osobę, które zechce ją wysłuchać, depresja jej nie zmoże. Niestety, aby ukryć depresję, kurczowo trzyma się swojej samodzielności.

Osoba w depresji - jak każdy, a może bardziej niż inni - potrzebuje akceptacji i miłości, a nie tylko tolerancji. Potrzebuje i pragnie uwagi, jednocześnie starając się być przez innych niezauważona.
Osoby w depresji nie ukrywają mroku swej duszy, swoich demonów, aby ochronić siebie. W swoim mniemaniu chronią świat przed demonami i dźwigają ciężar ponad swoją miarę.
Nieujawnianie depresji nie służy ani realizacji marzeń, ani dążeniu do sukcesu, ani do budowania nieprawdziwego wizerunku. Ma ochronić najbliższych cierpiącego przed napaścią demonów.
To powoduje, że cierpiący pragnąc miłości i bliskości, utrzymuje wobec najbliższych dystans.
Ten dystans może być irytujący dla otoczenia, a nawet bolesny.

Żyjemy w świecie, który zachęca nas, czasami wymusza na nas, ukrywanie naszych słabości.
Nakazuje ukrywać łzy i smutek, aby nie przenosić na innych, nie obciążać innych swoją słabością.
A przede wszystkim, by nie zostać wykorzystanym, by nie stać się ofiarą.
Żyjemy w świecie, w którym sukces stał się idolem. Sukces za wszelką cenę i bez względu na zastosowane metody.
Nie ważne jak to zdobyłeś, ważne, że zdobyłeś więcej niż inni.
Ale każdy z nas nie tylko pragnie miłości, bliskości i wsparcia, lecz potrzebuje ich.
Dlatego powinniśmy mieć prawo do depresji bez poczucia obowiązku jej skrywania.
Depresja nie jest słabością, a jej skrywanie nie jest siłą.
Każdy ma prawo do łez, jeśli ich potrzebuje.
A bezradność nie jest wieczna i nie musi trwać, o ile nie zamkniemy się w niej.

O depresji wiele się mówi. Przestrzega się przed nią. Objaśnia. Ale ciągle lekceważy się depresję osób starszych.

To właśnie osoby starsze najczęściej – ze wstydu – skrywają swoją depresję.

Bo w ich wieku, z ich doświadczeniem, w ich sytuacji, depresja to zwykłe lenistwo.

To bardzo groźny i niczym nie uzasadniony pogląd.

Jeśli zatem ktoś z bliskich przejawia nawyki wyżej opisane, a przy tym nie czuje się szczęśliwy, kto ma problemy ze skupieniem uwagi, zatrzymajmy się.

Wyciągnijmy do niego pomocną dłoń.

Depresja działa wolno, długo i wyniszczająco. Ale można ją pokonać.


Inspirowany tekstem Lexi Herrick zamieszczonym w serwisie www.huffingtonpost.com