sobota, 23 stycznia 2016

Bilans noworoczny...

Jennifer Weiner napisała:
„Wiele się nauczyłam w minionym roku... Nauczyłam się, że sprawy nie zawsze idą tak, jak zaplanowałam, albo jak myślałam, że pójść powinny. I nauczyłam się, że rzeczy, które się popsuły, nie zawsze da się naprawić, albo poukładać tak, jak były wcześniej. Nauczyłam się, że to, co się zepsuło, czasami powinno pozostać zepsute. I nauczyłam się, że można przejść przez trudny czas i zachować nadzieję, że jeszcze nadejdą dobre chwile, dopóki mam wokół siebie ludzi, którzy mnie kochają.”

Powoli styczeń dobiega końca. Nie tak dawno „nowy rok” jest już niemal stary.
Możemy spokojnie przejrzeć listy noworocznych życzeń i stwierdzić, czy udało nam się rozpocząć ich realizację.
Miniony rok jest już tylko historią, przeszłością.

Styczeń w rachunkowości to gorący czas sporządzania bilansu. Bilansu zamknięcia roku minionego i bilansu otwarcia roku bieżącego. Przygotowania do rocznego rozliczenia podatków.
Wiemy już, akie są nasze aktywa. Jakie pasywa przenosimy z przeszłości w przyszłość.
Znamy zapasy, dzięki którym będziemy mogli funkcjonować, lub które niestety stanowią dla nas obciążenie.
Wiemy, co chcielibyśmy w tym roku osiągnąć. A nasze plany zamieniają się w codzienność.
Powoli uświadamiamy sobie, jak wielkim uszczerbkiem dla nas będą podatki.
To obraz rzeczywistości, ale także przenośnia.
Podobny bilans możemy stworzyć w odniesieniu do naszych emocji, relacji z innymi, do naszej sytuacji życiowej.

Jak wygląda taki emocjonalny bilans otwarcia „nowego roku”?
Dla Jennifer Weiner to przede wszystkim lista aktywów, wniosków z doświadczeń minionego roku, które pozwalają sprawniej poruszać się po ścieżkach przyszłości.

  • Czasami, aby stworzyć coś nowego, musimy uwolnić się od ograniczających nas nawyków, wierzeń lub przekonań.
  • Nie należy myśleć, że musisz mieć wszystko, czego pragniesz i potrzebujesz, na wyciągnięcie ręki.
  • Marzenia nie zawsze podpowiadają dobry kierunek, czasami powinny pozostać tylko marzeniami.
  • Prawdziwa siła płynie z bycia w pełni obecnym w „tu i teraz”, w byciu żywym i skoncentrowanym na tym, co teraz, bez odniesień do przeszłości, przyszłości, tego, co mi się należy, albo czego mi odmówiono lub mi zabrano.
  • To, czego chcemy, nie zawsze jest tym, czego potrzebujemy.
  • Serce potrzebuje czasu, aby wyzdrowieć. Każdy ma swój własny sposób przeżywania żałoby i zrobienia kroku naprzód. Czas jest jedynym lekarstwem na złamane serce, choć niestety nie niezawodnym. Emocje złamanego serca nie gasną, ale mogą się nasilać, wybuchać, mnożyć. Szczególnie, gdy nie do końca je sobie uświadamiamy.
  • „Nie wszyscy mnie lubią” – niby to oczywiste, nikt nie ma obowiązku mnie lubić, nawet jeśli jest tak zwanym „bliskim”. Jednak ja ciągle potrzebuję innych, by lubić samego siebie. Potrzebuję tych, którzy mnie lubią, ale o wiele bardziej tych, których ja lubię. „Lubienie kogoś” jest źródłem energii i mocy. Nielubienie, niechęć, nienawiść może być napędem, ale spala i wypala w nas to, co wartościowe.
  • Inni ludzie nigdy nie oceniają mnie tak, jak ja oceniam siebie. Ani tak, jak chciałabym być oceniana. Moje myślenie zawsze kształtuje moją rzeczywistość. Choć nie zawsze dowód tego jest namacalny.
  • Życie jest utrzymywaniem równowagi pomiędzy trzymaniem się zasad i odpuszczaniem, i poczuciem, że moje życie jest zawsze ważniejsze niż na to wygląda, niż sądzą ludzie przypadkowo spotkani.
  • Moje serce wie, jak i komu mam zaufać, ale czasem moja głowa ma swoją mądrość, swoją opinię, rozsądek, odmienne zdanie. Ale prawda ukrywa się w uczuciach.
  • Przyjaciele i rodzina są najważniejszymi elementami naszego życia, naszego świata. Bez nich nie jesteśmy w stanie wyrazić bezwarunkowej miłości. Jednak pokrewieństwo nie gwarantuje ani bliskości, ani serdeczności. Wrogość „bliskiego” boli bardziej niż wrogość „obcego”. Nie traktuj zatem żadnej więzi za oczywistą.
  • Wszystko jest procesem – uczeniem się jak kochać siebie, zapraszając do swego życia drugiego człowieka; poddając się temu, co jest, co się staje, co przemija; i ucząc się akceptacji tego, gdzie jestem, kim jestem, jakim jestem; i odpuszczaniem myślenia, że powinienem być gdzie indziej, kimś innym, powinienem robić coś innego. To jest proces, droga i podróż przez życie.
  • Nie ma przeznaczenia. Los to tylko przypadkowy, chaotyczny bieg zdarzeń. Każdy dzień jest rzeczywistym darem. Źródła darów nie jest nieskończone. To, że jeden dzień mija, nie znaczy, że nadejdzie następny. Ciesz się chwilą, jutro jest tylko nadzieją.
  • Nie istnieje magiczna kula; dzięki której można uniknąć błędów; nie ma zaklęcia, z pomocą którego można wszystko naprawić lub zapewnić sobie rozwiązanie. Jeśli coś wydaje się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, to po prostu jest nieprawdziwe.
  • Bycie wdzięcznym za wszystko, co się nam przydarza, jest najszybszym sposobem, by poczuć się lepiej.

Czy to dobry bilans?
Czy wynika z niego, że w tym roku będzie mi łatwiej?
Jaki podatek losowi, życiu, naturze należy uiścić za zdobycie tej życiowej wiedzy?

Osobiście mam coraz głębsze przekonanie, że „księgowanie” życia jest niezbędne i słuszne. Z roku na rok mam bowiem wrażenie, że „przychody” spadają, a „podatki” rosną i tylko rosną.
Amerykańskie porzekadło, że „w życiu pewne są tylko śmierć i podatki”, nie wzięło się znikąd.
A z fiskusem od życia nie da się negocjować, nic się też przed nim nie ukryje.

I to jest moja suma bilansowa roku minionego.

W życiu, jak w rachunkowości, obowiązuje zasada: „ja Ma to Winien, jak Winien to Ma”.

Choć bardzo trudno to zaakceptować.

Jeśli dziś coś mam, to z pewnością ktoś sądzi, że jestem mu to winien, albo kiedyś przyjdzie mi za to zapłacić.

Jeśli jestem coś komuś winien, to mam bardzo dużo, bo najprawdopodobniej ktoś mi zaufał, zawierzył, potraktował mnie jak przyjaciela. I być może nadejdzie chwila, kiedy będzie mi dane wyrównać rachunek.



piątek, 22 stycznia 2016

Jaki jest sens śmierci?...

"Ktoś, kogo kochałam, dał mi kiedyś pudełko pełne ciemności.
Lata zajęło mi zrozumienie, że to był prezent."

Mary Oliver

Jaki sens może mieć śmierć młodego człowieka?
Jaka lekcja z takiej śmierci płynie?
I dlaczego – na ogół - w obliczu tej śmierci upieramy się, by zachować siłę, pozytywne nastawienie, optymizm? Powiedzcie, czy można zachować optymizm w obliczu śmierci?
Dlaczego oczekujemy tego od siebie, dlaczego wymagamy, wręcz żądamy tego od innych?

* * *

Kiedy czytasz zdanie:
„Zatrzymaj się. Poczuj ………….”;
co pierwsze przychodzi ci na myśl, by uzupełnić puste pole?
Czy podświadomość podpowiada ci słowa takie, jak:
miłość;
zdrowie;
ból;
siłę;
wybaczenie;
wolność;
rytm;
melodię;
żal;
oddech;
życie.

* * *

Czy kiedy w biegu nagle się zatrzymasz, zamkniesz oczy, weźmiesz głęboki wdech, poczujesz raczej to, że żyjesz, czy swoją ograniczoność?
Czy poczujesz to samo, niezależnie, czy zatrzymasz się z własnej woli, czy gdy uczyni to za ciebie bolesny skurcz, albo niezrozumiały, paraliżujący lęk?
Czy, gdy potkniesz się i upadniesz, potrafisz w spokoju zatrzymać ciało i umysł, bez złości przywołać na twarz uśmiech, bo – los, anioł stróż, czy cokolwiek – przerwało twój wewnętrzny słowotok?

* * *

Jaki sens może mieć śmierć człowieka dojrzałego, w pełni sił twórczych?
Jaki sens może mieć śmierć dziecka, przed którym świat nie zdążył się nawet otworzyć?
Ale też, jaki sens może mieć śmierć człowieka starego?

Jaki sens ma w ogóle śmierć?

To nie są oryginalne, nowe pytania. Nie po raz pierwszy są stawiane.
Każda epoka, każde pokolenie, każda kultura, każda religia próbowały udzielić na nie własnej odpowiedzi.
Nikomu, nigdy, nigdzie nie udało się to.
Nie udało się znaleźć właściwych słów, pomimo tego, że każdy zadowoliłby się choćby częściową odpowiedzią.

* * *

A jaki sens może mieć choroba? Choroba śmiertelna. Na przykład nowotwór.
I nie chodzi o znaczenie opisane w nauce, albo domniemane prze filozofię.
Chodzi o czystą i abstrakcyjną ideę, o cel, o sens choroby.
Jaki sens ma śmiertelna choroba dwudziestolatka, trzydziestolatka, czterdziestolatka, pięćdziesięciolatka…?
Jaki sens ma śmiertelna choroba dziecka?
Jaką lekcję niesie ze sobą – w sobie – choroba, ułomność, niedyspozycja, niedołężność?

* * *

Czy śmierć starca – nie istotne osiemdziesięciolatka, czy stulatka – ma sens głębszy, bardziej zrozumiały, bardziej oczywisty?

* * *

Jaki sens ma śmierć rodzica dziecka małego, dziecka dorosłego, albo tego nawet jeszcze nie ma imienia?
Czy jest bardziej tragiczna od śmierci człowieka pojedynczego, samotnego, opuszczonego, któremu „najbliżsi” powiedzieli: „Twoje życie nie ma dla nas wartości.”?

* * *

Jaki sens ma śmierć samobójcza, z osamotnienia, w depresji, z bezradności?
Jest bardziej, czy mniej naturalna od tej, którą przynosi nowotwór, tragiczny wypadek, katastrofa, wojna?

Jaki sens ma śmierć przypadkowa – w wypadku, na skutek czyjejś głupoty, nieuwagi, spowodowana dążeniem do zaspokojenia niezdrowych ambicji…?
Jaki sens ma śmierć na wojnie – w imię „obrony życia i wolności”, albo innych wzniosłych, ale często niezrozumiałych ideałów?

* * *

Dlaczego nasze piękne, młode, sprawne, często zadziwiająco elastyczne, wręcz doskonałe, ciało się starzeje?
Dlaczego niedołężnieje, wiotczeje, dlaczego gnije.
Dlaczego pożera je choroba, która pojawia się nagle, bez żadnych widocznych przyczyn, albo została wpisana w nasze DNA?
Czy w naszym DNA zapisane zostały także bezradność, depresja, słabość, ułomność?
Czy została w nim zakodowana data śmierci – naturalnej, przypadkowej, samobójczej?
Czy w naszym DNA zapisane zostało, że umrzemy w samotności, na polu chwały, honorowo, lub pozbawieni ludzkiej godności?

* * *

Dlaczego umieramy? Jaki ma to sens? Czego nas to uczy?
A czego miałoby nas nauczyć?
Jak umrzeć z sensem, czy może jak sensownie żyć?
A jeśli śmierć ma uczyć nas życia, to czy powinniśmy żyć tak, by śmierci uniknąć?

* * *

Śmierć jest jedynym pewnym wydarzeniem w życiu. I to od chwili zapłodnienia, od poczęcia, od narodzin.
Śmierć jest jedynym nieuniknionym wydarzeniem w życiu.
W przeciwieństwie do choroby. Tej da się uniknąć. Możesz żyć długo i nie chorować.
W przeciwieństwie do tragedii. Możesz żyć długo i nawet nie doznać urazu, zwichnąć czy złamać sobie ręki lub nogi.

A jednak chorobę jesteśmy w stanie zaakceptować, uszanować…
Zaś śmierć nas niepokoi, przeraża, wzbudza w nas niechęć.
Aby uciec przed nią, wymyślamy życie po życiu.
Wyobrażamy sobie, że śmierć jest bramą, za którą czeka na nas światło i raj.
A może jest tylko ciemność?
Może wracamy do praźródła?
Z ciemności wyłoniło się światło – jak słowo wyłoniło się z ciszy – twierdzą wszystkie opisy aktu stworzenia.
Zatem pierwotne były ciemność i cisza. Może śmierć to tylko powrót do pierwotnego?

* * *
Jaki jest sens śmierci?
Jakie jest jej nauczanie?

Czy mogą to być następujące słowa?

Jeśli jesteś palaczem, rzuć palenie.
Jeśli jesteś prześladowcą, przestań.
Jeśli masz w sobie miłość do ofiarowania, podaruj ją komuś.
Jeśli nie robisz tego, co kochasz, zacznij od nowa.
Jeśli twoją pasją jest muzyka, graj.
Jeśli masz nadzieję na przyszłość, nie obawiaj się marzyć, ale nie zapadaj w sen.
Jeśli masz coś do powiedzenia, mów.
Jeśli chcesz się przytulić, poproś.
Jeśli jesteś tancerzem, tańcz.
A jeśli umierasz - żyj.

* * *

Gloryfikujemy życie. Uznaliśmy, że życie to sacrum, dobro, piękno. A śmierć to profanum, zło, brzydota.
Ale, podążając ścieżką beznamiętnej logiki, żyjąc umieramy, życie jest jedynie umieraniem, czasami wzniosłym, niekiedy wspaniałym, lub zaledwie pięknym i przyjemnym.

I życie jest ścieżką wiodącą nas ku śmierci.
Jeśli zejdziesz z tej ścieżki, to tylko ku śmierci, nigdy ku życiu.

* * *

Jaki jest sens śmierci?

Jak często powtarzamy sobie lub innym: „nie poddawaj się”, „walcz”, „miej nadzieję”…?
Uważamy, że śmierć - w bólu, po długiej, wyniszczającej ciało agonii, pośród traktujących nas jak przedmiot lekarzy i pielęgniarek, na polu walki o życie – jest chwalebna.
Gdy śmierć w ciszy, w domu, z własnej woli, jest dowodem słabości, porażką, poddaniem się…

Czyż śmierć nie jest po prostu śmiercią?
Przekroczeniem granicy życia?

* * *

Nasze życie nie zawsze, nie dla każdego jest przyjemne i łagodne.
Niekiedy wydaje się, że życie – jakaś tajemnicza witalna siła wyższa – usiłuje nas złamać. Chce nas poniżyć, pozbawić godności, rzuca nam kłody pod nogi, odbiera sens życia…
Czy śmierć w takim wypadku nie jest jak najbardziej naturalnym i zrozumiałym wyborem?
Czy musimy czytać nudną książkę, oglądać nudny film, słuchać kakofonii, bo tak wypada?
Bo skoro zacząłeś, to cierp, ale dokończ.

Z pewnością nie ma nic piękniejszego i wspanialszego od życia, ale skoro nie ma już w tobie miłości, skoro ty jesteś tylko przeszkodą na czyjejś drodze do szczęścia, to czy nie lepiej umrzeć?
Przecież sięgamy tylko po to, co i tak na nas czeka, i co nas spotka.

Nie zgadzam się – od razu to powiem – że życie do mnie nie należy, że nie mnie sądzić…
Jeśli życie jest darem, to nie zostało mi pożyczone, powierzone, ale ofiarowane. Być może w jakimś, ściśle określonym celu. Ale przecież nie za karę.
A skoro życie nie jest nieskończone, bo ma swój początek, to śmierć jest zaledwie elementem, detalem tego daru.
Może opakowaniem, może tajemnicą?
Ale śmierć otrzymujemy wraz z życiem.
Zarówno życie, jak śmierć są nam darowane.

* * *

A zatem jaki sens ma śmierć człowieka?
Jaki sens ma ludzkie życie?





Na podstawie tekstu Hanna Laurent w elephantjournal.com

niedziela, 17 stycznia 2016

Nie mów depresji, przyjacielu...

Mówi się, że:

„Przyjaciel, który zna i rozumie twoje łzy, jest bardziej wartościowy od przyjaciela, który docenia tylko twój śmiech."


Życie z depresją jest męczące, bo oznacza nieustającą walkę.
Walkę ze światem, ale przede wszystkim ze sobą. Ze swoim lękiem, poczuciem własnej wartości. Walkę o każdy ruch, gest, myśl, każdy dzień, o niemal każdą chwilę.
Większość ludzi, którzy depresji nie doświadczyli, myli ją z przygnębieniem i smutkiem. Sądzą, że to „dół”, z którego można, nawet należy wydobyć się siłą woli, magicznym zaklęciem, uśmiechem, pozytywnym nastawienie do życia i świata, nadzieją.
Ale depresja nie jest chorobą, która znika w magiczny sposób.
Co gorsze, nie ma jednej twarzy. Jednej postaci, nie przebiega w ustalony, jednolity, zawsze taki sam sposób.
Jest raczej cieniem. Potrafi zniknąć, a niekiedy urasta do niebotycznych rozmiarów.
Niektórzy nie dostrzegają go pośród mroku lub światła, ale cierpiący wie, że cień ów czai się w ciemności, za plecami, poza zasięgiem wzroku, w oddali. Wyczuwa go innymi zmysłami. Cień żyje głęboko w jego trzewiach.
Depresja jest jak linie papilarne – niby każdy ma takie same, a jednak to właśnie one nas od siebie odróżniają.
Depresja jest jak ściana, mur, którego końca nie widać. Wyrasta przed nami i „jest” zawsze przed nami, w którąkolwiek obrócimy się stronę.
Najbardziej dotkliwą wadą depresji jest bezradność. Niby wiemy, że mur można i trzeba rozbić, ale nie mamy pod ręką właściwych narzędzi, ani w sobie odpowiedniej energii.
No i lęk, że jeśli uderzymy, mur zwali się nam na głowę.
Stoimy zatem, jak sparaliżowani, przed murem i wpatrujemy się weń, mając nadzieję, że ktoś poda nam rękę i pomoże przejść przez ścianę.
Bo niekiedy ten mur jest jak szklana ściana, lub zasłona, przezroczysty, widzimy świat poza nim.

Niekiedy ludzie pytają: „Jak się czujesz? Czy wszystko porządku?”. Oczekując uspokajającej, nie angażującej ich za bardzo odpowiedzi.
Kiedy słyszą słowa, które ich nie zadowalają, udzielają rad lub mówią coś, dopytują, opowiadają o sobie lub innych, a wszystko sprawia, że każdy nerw u depresji napina się i drętwieje.
Cierpiący z jednej strony chciałby uciec, z drugiej tak bardzo potrzebuje pomocy, obecności innego człowieka, że…

W depresji „obecność” nabiera niezwykłego wprost znaczenia.
Pytania i komentarze mogą być niekiedy jak promienie słoneczne, rozpraszające mrok, odpędzające cień.
Ale mogą być jak igła wbita prosto w serce. Dobrze, jeśli irytują. Kiepsko, jeśli są pchnięciem w przepaść.
Intencje, dobre intencje nie mają tu znaczenia.

Shawn Binder ułożyła listę zdań, które mówione w jak najlepszych intencjach, wypowiadane do człowieka w depresji, mogą jedynie zadać ból.

  • Może spróbuj skorzystać z pomocy jakiegoś terapeuty.
  • Myśl pozytywnie. Wszystko się jakoś ułoży. Musisz tylko uwierzyć.
  • Po prostu zajmij się czymś. Oderwij się od złych myśli.
  • Wiesz, możesz być szczęśliwy, musisz się tylko uśmiechnąć. Trzeba nauczyć się być szczęśliwym.
  • Może powinieneś iść na urlop, oczyścić umysł, złapać oddech.
  • Czy jesteś pewien, że nie chcesz brać leków? Znam osoby, którym leki bardzo pomogły. No i dzisiaj mamy leki o wiele bardziej skuteczne.
  • Czy to jest naprawdę tak przygnębiające? Rozchmurz się choć na chwilę?
  • Wychodzisz czasami z domu? Nie siedź w czterech ścianach. Wyjdź, popatrz na ludzi, porozmawiaj z kimś…
  • Czy jesteś pewien, że to nie jest tylko zły tydzień? Może to tylko taki czas. Wystarczy trochę cierpliwości, wszystko przemija i to przeminie…
  • Przestań się użalać nad sobą! Innym jest dużo gorzej, na przykład….
  • Musisz czasami wyjść wieczorem i po prostu się bawić. Może gdzieś wyskoczymy razem?
  • Wyjdź gdzieś, zrób coś niemądrego! To cię rozweseli. Nie można tak kurczowo trzymać się swoich myśli. Nie można tyle rozmyślać.
  • Nie zamierzasz chyba popełnić samobójstwa, prawda? Chyba mi tego nie zrobisz?... Czy myślałeś, co stałoby się ze mną? Jak ja bym się z tym czuł/czuła?
  • Ale przecież ty zawsze byłeś (jesteś) taki szczęśliwy! Tyle osiągnąłeś. Jesteś taki mądry, a czasami mówisz takie głupstwa…
  • Żartujesz sobie ze mnie? Przecież ty ciągle się uśmiechasz, wszystkich pocieszasz… Nie widać po tobie smutku. Czym ty możesz się smucić?
  • Jak można się tak smucić, masz przecież tak wiele, tylu przyjaciół?
  • Daj już z tym spokój! To było tak dawno. To już się nie liczy. Zawsze trzeba mieć nadzieję. Patrz w przyszłość…
  • Jesteś egoistą. To, co mówisz jest takie egoistyczne. Za dużo myślisz o sobie. Pomyśl choć trochę o innych. Wiele osób myśli o tobie, martwi się o ciebie, dostrzeż to wreszcie.
  • Tęsknię za tą osobą, którą kiedyś byłeś.
  • Są ludzie, którzy mają się o wiele gorzej niż ty, pamiętaj o tym. Są ludzie, którzy sobie poradzili z gorszymi problemami, ty też możesz, wystarczy chcieć.
  • Musisz nauczyć się kochać siebie, dopiero wtedy ktoś inny może pokochać ciebie.
  • Walcz człowieku. Życie to walka. Trzeba walczyć, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ty po prostu nie chcesz zwyciężyć.
  • Wiesz, czasami pomaga modlitwa. Jeśli uwierzysz, pomodlisz się z głębi serca, Bóg z pewnością ci pomoże.

Te słowa na ogół pokazują, jak bardzo nam na kimś zależy. Jak bardzo kogoś cenimy. Jak bardzo na niego liczymy. Jak ważna to osoba w naszym życiu.
Dla depresji to tylko namacalny dowód, że cierpiący nie spełnił oczekiwań, nie daje sobie rady, że jest bezwartościowy.
Dla depresji te słowa są przytłaczające.

Choć wydaje nam się, że jesteśmy indywidualistami, że powinniśmy mieć własne zdanie, własny cel, którego powinniśmy bronić, do którego powinniśmy dążyć, bez względu na krytykę, to bardzo potrzebujemy w życiu przyjaciela.
Przyjaciela, który zrozumie i uszanuje nasze łzy. Udźwignie nasz smutek. Otworzy ramiona i wysłucha, kiedy będziemy tego potrzebować. Bez oczekiwań czegoś w zamian, bo akurat w tej chwili nie mamy nic do ofiarowania.
Potrzebujemy go bardziej niż kogoś, kto lubi się wyłącznie z nami radować. Nie dlatego, że nie lubimy, albo nie chcemy się śmiać, bo jest inaczej. Po prostu, śmiech, nasz śmiech, w nas zamilkł. I to milczenie jest głuche, przerażające, bolesne. Samo myślenie, wspomnienie o nim jest przykre.

Dlatego, Przyjacielu, jeśli napotkasz kogoś w depresji, nie wypowiadaj do niego powyższych słów.

Czasami życzliwe milczenie i sama obecność są cenniejsze niż najbardziej serdeczne, ale banalne słowo.


wtorek, 12 stycznia 2016

Rady babci...

Mam to szczęście (choć może nie do końca), że mogę sięgnąć pamięcią w głąb swego dzieciństwa.

W chwili moich narodzin moje babcie miały 54 i 44 lata. Małemu dziecku wydawały się bardzo dojrzałe, a właściwie po prostu stare, ale za to cudownie dobre i cudownie mądre. Wiedziały wszystko, mogły wszystko, a przy tym były pełne zrozumienia, choć czasami krzyczały, zabraniały czegoś, albo zmuszały do jedzenia owsianki, czy szpinaku. Potrafiły za to słuchać i niekiedy zadziwiały tym, że tak szybko potrafią wpaść na rozwiązanie niezwykle trudnych problemów.

Miały też niebywale wielką radość, ich ramiona potrafiły być schronieniem przed gniewem rodziców.

Gdy po latach przeglądam rodzinne zdjęcie, zdziwieniem napawają mnie ich młode twarze. Jak to możliwe, że mając zaledwie tyle lat, będąc tak młodymi kobietami, potrafiły być magicznymi babciami?


Być może dlatego spodobał mi się tekst Francesci Biller, którą po części wychowała babcia. W chwili narodzin Francesci miała 60 lat.
Podobnie jak mnie, od najmłodszych lat Francesca Biller żyła w otoczeniu starszych ludzi. Choć dziś wielu sześćdziesięciolatków obruszyłoby się na to określenie. Żyjemy dłużej, pracujemy dłużej, chcemy dłużej czerpać z życia przyjemność i nie wstydzimy się o tym mówić głośno. Coraz częściej i coraz dłużej jesteśmy tylko dojrzali, jesteśmy seniorami, ale nie jesteśmy starzy.
Francesca – 40 lat – ma szefa w wieku 82 lat.
Francesca Biller z sentymentem wspomina swoje dzieciństwo pośród starszych osób.
Podobnie jak ja, dziwią ją opinie, że spędzanie czasu z osobami starszymi dla dziecka jest niezdrowe, lub wręcz ograniczające. Niestety, wielu młodych rodziców woli, gdy dzieci bawią się z innymi dziećmi w żłobkach, przedszkolach, czy świetlicach. I nie pozwala przysłuchiwać się rozmowom „starszych”.
Jednak Francesca Biller uważa, że najlepsze porady i wskazówki, jakie kiedykolwiek usłyszała, - na temat życia, miłości, i wielu innych spraw - pochodziły od osób w wieku powyżej 60 lat.
Niekoniecznie bliskich. Czasami tylko znajomych, niekiedy nawet obcych.
Cytuje niektóre z nich. Te, których udzieliła jej 98-letnia babcia.

Na temat życia codziennego (a może to jednak o ekonomii?):
  • Nigdy nie kupuj w detalu, chyba że jest to konieczne. Jeśli tylko to możliwe, porównuj ceny w różnych sklepów.
  • Przed dokonaniem większych zakupów zawsze odczekaj co najmniej 24 godziny.
  • I zawsze zapytaj siebie: czy to jest niezbędne, czy mogę bez tego żyć?

Na temat urody:
  • Uważaj z wystawianiem twarzy na słońce. Jeśli chcesz zobaczyć, jakie szkody może wyrządzić słońce twojej skórze, ustaw orchideę na cały dzień w pełnym słońcu i zobacz, jak będzie wyglądać wieczorem.
  • Swoją kredkę do ust lub do oczu przed ostrzeniem włóż na 10 minut do lodówki. Będą mniej podatne na złamanie.
  • Uśmiech jest tańszy od chirurgii plastycznej, poza tym sprawia, że natychmiast wyglądasz młodziej.

Na temat tego, co myślą inni:
  • Nie zamartwiaj się tym, co myślą inni. Większość z nas nie jest na tyle interesująca, by być przedmiotem plotek. Jednak jeśli tego chcemy, pogratuluj sobie, że jesteś tak interesująca.
  • Im jesteśmy starsi, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, jakie naprawdę mało istotne jest to, co inni o nas myślą. Tym bardziej, że niektórych opinii nie da się zmienić, bo nie mają z nami związku. Są bardziej tym, co ludzie myślą o sobie samych.
  • Liczy się tylko to, że kiedy patrzysz na siebie w lustro, jesteś z siebie szczerze zadowolona.

O miłości:
  • W jednym życiu może się nam przytrafić więcej niż jedna miłość.
  • Żadna wielka miłość w naszym życiu nie trwa wiecznie; dlatego ważne jest, by doceniać czas spędzony z kochaną osobą.
  • Na wszelkie sposoby i za każdą cenę - trać swoje serce, ale nigdy nie trać rozumu.

O pieniądzach:
  • Za pieniądze nie kupisz miłości i szczęścia, ale odpowiednia kwota może uczynić życie o wiele bardziej wygodnym. Brak pieniędzy nie sprawi, że życie będzie prostsze, ani łatwiejsze.
  • Zawsze należy mieć pieniądze, by móc polegać na sobie. Nie bądź w 100 procentach zależna finansowo od swojego partnera, nie ważne jak jest hojny.
  • Nie licz pieniędzy innych ludzi; martw się o własne.

O starzeniu się:
  • Nie przestajesz być istotą seksualną tylko dlatego, że się starzejesz i nie jesteś w stanie fizycznie uprawiać seksu.
  • Przychodzi chwila, że żadna operacja plastyczna, makijaż, ani żaden cudowny krem na świecie, nie ukryje faktu, że jesteś stara. Pod wieloma względami to nas uwalnia. Nie musisz się już więcej martwić o swój wygląd.
  • Większość ludzi nie boi się starzenia, tylko tego, że stają się niewidoczni. I że stają się niepotrzebni, przez co zostaną zapomniani.

O umieraniu:
  • Śmierć w końcu przychodzi do każdego z nas. Zamiast się jej lękać pomyśl, że to nowa przygoda, kiedy to nikt z nas tak naprawdę nie wie, co go czeka.
  • Prędzej czy później przychodzi moment, kiedy to przeżywamy naszych rodziców i wielu naszych przyjaciół. Zamiast tęsknić za tymi, którzy odeszli, bądź wdzięczny za czas, który możesz spędzić z tymi, którzy jeszcze ci pozostali.
  • Śmierć jest ostatnią formą promocji siebie w naszym życiu. Większość z nas, bez względu na to, jak bardzo byli krytykowani za życia, po śmierci wspominana jest z czułością.


Prawda, że rady babci mogą być przydatne?
Szczególnie, gdy usłyszymy je we właściwym czasie, kiedy jeszcze potrafimy słuchać i wierzyć...