środa, 24 lutego 2016

Z badań nad mózgiem...

Oto dwa niezwykle ważne doniesienia z badań nad ludzkim mózgiem.

Pierwsze: ustalono obszar mózgu, tak zwany „poziom zero”, w którym pojawiają się pierwsze symptomy choroby Alzheimera.



To miejsce sinawe.
To niewielkie jądro pnia mózgu, położone z tyłu mostu, o ogromnym znaczeniu. Jego głównym zadaniem jest zarządzanie produkcją noradrenaliny, przez co zawiaduje naszą reakcją na stres, odpowiedzią na fizykalne i psychologiczne stresory. Poprzez połączenie z podwzgórzem, miejsce sinawe (locus coeruleus) reguluje stopień pobudzenia mózgu, odpowiada za fazę REM naszego snu, termoregulację, rytm serca, poziom odczuwanego lęku, uwagę, pamięć, procesy poznawcze.
Badacze zauważyli, że uszkodzenia charakterystyczne dla demencji pojawiają się w tym obszarze na dziesięciolecia przed wystąpieniem pierwszych, poznawczych, objawów choroby. Przewidują, że można je dostrzec nawet u osób 25-letnich.
Najprawdopodobniej to właśnie w miejscu sinawym rozpoczyna się proces degeneracji białka tau i stąd rozchodzi się sygnał, który powoduje rozprzestrzenianie się procesu po całym mózgu.
Z drugiej strony, naukowcy sugerują, że angażowanie się w słuchanie muzyki, rozwiązywanie skomplikowanych łamigłówek, „uczenie się na pamięć”, czyli pobudzanie miejsca sinawego, czego efektem jest wzrost produkcji noradrenaliny, może opóźnić wystąpienie objawów demencji, a nawet im zapobiec.
Ponadto, naukowcy sugerują, że opóźnienie wystąpienia objawów demencji zaledwie o 5 lat może zmniejszyć umieralność z powodu choroby Alzheimera o połowę.
Naukowcy zauważyli również, że u osób, które zażywają popularne leki na nadkwasotę, zgagę lub refluks – na przykład omeprazol czy lansoprazol – objawy demencji występują o 44% częściej.
W 2015 r., na świecie zarejestrowano 46,8 milionów pacjentów z demencją. Każdego roku liczba ta wzrasta o kolejne 9,9 miliona osób. Co 3,2 sekundy gdzieś w świecie rozpoznawana jest demencja u osoby powyżej 65 roku życia. Liczba chorych podwoi się – pomimo umieralności – w ciągu najbliższych 20 lat.
Odkrycie „poziomu zero” jest niezwykle ważne, gdyż daje nam możność szybszego reagowania na proces chorobowy i zapobieganie jego rozwojowi dzięki noradrenalinie.
Badania na razie przeprowadzono myszach i szczurach, jak najszybciej należałoby zweryfikować je na człowieku.


Drugie: odkryto w mózgu komórki podobne macierzystym, których przeznaczeniem jest naprawa innych, uszkodzonych komórek mózgowych.


Na zakończonej niedawno w Vancouver konferencji TED, Jocelyne Bloch opowiedziała o niezwykłych badaniach jej zespołu.
Jocelyne Bloch jest neurochirurgiem funkcjonalnym. W swojej praktyce wielokrotnie obserwowała, jak na skutek wypadku lub udaru, nawet drobnej kontuzji, pacjenci pozostają z ciężkim upośledzeniem, bo ich mózg – ta doskonała, ale niezwykle delikatna maszyna – nie ma zdolności (w przeciwieństwie do innych organów) do regeneracji.
Od dłuższego czasu wiemy już, że nieprawdą jest, iż człowiek został wyposażona w określoną liczbę komórek mózgowych, które mnożą się do 18 roku życia, a potem już tylko obumierają. Neurogeneza, namnażanie komórek nerwowych w mózgu, trwa przez całe życie. Dlatego mózg ma zdolność hiperkompensacji funkcjonalnej (plastyczności), może tworzyć nowe połączenia, nowe drogi i zastępować utracone funkcje innymi. Poprzez neurostymulację lub neuromodulację możemy też „reanimować” obumarłe komórki mózgowe i usuwać skutki niektórych chorób (na przykład choroby Parkinsona).
Jednak uszkodzonych ośrodków nie można odtworzyć. Tak się dotychczas wydawało…
Historia zaczyna się 15 lat temu, kiedy to Jocelyne Bloch jako szef rezydentów na oddziale ratunkowym zajmuje się pacjentami z urazami głowy. Uraz głowy często oznacza obrzęk mózgu i konieczność zmniejszenia ciśnienia śródczaszkowego, a niekiedy usunięcia jakiejś części spuchniętego mózgu. Jocelyne Bloch postanawia nie wyrzucać usuwanych komórek, ale je badać. Wraz z biologiem, Jean-François Brunet, podejmuje próbę regeneracji komórek i hodowli zdrowej tkanki, aby dokonać autograftu – czyli ponownie wszczepić je pacjentowi.
To nie jest zwykła procedura. Autoprzeszczepy nie są już magią, ale mózg … to mózg.
Zresztą hodowla komórek nie była łatwa, trudno jest bowiem stworzyć środowisko, w którym działa mózg.
Dzięki profesorowi Ericowi Rouiller wykonano badania na małpach.
W czasie badań naukowcy dostrzegli, że wokół dużych i dojrzałych komórek nerwowych krążą małe i niedojrzałe. Zaś w głębokich partiach mózgu jeszcze inne, małe, niespecyficzne komórki, o nieznanej funkcji, podobne do komórek macierzystych. Jednak w przeciwieństwie do komórek macierzystych, żywotność tych małych komórek była ograniczona. Komórka macierzysta dzieli się bez przerwy i w zasadzie jest nieśmiertelna w hodowli. Te małe (nazwane doublecortin-positive cells ) po jakimś czasie umierały. Wydawało się, że mogą one służyć do odżywiania lub odbudowy struktury komórek nerwowych.
I tak napisano nowy scenariusz badań, skupiając uwagę na tychże niespecyficznych komórkach.
Pobierano je od zdrowego osobnika, a następnie ponownie je implantowano. Przy czym, u części małp wywoływano udar, skutkiem którego był paraliż.
Zauważono, że jeśli komórki wszczepiano zdrowemu osobnikowi, nic się nie działo. Komórki po pewnym czasie „rozpływały się” w mózgu, zanikały.
Jeśli jednak wszczepiano je osobnikowi po udarze, mózg się regenerował. Osobnik w krótkim czasie odzyskiwał sprawność.
I znowu, czas na badanie na ludziach. Jeśli wyniki się potwierdzą, może to być epokowe odkrycie, które nie tylko pozwoli leczyć mózg, ale być może rozwiąże problem demencji i chorób degeneracyjnych. Gdyż owe komórki macierzyste można hodować, ale i zamrażać.

* * *

Te dwie wiadomości być może są ciekawostkami, być może drogowskazami, być może kamieniami milowymi na drodze poznania tajemnic mózgu.
Z pewnością jednak pokazują, jak wiele zawdzięczamy badaniom prowadzonym na zwierzętach.
Badaniom, które budzą wątpliwości etyczne, chyba nie tylko moje.
Uznawanie człowieka za „świętą” istotę, której istnienie jest wartością ponad wszystko, nie przekonuje mnie do końca, choć jestem człowiekiem i nie pałam sympatią do szczurów.

Co zrobić z emeryturą?

Emerytura – gdyby uwierzyć politykom, makroekonomistom, publicystom – jest tylko wielkim społecznym problemem współczesnego świata. Trochę takim węzłem gordyjskim rozbuchanej socjalnie demokracji.

Emeryci za długo żyją, za często chorują, mają za duże oczekiwania, za małe oszczędności…

Oczywiście tylko w wymiarze społecznym, bo w skali jednostki, każdy polityk, makrekonomista, publicysta pragnie długo żyć, mieć gwarancję najlepszej opieki na wypadek choroby, zaspakajać każdą swoją zachciankę bez naruszania swoich oszczędności.

Emeryci są też najbardziej zdyscyplinowanym i najłatwiejszym do pozyskania elektroratem.

Dlatego dyskusja, czy wiek emerytalny należy podnieść, czy obniżyć, jest tak trudna i w zasadzie nie da się jej zamknąć jej zgodnym, efektownym i efektywnym wnioskiem.

 


Logiczne jest bowiem, że skoro na emeryturze żyjemy dłużej niż kiedyś, a do tego żyjemy lepiej niż dawniej, także chcemy bardziej korzystać z dobrodziejstw życia, musimy dłużej pracować, aby wypracować większe oszczędności (na tę tak zwaną „czarną godzinę”). Chcemy też mieć dostęp – najlepiej natychmiastowy i bezpośredni – do tej czyniącej cuda technologii medycznej, która nie jest tania, musimy zatem mieć spore ubezpieczenie.
Ale że emerytura nie jest wypłacana z kapitału, a jako świadczenie w ramach międzypokoleniowej solidarności, wszyscy roszczenia emerytalne kierują do ZUS, czyli do państwa, czyli do społeczeństwa.
No, może poza tymi, którzy traktują emeryturę jedynie jako gwarantowaną premię, bo po drodze albo odziedziczyli, albo wytworzyli prywatny kapitał.

Zabezpieczenie emerytalne, świadczenie emerytalne, emerytura wydają się pojęciami z różnych sfer życia.
I kiedy jedni z niepokojem słuchają dyskusji polityków, z nadzieją wyczekując emerytury, inni – pozornie bardziej świadomi – zastanawiają się jak pracować dłużej. Albo zamartwiają się, co zrobią z wolnym czasem. Bo ciągle – wbrew wielu inicjatywom – emeryt to człowiek na marginesie życia.

I choć bronimy się przed tym, to zanim nas samych to dotknie, postrzegamy emeryta jako osobę zgorzkniałą, znudzoną, odrobinę gnuśną, niezaangażowaną, pełną pretensji, żyjącą na koszt państwa.

Obraz oczywiście się zmienia, gdy staje się osobisty.

Co mam zrobić z emeryturą? – myśli ktoś w wieku przedemerytalnym.
Jak mam żyć na emeryturze? – myśli ktoś, kto właśnie przekroczył próg.
Jak mam żyć za emeryturę? – myśli przeciętny senior, który już zrozumiał, że słowa polityków i ekonomistów miały swój sens.

I odpowiedzi nie są ani tak łatwe, ani tak proste, jak się kiedyś wydawało.

Bo emerytura to nie comiesięczny przychód, czy świadczenie społeczne, ale ważny czas w naszym życiu, w którym nie dogorywamy, ale po prostu żyjemy.
Okres życia, który trwa – według statystyk – coraz dłużej. A może trwać bardzo długo, jeśli wiemy, co robić.

* * *

Co robić zatem z emeryturą?
Oto zestaw porad, które zalecane są przy różnych okazjach.
Depresja, żałoba, choroba…
Czemu by nie emerytura?

Nie ustawaj, nie poddawaj się – walka jest dobra
Nigdy nie mów sobie: „Nie mogę już tego znieść”. Mów sobie: „Zmierzę się z tym!"

Nie narzekaj
Narzekanie jest najgorszą, ze wszystkich możliwych, stratą czasu. Albo zrób coś ze swoim problemem, albo odpuść i zamknij temat. Nigdy nie jest tak dobrze, by człowiek miał w życiu tylko jeden problem. Zamiast narzekać, rozwiązuj jeden problem na raz, nigdy nie szukaj rozwiązania uniwersalnego, idealnego, nazbyt odległego. Niech każde rozwiązanie odrobinę cię wzmacnia.

Spędzaj czas z ludźmi, których lubisz i kochasz
Spędzając czas z rodziną i najlepszymi przyjaciółmi nigdy go nie tracisz. Jeśli nie masz rodziny, stwórz ją sobie. Rodzina to nie tylko pokrewieństwo, to bliskość i zrozumienie. Być może należysz do gatunku ludzi pojedynczych, ale nie jesteś sam. Pojedynczy nie są taką rzadkością, jak sądzisz. Najważniejsze, by mieć poczucie sensu życia i potrzebę przebudzenia się, wstania z łóżka każdego dnia. Najgłębszy sens życia kryje się w byciu dla innych. Większość ludzi w naszym życiu to jedynie przechodnie. Rodzina jest na całe życie, jest życiem.

Nie angażuj się w związek, jeśli nie jesteś zakochany i zdecydowany na bliskość innej osoby
Polubisz kogoś i myślisz: „Może warto dać mu szansę, może coś z tego będzie”. To nie jest dobry pomysł. Albo kogoś kochasz, albo nie. Nigdy nie udawaj zaangażowania. Nigdy nie wymyślaj, ani nie idealizuj więzi. To nie fair w stosunku do siebie samego, ale i do tej drugiej osoby. No i nikt nie lubi być zranionym. Z wiekiem rany goją się coraz wolniej, a bolą coraz bardziej.

Codziennie ćwicz
To ważne i prędzej, czy później to poczujesz. Zdrowe ciało w naszym życiu jest początkiem wszystkiego. Jeśli nie masz zdrowego, sprawnego ciała, nie dasz rady niczego w życiu zbudować. Nie musisz budować masy, ani bić rekordów. Nie chodzi o mistrzostwo, medale, czy podziw. Chodzi o elastyczność, grację, równowagę i sprawność, które w efekcie zapewniają wygodę życia.

Prowadź dziennik
Prowadzenie pamiętnika nie jest wcale zabawą dla dzieci, albo ludzi chorych. Dziennik pomaga lepiej zrozumieć codzienność. Pozwala lepiej zrozumieć siebie. Pozwala pamiętać to, co w życiu było dobre i ciekawe. Owszem, można zbierać i przeglądać zdjęcia, ale najważniejsze jest to, co kryje się za obrazem. Najważniejsza jest historia naszego życia, którą opowiadamy światu. Pamiętnik, dziennik pozwala też być lepszym pisarzem. „Ale ja nie chcę być pisarzem” - myślisz sobie. Nie musisz być pisarzem, ale będąc coraz lepszym narratorem, opowiadaczem, będziesz swoim życiem tworzył coraz ciekawszą historię.

Bądź wdzięczny
Mów „dziękuję” wszystkim, wszystkiemu i za wszystko. „Dziękuję za ten piękny dzień.” „Dziękuję za wiadomość.” „Dziękuję za to, że jesteś tu dla mnie.” „Dziękuję, że nie spotkało mnie nic gorszego.” Mów dziękuję ludziom, Bogu, światu. Ale nie zapominaj o sobie. Bądź wdzięczny sobie i siebie nagradzaj. Za to, że masz siłę się uśmiechać, gdy nie jest łatwo, szczególnie.

Nie przejmuj się tym, co ludzie myślą
Wszyscy w końcu umierają, czy naprawdę uważasz, że liczy się to, co ludzie myślę o tobie? A jeśli o tobie rozmawiają, to znaczy, że jesteś interesujący. Ciesz się tym.

Nie bój się większego ryzyka
Nie bądź mięczakiem. Zaryzykuj. Nic nie stracisz, a jeśli coś zyskasz, życie nabierze smaku. Tylko nie obawiaj się porażki i nie przywiązuj się do porażki. W życiu nie chodzi o sukces, chodzi o życie. Porażka jest tylko znakiem drogowym. Starość nie jest dla mięczaków. Starość jest krętą i wyboistą drogą, nie łatwo nią wędrować. Ale starość prowadzi przez piękne okolice. Nie skupiaj się na dziurach, na kamieniach, na przeszkodach. Zachwycaj się tym, co cię otacza. Aby zobaczyć coś naprawdę pięknego, czasami trzeba się wspiąć na drzewo. Zaryzykować upadek.

Wybieraj dziedzinę, nie zadanie
Jeśli chcesz być w czymś dobry, musisz poświęcić temu wiele lat. Nie osiągniesz niczego przeskakując z kwiatka na kwiatek. Wybierz dziedzinę, którą pokochasz, zacznij od podstaw, i ciesz się tym, co robisz, nie wypatrując szczytu. W końcu osiągniesz doskonałość. A jeśli nauczysz się cieszyć wspinaczką, a nie zdobyciem szczytu, radość będzie trwać dłużej.

Bądź liderem, prowadź
Gdy znajdziesz się w sytuacji, kiedy każdy wokół ciebie ogląda się na kogoś innego, odrzucając odpowiedzialność za siebie, nadszedł czas, byś to ty objął przywództwo. I bądź prawdziwym liderem, jeśli tylko zdecydujesz się nim zostać. Bycie liderem to nie nominacja, czy tytuł, to decyzja. Ale czasami twoją drużyną jesteś ty sam. Ta drużyna też potrzebuje lidera. Bądź nim. Inspiruj, bądź odpowiedzialny, uważny, troskliwy, pomysłowy. I zaufaj sobie. Lider musi ufać drużynie, drużyna musi ufać liderowi.

Pieniądze nie są takie ważne
Tak jest naprawdę, choć trudno w to uwierzyć i trzeba nauczyć się o nie dbać i je szanować. Ale nie wolno nam się od nich uzależnić, pozwolić im nami zawładnąć - w przeciwnym razie to rzeczy będą twoim właścicielem, a nie twoją własnością. Nie mieć pieniędzy we współczesnym świecie to wielki kłopot. Ale mieć ich wiele i nie korzystać z nich, to jeszcze większy kłopot. Najważniejsze, by być świadomym, że ani radość z życia, ani twoja godność nie są mierzone w pieniądzu.

Bądź miły i uprzejmy
Nie chodzi o to, byś stał się popychadłem. Nie musisz być kimś, kto przyjmuje każdą obelgę i na nią nie reaguje. Po prostu nie obrażaj ludzi, nie myśl, że jesteś od nich lepszy, nie zachowuj się jak idiota. Niech nie kierują tobą pretensje i żal, czy poczucie krzywdy. Bycie uprzejmym pozwala zachować równowagę. I ułatwia przejście pośród tłumu. Rozpychanie się jest tylko stratą energii. Rozpychając się może i szybciej przebrniesz przez tłum, ale możesz nie mieć sił, by się tym cieszyć.

Każdego dnia czegoś się ucz
Musisz trenować swój mózg, aby zachować czujność. Nie musisz codziennie czytać książek, rozwiązywać zagadek, a na pewno nie musisz dokonywać odkryć, aby się czegoś dowiedzieć lub nauczyć. Ucz się na swoich błędach. Ucz się od ludzi wokół siebie – otwórz się na to, czego inni mogą cię nauczyć. Każdy człowiek jest historią, z której można się czegoś nauczyć.

Odpocznij zanim się przemęczysz
Nawet jeśli kochasz swoją to, co robisz i każdy dzień wydaje się wakacjami, albo kiedy obowiązki same się narzucają, poświęcić trochę czasu na odpoczynek. Jesteś człowiekiem, a nie robotem, nigdy o tym nie zapominaj. Człowiek potrzebuje regeneracji, a nie ładowania baterii. Nicnierobienie wcale nie jest takie łatwe, a może być owocne.

Nikogo nie osądzaj
Tylko dlatego, że ludzie podejmują inne decyzje niż ty, nie znaczy, że są głupcami, że się mylą, albo że chcą ci coś zabrać. Nie wiesz wszystkiego o ludziach, dlatego nie osądzaj ich – pomóż im zrozumieniem celu, do którego dążą. Jeśli się z nimi nie zgadzasz, pozwól im iść własną drogą.

Pomyśl czasami o innych
Wystarczy zachować świadomość, uważność, to wszystko. Wszyscy mamy rodziny, rachunki do zapłacenia, swoje problemy. Nie zawsze wszystko dotyczy ciebie. Współczucie jest tym, czego najbardziej pragniemy od innych, bardzo rzadko dając je komukolwiek. Współczucie nie jest litością, ani tolerancją. Współczucie jest akceptacją człowieka pomimo słabości, a nie wbrew nim. Współczucie nie oznacza podnoszenia nikogo, wyciągania z dołka, współczucie to pozwolenie, by ktoś sam się podniósł, opierając się na twoim ramieniu.

Czasami daj coś komuś, nie oczekując niczego w zamian
Nie wszystko musi przynosić zysk, albo nie zawsze musisz być górą. Jeśli kierujesz się tylko oczekiwaniem korzyści, doznasz tylko rozgoryczenia i smutku. Spróbuj radości dawania. Jeśli pojawi się coś w zamian, to będzie miłe, a jeśli nie, to też świetnie.

Nasza gra nie ma końca
Jako gatunek jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, po prostu. Nie staraj się wszystkiego zrozumieć. Ciesz się samą podróżą. Nie zawsze udaje się dojść do celu, nie zawsze też tak naprawdę znamy swój cel. Nie zawsze też sami sobie cel wyznaczamy. Nie pojawiamy się na świecie z własnej woli, wyłącznie dla siebie samych.

Ciesz się tym, co małe
Nie lubię frazesów, ale ten jest prawdziwy. Dlaczego? Każdy twierdzi, że go rozumie, ale nikt się do niego nie stosuje i przez to cierpi. Ścigamy rzeczy wielkie i nie mamy czasu cieszyć się tym, co zdobyliśmy. Staramy się nie stracić, pilnujemy, aby nam czegoś nie zabrano. Dopóki jesteśmy zabiegani nie czujemy jej, ale prędzej czy później gorycz i poczucie pustki pochłania wszystko. W ostatnich chwilach życia nie będziemy w stanie ani wiele pochwycić, ani mocno ścisnąć. To, z czym odchodzimy może okazać się bardzo małe.

Nie bierz siebie nazbyt poważne
Tak, każdy z nas jest kimś wyjątkowym. Ludzie powinni nas traktować poważnie, słuchać, akceptować takimi, jakimi jesteśmy. Powinni okazywać nam szacunek. Ale na koniec dnia okazuje się, że każdy jest tylko mrówką pośród roju, każdy próbuje dogonić te same rzeczy. Uśmiechnij się do siebie.

Nie obwiniaj ludzi
O co ci chodzi? Chcesz kogoś ukarać? Nie rób tego, o ile nie masz odpowiednich narzędzi i nie mówisz tego głośno. Obwinianie innych po cichu kaleczy tylko twoją duszę. Ale też nie obwiniaj siebie - jesteś tylko człowiekiem. Szczególnie nie obwiniaj tych, którzy żyją złudzeniami, albo chorą ambicją władzy nad innymi. Oni bardzo cierpią, a ich cierpienie nie ma końca.

Twórz coś
Aby pozostawić po sobie jakieś dziedzictwo, nie możesz ot tak sobie kroczyć przez świat, musisz coś zrobić. Twórz muzykę, napisz książkę, zbuduj stół, cokolwiek. Poczujesz się dobrze ze sobą, a także dasz coś od siebie innym ludziom. Nie musisz tworzyć rzeczy wiekopomnych, ani zabiegać o podziw. Wystarczy, że sprawisz ludziom trochę radości.

Nie patrz za siebie zbyt długo i zbyt daleko
Rozmyślanie o przeszłości jest dobre tylko w jednym celu: by się czegoś nauczyć na przyszłość. Albo by opowiedzieć komuś ciekawą historię o dobrych, radosnych chwilach. O miłości. O przyjaźni. O tym, co piękne.

Działaj
Nie siedź, nie leż, zrób coś. Bez działania nie ma efektu. Bez działania nie ma radości.
Życie toczy się, czy cokolwiek robimy, czy nie. Życie dzieje się wokół nas i w nas. Ale nie zawsze jesteśmy surferami, jeśli dajemy się nieść fali życia. Aby być częścią życia, trzeba żyć.

Powyższe reguły dobrego życia na emeryturze spisałem korzystając z listy Dariusa Foroux, autora książki Massive Life Success.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Czy warto odzyskać zapomnianą wiedzę?

Nie da się tego ukryć, nie da się też temu zaprzeczyć, w ostatnich dwóch stuleciach nauka wykonała ogromny skok.

Wyjaśniliśmy wiele tajemnic natury, albo stworzenia jak kto woli. Zajrzeliśmy tu i tam w głąb i choć może nie do końca wszystko zrozumieliśmy, nauczyliśmy się niezwykłych rzeczy.

Nauczyliśmy się rozbierać rzeczy na czynniki pierwsze, a inne syntetyzować niemal z niczego.

Nauczyliśmy się przedłużać życie, dawać życie, a nawet zbudowaliśmy sztuczną inteligencję.

I gdzieś w tej pogoni za postępem nauki coś zgubiliśmy…


Zgubiliśmy naturę (naturalność?), zmieniając środowisko w zaledwie ogromny magazyn energii i surowca.
Zgubiliśmy kulturę, zastępując ją technologią.
Zgubiliśmy mądrość, przekształcając ją w obieg i dostępność informacji.

W czasach, kiedy wiedza nie była ani tak powszechna, ani nawet tak dostępna, mądrość płynęła z doświadczenia, zatem przypisywano ją wiekowi (starości).
Przywódcą grupy, klanu, plemienia, społeczności, mógł być i musiał być ktoś silny i sprawny, kto cieszył się posłuchem, kto dawał innym poczucie bezpieczeństwa. Ale nawet ktoś taki bez skrępowania, zażenowania, wstydu i poczucia utraty godności słuchał rad starszych ludzi, którzy znali i pamiętali przeszłość i potrafili wyciągać z niej wnioski, a nawet na jej podstawie przewidywać przyszłe zdarzenia. Ludzi, którzy posiadali mądrość, bo byli po prostu starzy.
Mądrość nie była jednak prostym wynikiem jednostkowego doświadczenia.
Mądrość przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie, jako tradycję, a nawet w swoisty sposób przygotowywano młodszych do przyjęcia mądrości.
Mądrość była zapisywana, ale kryła się za słowami, nie w słowach.
Mądrość budziła respekt i cieszyła się szacunkiem.

Mądrość dotyczyła rzeczy wielkich i ważnych, ale także skromnych i błahych, dotyczyła codzienności.
Pozwalała współżyć w zgodzie z naturą, a nie tylko wykorzystywać, eksploatować naturę.
Była mądrość państwa i była mądrość rodziny, domostwa.

Dziś, kiedy wiedzą, i rozległą i głęboką, możemy dysponować na każde niemal zawołanie, w dowolnej chwili (wystarczy smartfon, dostęp do wifi i umiejętność korzystania z przeglądarki internetowej), mądrość straciła na wartości.
Niekiedy wydaje mi się, że nadzwyczaj łatwo wyrzekliśmy się jej.
Nawet seniorom nie zależy dziś na mądrości.
O wiele większe zadowolenie sprawia im prezentowanie swojej żywotności, sprawności, urody, przebojowości, aniżeli mądrości.
Coraz częściej zdarza się seniorom dość swobodne podejście do prawdy i brak metodologicznej ortodoksji w opisywaniu rzeczywistości. Coraz częściej wolą chwalić się tym, że potrafią posługiwać się językiem młodzieżowym i myśleć w równie uproszczony, młodzieżowy sposób, aniżeli dostrzec mądrość starości.
Uciekając od starości, uciekamy także od mądrości.

Z drugiej strony, coraz więcej młodych – żyjących z dala od swoich dziadków – tęskni za naturą i mądrością.
Chcieliby żyć zdrowo, otoczeni naturą, bez pośpiechu, wolni od presji, a nawet od dominującej nad nami technologii.
Czasami prowokuje ich do takiej postawy utrata pracy, brak dochodów, banalna niemożność korzystania z technologii, czasami chęć sprawdzenia się. A niekiedy rozsądek, bo co jeśli kiedyś, gdzieś, z jakiegokolwiek powodu zabraknie energii i komputery się wyłączą?..
Zaczynają zatem poszukiwać wiedzy dawnych czasów. Prostych umiejętności, nieskomplikowanych narzędzi. I sprytnych rozwiązań, które nie niszczą środowiska, w którym żyjemy.

I chodzi nie tylko o zdrową dietę, naturalną, a nie wysoce przetworzoną żywność.
Decydują się na stosowanie zamiast wyszukanej, ale szkodliwej chemii, mniej może efektownych, ale o wiele zdrowszych dla środowiska naturalnych preparatów.
Jeśli mają możliwość, pytają swoich rodziców, dziadków, pradziadków, sięgają do starych, zakurzonych publikacji. A przede wszystkim do Internetu, rzecz jasna.

Osobiście popieram taką postawę, a nawet do odzyskiwania zapomnianej wiedzy gorąco namawiam.
Namawiam przede wszystkim kluby seniora, aby organizowały specjalne sekcje, komisje śledcze, które zbudują społeczne archiwum zapomnianej wiedzy.
Nie tylko archiwa tajnych służb kryją pasjonujące informacje – także stare notatniki, czy zakamarki pamięci.
Warto je spisać i zachować dla późnych wnuków…

* * *

Jako przykład takiej zapomnianej wiedzy, przedstawiam znaleziony w sieci zestaw możliwości wykorzystania octu jabłkowego.
Takie nic, a jakże przydatne…

Do czego przydaje się w domu ocet jabłkowy?

  • Łagodzi ból gardła
Ocet jabłkowy ma zaskakująco szeroki wachlarz właściwości, na przykład może służyć zwalczaniu zarazków i bakterii.
Gdy czujesz ból lub dyskomfort w gardle, spróbuj zmieszać 1/4 szklanki octu jabłkowego ze szklanką ciepłej wody. A potem płucz gardło tą miksturą raz na godzinę. Ocet jabłkowy z pewnością uwolni gardło od zarazków.

  • Uwalnia od zgagi
Po ocet jabłkowy można sięgnąć zamiast po środki zobojętniające, w celu pozbycia się zgagi.
Niestrawność i zgaga często spowodowane są zbyt małą ilością kwasów w żołądku, a nie ich nadmiarem.
Ocet jabłkowy może ułatwić trawienie, rozkładając ciężkostrawne składniki potraw.
Gdy masz problemy żołądkowe, spróbuj wziąć łyżeczkę octu jabłkowego z wodą.
Ta informacja może być szczególnie istotna w obliczu doniesień naukowych, że powszechnie stosowane tabletki na niestrawność o 44% podnoszą ryzyko wystąpienia demencji.

  • Udrażnia zatkany nos
Ocet jabłkowy może być również stosowany do skutecznego leczenia zakażenia zatok.
Zawiera witaminy B i E, wapń, potas i magnez – które oczyszczają zatoki i łagodzą objawy alergii, pomagają pozbyć się wyprysków.
Ocet jabłkowy ma stosunkowo wysoki poziom pH, co wzmacnia błonę śluzową i powstrzymuje rozwój bakterii.
Wystarczy łyżeczka octu jabłkowego na szklanką wody do picia, aby udrożnić zatkany nos.

  • Uwalnia od łupieżu
Ocet jabłkowy pomaga w leczeniu łupieżu.
Wysoki poziom pH octu dobrze działa na skórę głowy, zapobiegając rozwojowi drożdży i bakterii.
Wystarczy zmieszać 1/4 szklanki octu jabłkowego z 1/4 szklanki wody i spryskać mieszanką głowę, owinąć włosy ręcznikiem na 15 minut, na koniec spłukać.

  • Łagodzi nocne skurcze nóg
Nocne skurcze nóg mogą oznaczać, że masz niski poziom potasu w organizmie.
Zmieszaj dwie łyżki octu jabłkowego z łyżeczką miodu i jedną szklanką ciepłej wody.
Wysoki poziom potasu w occie jabłkowym pomoże ukoić wszelkie nocne skurcze nóg.

  • Łagodzi swędzenie skóry
Ocet jabłkowy jest bardzo skutecznym środkiem antyseptycznym i ma właściwości przeciwgrzybiczne. Przez co może być przydatny, gdy dokucza nam swędzenie lub pieczenie skóry.
Można go stosować na własnej skórze, a nawet przecierać suchą, swędzącą skórę zwierząt.
Wystarczy skropić wacik kilkoma kroplami nieprzefiltrowanego octu jabłkowego i posmarować świerzbiący obszar.

  • Usuwa brodawki i znamiona
Brodawki mogą pojawiać się na ciele w dowolnym miejscu na ciele. Są skutkiem działania wirusa HPV, który atakuje nas przez drobne skaleczenia i zranienia na skórze.
Aby usunąć brodawki, zmieszaj jedną szklankę octu jabłkowego z wodą i wacikiem nanieś go na skórę.
Można też codziennie przez 20 minut przed snem moczyć znamię w rozcieńczonym occie lub stosować okład, tak długo, aż zmiany nie znikną.

  • Uwalnia od przykrego zapachu stóp
Ocet jabłkowy skutecznie zwalczać bakterie, które powodują nieprzyjemny zapach stóp, przez naturalizację poziomu pH skóry.
Wystarczy namoczyć chusteczki dla niemowląt w szklance octu jabłkowego i włożyć na noc do lodówki. Przecieraj nasączoną chusteczką podeszwy stóp tak często, jak potrzebujesz.
Można też moczyć nogi bezpośrednio w wodzi z dodatkiem octu jabłkowego.

  • Uwalnia od wzdęcia i gazów jelitowych
Ocet jabłkowy zalecany jest także przy problemach trawiennych.
Aby zapobiec wzdęciom i gazom, można wypić szklaneczkę rozcieńczonego octu jabłkowego przed posiłkiem. To ożywi twój system trawienny.

  • Neutralizuje nieprzyjemne zapachy w domu
Zamiast wydawać pieniądze na coraz droższe odświeżacze powietrza, można wykorzystać do neutralizacji przykrych zapachów w domu ocet jabłkowy.
Zmieszać szklankę octu z jabłek ze szklanką wody i rozpylić w całym mieszkaniu.

  • Jest nietoksycznym środkiem czyszczącym
Ocet jabłkowy może zdziałać cuda jako uniwersalny środek czyszczący.
Czysty ocet jabłkowy zawiera silne składniki antybakteryjne, których środki chemiczne nie mają w swoim składzie.
Wystarczy połączyć równe części ocet jabłkowy i wody, aby utworzyć domowy roztwór czyszczący, oraz stosować go do usuwania brudu i plam. Ma tę zaletę, że zapach szybko wietrzeje i nie jest szkodliwy dla nikogo.

  • Odblokowuje odpływ ściekowy
Nie wszystkie zatkane odpływy muszą być czyszczone silnie aktywną chemią.
Wymieszać pół szklanki sody oczyszczonej ze szklanką octu jabłkowego, a następnie wlać roztwór do odpływu. Powstanie efekt „wulkanu”, który udrożni rury.

  • Usuwa pleśń
Ocet jabłkowy można wykorzystać do usunięcia pleśni, wystarczy nanieść go pędzlem na grzyb i pozostawić do wyschnięcia.
W przeciwieństwie do chemicznych preparatów, takich jak wybielacz, ocet jabłkowy jest całkowicie nietoksyczny, a jednocześnie w 80% skuteczny.
Jeśli czyszczenia wymaga coś bardziej specyficznego, na przykład zasłona prysznicowa, wystarczy wrzucić ją do pralki i dodać 1/2 szklanki sody oczyszczonej i szklaneczkę octu do płukania.

  • Usuwa zagniecenia na odzieży
Istnieje prosty sposób, by pozbyć się zagnieceń na odzieży bez użycia żelazka.
Wystarczy zmieszać ocet jabłkowy z wodą w proporcji jeden do trzech w butelce ze sprayem, spryskać zagniecenia i rozwiesić do wysuszenia.

  • Usuwa plamy na meblach
Ocet jabłkowy może być magicznym sposobem na pozbycie się plam z mebli i dywanów.
Wystarczy przetrzeć zabrudzone miejsce szmatką, namoczoną w roztworze octu z dodatkiem kilku łyżek soli, pozostawić do wyschnięcia, a na koniec odkurzyć.




* * *

Oto przykład wiedzy zapomnianej, która może dla wielu być zaskoczeniem.
Może nie jest to wiedza istotna, ale z pewnością może być przydatna.
Śmiejemy się, gdy na pytanie: „Skąd się bierze mleko?” małe dziecko odpowiada: „Ze sklepu”, ale kto odpowiada za wiedzę małego dziecka?
Czy czasem nasza wiedza codzienna – w swej dominującej części – nie bierze się nie z doświadczenia, wnikliwych przemyśleń, ale z reklamowych ulotek, promocyjnych materiałów, czy mało wnikliwych dziennikarskich materiałów?
Ile wiedzy zgubiliśmy, zapomnieliśmy, odrzuciliśmy?
Może wart ją odzyskać? Choćby po to, by odłożyć do archiwum, może kiedyś, komuś się przyda.

Może kiedyś, w dalekiej przyszłości, ponownie nauczymy się korzystać z mądrości starców, nauczymy się szanować mądrość starców, i będziemy doceniać starość za mądrość wieku?..

niedziela, 21 lutego 2016

Czy seniorzy mogliby uczyć sztuki rozmawiania?

Bardzo poważne naukowe badania dowodzą, że seniorzy nie muszą być - i najczęściej nie są - gorszymi i mniej wydajnymi pracownikami od ludzi młodych, czy osób w średnim wieku.

Owszem, są słabsi, mniej sprawni, niekiedy nieco wolniejsi, czasami gorzej porozumiewają się z elektronicznymi urządzeniami, ale za to lepiej radzą sobie z konfliktami, popełniają mniej błędów, bo są bardziej uważni i mniej kombinują jak pójść na skróty.

Są też w swojej pracy bardziej rzetelni, lojalni, odpowiedzialni.

Najlepiej pokazuje to film „The Intern” („Stażysta”), w którym tytułową postać kreuje Robert de Niro (który to film gorąco polecam, szczególnie niezwykle interesujący proces rekrutacji stażysty-seniora…).


Niestety, społeczny stereotyp koncentruje naszą uwagę na deficytach – na słabości kondycji fizycznej (jakże naturalnej, ale wcale nie oczywistej), na problemach poznawczych (które mogą równie dobrze wynikać z błędnych założeń i złej metodologii, czy niewłaściwej organizacji pracy, a nie cech osobowych seniora), czy ograniczonej dyspozycyjności (i zwiększonego ryzyka wypadku w pracy).
To wszystko powoduje, że seniorzy są wypychani z rynku pracy na emeryturę, która stała się obowiązkiem, zesłaniem, a przestała być prawem, czy przywilejem wieku. A ponadto, emerytura traktowana jest nadal li tylko jako świadczenie socjalne lub charytatywna działalność państwa.
A przecież wielu seniorów może zaoferować wiedzę i doświadczenie, którego młody pracownik w żaden sposób mieć nie może. Wystarczy tylko stworzyć seniorowi odpowiednie warunki pracy i zwolnić z obowiązku „pracy na pełnym etacie”, w określonym wymiarze godzin, w określonym miejscu, w określony sposób.
Badania naukowe wskazują, że seniorzy mogą być najbardziej użyteczni w sytuacji kryzysowej lub konfliktowej, bo dysponują lepszymi kompetencjami komunikacyjnymi.
Potrafią szybciej opracować wyjście kompromisowe, uważniej słuchają, zatem lepiej rozumieją potrzeby, oczekiwania, cele także młodszych współpracowników.

Owszem, obraz medialny seniorów jest drastycznie odmienny.
Gdyby opierać się na nim, seniorze jawią się jako zgorzkniali, zrzędliwi, wiecznie niezadowoleni i nieszczęśliwi ludzie, skupieni na swoich chorobach, biedzie, pełni pretensji i żalu.
Tak też zdają się widzieć seniorów politycy.
Jeśli jednak uwierzyć naukowym badaniom, seniorzy mogliby być znakomitymi mediatorami, trenerami i asystentami.
A także mogliby uczyć młodych ludzi dawno zapomnianej sztuki – sztuki konwersacji.

* * *

A oto krótki wykład Celeste Headlee o sztuce rozmowy z zakończonej właśnie konferencji TED w Vancouver.
Ponieważ nie ma jeszcze oficjalnego tłumaczenia na polski, pozwoliłem sobie opracować własny transkrypt.

No dobrze, chcę zobaczyć ręce w górze. Ilu z was wykluczyło kogoś ze znajomego na Facebooku, bo powiedział coś niewłaściwego na temat polityki lub religii, opieki nad dziećmi, czy żywienia?
A ilu z was zna przynajmniej jedną osobę, której unika, bo po prostu nie chce z nią rozmawiać?
Wiecie, kiedyś, aby rozmowa była miła, wystarczyło stosować się do zaleceń Henry’ego Higginsa z „My Fair Lady”: „Trzymaj się pogody i zdrowia”.
Ale obecnie, za sprawą zmian klimatu i przeciwników szczepień, te tematy …również nie są bezpieczne.
W świecie, w którym żyjemy, każda rozmowa może przerodzić się w kłótnię. To świat, w którym politycy nie potrafią mówić do siebie i w którym nawet najbardziej błaha kwestia rozbudza namiętności i jest okazją do walki z kimś. I to nie jest zdrowe.
Pew Research przebadał 10.000 dorosłych Amerykanów i okazało się, że jesteśmy obecnie bardziej spolaryzowani, bardziej podzieleni, niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Jesteśmy mniej skłonni do kompromisu, co prowadzi do tego, że nie słuchamy siebie nawzajem. I podejmujemy decyzje o tym, gdzie zamieszkać, kogo poślubić, a nawet kto będzie naszym przyjacielem, w oparciu o to, w co już wierzymy. Co oznacza, że słuchamy tylko siebie samych.
Rozmowa wymaga równowagi pomiędzy mówieniem i słuchaniem, a my tę równowagę gdzieś po drodze zgubiliśmy.
Po części to winna technologii. Smartfonów, które każdy z nas ma w ręku, albo w zasięgu ręki, na tyle blisko, że można po nie sięgnąć bardzo szybko. Według Pew Research, około jedna trzecia amerykańskich nastolatków wysyła więcej niż sto esemesów dziennie. I wielu z nich, niemal większość z nich, jest bardziej skłonna napisać do swoich przyjaciół sms, niż porozmawiać twarzą w twarz.
Opisano to w książce Atlantyk. Napisał ją nauczyciel liceum, Paul Barnwell. Dla swoich dzieci wymyślił zadanie - projekt komunikacyjny. Chciał nauczyć je, jak mówić na określony temat bez korzystania z notatek. Stwierdził on:
„Zdałem sobie sprawę, że umiejętność rozmawiania może być najbardziej zapomnianą osobniczą umiejętnością, której powinniśmy się nauczyć. Każdego dnia dzieci spędzają wiele godzin angażując się w pomysły, którymi wymieniają się w sieci, ale rzadko mają okazję do doskonalenia swoich umiejętności interpersonalnych i komunikacyjnych. Może to śmieszne pytanie, ale musimy je sobie zadać: Czy w XXI wieku są jakieś ważniejsze umiejętności niż zdolność utrzymania spójnej, pełnej zaufania rozmowy?”
Zarabiam mówieniem do ludźmi: noblistów, kierowców ciężarówek, miliarderów, nauczycieli przedszkolnych, głów państw, hydraulików.
Rozmawiam z ludźmi, których lubię. Rozmawiam z ludźmi, których nie lubię.
Rozmawiam z pewnymi ludzi, z którymi głęboko nie zgadzam się na poziomie osobistym. Ale wciąż cieszy mnie rozmowa z nimi.
Chciałabym poświęcić 10 minut na wyjaśnienie, jak należy mówić i jak należy słuchać.
Wielu z was słyszało mnóstwo porad, jak to należy patrzeć rozmówcy w oczy, przygotować sobie wcześniej ciekawe tematy do omówienia, jak wyglądać, kiwać głową i uśmiechać się, aby rozmówca czuł, że uważnie go słuchasz, jak powtarzać to, co właśnie się usłyszało, albo jak to podsumować. Chcę, byście o tym wszystkim zapomnieli. To tylko bzdury.
Nie ma powodu uczyć się, jak okazać, że uważnie słuchasz, o ile rzeczywiście uważnie słuchasz.
Jako osoba, która profesjonalnie przeprowadza wywiady, wykorzystuję te same umiejętności, co w codziennym życiu. Zatem, mam zamiar nauczyć was, jak przeprowadzać wywiady z ludźmi, i tego, co faktycznie pomoże wam stać się lepszymi rozmówcami. Nauczyć, jak prowadzić rozmowę bez marnowania czasu, bez uczucia znużenia, i Boże broń, bez obrażania kogokolwiek.
Każdy z nas wie, kiedy rozmowa jest naprawdę wspaniała. Każdemu wcześniej się to przydarzyło. Wiemy, jak to jest. To rodzaj rozmowy, kiedy odchodzimy z poczuciem zaangażowania w rozmowę i zainspirowani rozmową, albo kiedy czujemy, że zbudowaliśmy prawdziwą więź, albo osiągnęliśmy pełne zrozumienie. Nie ma powodu, dla którego większość naszych kontaktów z ludźmi nie mogłaby być właśnie taka.
A zatem jest 10 podstawowych reguł. Zamierzam omówić każdą z nich, ale szczerze mówiąc, jeśli wybierzecie i opanujecie tylko jedną z nich, to już będziecie cieszyć się polepszeniem jakości waszych rozmów.
Reguła numer jeden: Nie staraj się być wielozadaniowa. I nie mam na myśli po prostu odłożenia telefonu komórkowego, albo tabletu, albo kluczyków, czy cokolwiek tam trzymacie w swojej dłoni. Mam na myśli bycie obecnym. Skupienie się na tej właśnie chwili. Nie myśl o swojej sprzeczce z szefem. Nie myśl o tym, co zjesz na kolację. Jeśli chcesz skończyć rozmowę, po prostu przestań rozmawiać, ale nie rozmawiaj na pół gwizdka.
Reguła numer dwa: Nie przemawiaj. Jeśli chcesz wygłosić swoją opinię bez jakiejkolwiek szansy na odpowiedź lub komentarz, lub sprzeciw, lub zmianę, pisz bloga.
Istnieje naprawdę dobry powód, dla którego nie wpuszczam ekspertów na moje spotkania: Są naprawdę bardzo nudni. Jeśli są konserwatystami, mówią, że nienawidzą Obamy i bonów żywnościowych, i aborcji. Jeśli są liberałami, opowiadają jak nienawidzą wielkich banków i korporacji naftowych i Dicka Cheney’a. Eksperci są całkowicie przewidywalni. A wy nie chcecie być takimi.
Do każdej rozmowy musisz przystąpić z założeniem, że możesz się czegoś z niej nauczyć. Słynny terapeuta M. Scott Peck powiedział, że prawdziwe słuchanie wymaga odsunięcia siebie na bok. Czasami to znaczy odłożenie na bok swoich osobistych opinii. Powiedział, że wyczuwając tę akceptację, rozmówca będzie mniej skrępowany i bardziej prawdopodobne jest, że otworzy zakamarki swego umysłu wobec słuchacza.
Zatem, raz jeszcze, załóż, że z rozmowy możesz się czegoś nauczyć.
Bill Nye: „Każdy, kogo kiedykolwiek spotkasz, wie coś, czego ty nie wiesz”.
I jeszcze to: „Każdy jest ekspertem w jakieś sprawie”.
Reguła numer trzy: używaj pytań otwartych. W tym przypadku, bierz przykład z dziennikarzy. Zacznij od pytania: kto, co, kiedy, gdzie, dlaczego i jak.
Jeśli w skomplikowanej kwestii masz zamiar uzyskać prostą odpowiedź, zadaj proste pytanie.
Jeśli zapytam:, „Czy byłeś przerażony?” – odpowiadasz na najważniejsze słowo. W tym pytaniu  jest to „przerażony”. Odpowiedź brzmi „Tak, byłem” lub „Nie, nie byłem.”
„Czy byłeś zły?” „Tak, byłem bardzo zły.
Pozwólcie im to opisać. Tylko oni mogą to zrobić..
A spróbuj zadać pytanie w stylu: „Jak tam było?” „Jak to rozumiesz?” Wtedy rozmówca być może będzie musiał zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o tym, a ty przecież chcesz uzyskać znacznie bardziej interesującą odpowiedź.
Reguła numer cztery: Podążaj za rozmówcą. Oznacza to, że myśli przychodzą nam do głowy i trzeba pozwolić im wyjść z umysłu. Często słyszymy wywiady, w których gość mówi przez kilka minut, a gospodarz po chwili wraca i zadaje pytanie, które wydaje się, że pochodzi znikąd, albo że gość na nie już wcześniej odpowiedział. Oznacza to, że gospodarz zapewne przestał słuchać dwie minuty temu, ponieważ myślał o tym, jak zadać bardzo sprytne pytanie, które po prostu był zobowiązany, albo wcześniej zdecydowany zadać.
I my robimy dokładnie to samo. Siedzimy i prowadzimy z kimś rozmowę i wtedy przypominamy sobie, jak to kiedyś spotkaliśmy Hugh Jackmana w kawiarni.
I przestajemy słuchać. Opowieści i pomysły będą przychodzić do ciebie. Trzeba pozwolić im pojawiać się i pozwolić im znikać.
Reguła numer pięć: Jeśli nie wiesz, powiedz, że tego nie wiesz. Teraz ludzie w radiu, zwłaszcza w moim radiu, są znacznie bardziej świadomi, że są nagrywani, a więc bardziej uważają na to, co mówią, kiedy są ekspertami i twierdzą, że wiedzą na pewno.
Rób tak. Uważaj na słowa, bądź ostrożny. Rozmowa nie powinna być tania.
Reguła numer sześć: Nie porównuj swojego doświadczenia z rozmówcą. Jeśli rozmawiasz z kimś, kto stracił członka rodziny, nie zaczynaj rozmowy od odwołania się do czasu, gdy ty straciłeś kogoś bliskiego. Jeśli rozmawiasz o kłopotach, które ktoś ma w pracy, nie mów mu o tym, jak bardzo nienawidzisz własnej pracy. To nie to samo. To nigdy nie jest to same.
Każde doświadczenie jest wyjątkowe i osobiste. I co ważniejsze, nie chodzi o ciebie. Nie musisz odwoływać się do swego doświadczenia, aby udowodnić, jak jesteś niesamowity i ile wycierpiałeś. Ktoś zapytał Stephena Hawkinga, ile wynosi jego IQ, a on odpowiedział: „Nie mam pojęcia. Ludzie, którzy chwalą się swoim IQ są przegrani.”
Rozmowa nie jest okazją do promocji siebie.
Reguła numer siedem: Staraj się nie powtarzać tego, co powiedziałeś. To protekcjonalne i to naprawdę nudne, a my często tak robimy. Zwłaszcza w rozmowach z podwładnym lub w rozmowach z naszymi dziećmi, mamy zadanie do wykonania, więc po prostu w kółko przeformułowujemy jedną myśl. Nie rób tego.
Reguła numer osiem: Pozbądź się chwastów. Szczerze mówiąc, ludzie nie dbają o lata, nazwiska, daty, o wszystkie te szczegóły, które zaprzątają twoją uwagę. Nie obchodzi ich to. Jedyne o co dbają, to wy. Dbają o to, czy jesteście do siebie podobni, czy macie coś ze sobą wspólnego. Więc zapomnij o szczegółach. Zostaw je poza rozmową.
Reguła numer dziewięć: To nie ostatnia, ale najważniejsza zasada. Słuchaj. Nie potrafię powiedzieć, jak wiele naprawdę ważnych osób stwierdziło, że słuchanie jest bodaj najbardziej istotną, najważniejszą naszą umiejętnością, którą możemy doskonalić.
Buddha powiedział, a ja to parafrazuję: „Jeśli twoje usta są otwarte, nie uczysz cię”.
Calvin Coolidge powiedział: „Nigdy, żaden człowiek, nie słyszał swego zakończenia”.
Dlaczego nie słuchamy siebie nawzajem?
Po pierwsze, wolimy mówić. Kiedy mówię, to mam kontrolę. Jeśli nie jestem zainteresowany, niczego słuchać. To ja jestem w centrum uwagi. Wzmacniam poczucie własnej tożsamości.
Ale jest też inny powód: Rozpraszamy się.
Przeciętny człowiek wypowiada około 225 słów na minutę, ale usłyszeć może do 500 słów na minutę. Tak więc, nasze umysły zostają wypełnione tymi pozostałymi 275 słowami.
I zauważcie - to wymaga wysiłku i energii, aby faktycznie zwrócić uwagę na kogoś, a jeśli nie potrafisz tego zrobić, po prostu nie ma rozmowy. Są tylko dwie osoby wykrzykujące luźno powiązane zdania w tym samym miejscu.
Trzeba słuchać siebie nawzajem.
Stephen Covey ujął to bardzo pięknie. Powiedział:
 „Większość z nas nie słucha z zamiarem zrozumienia. Słuchamy z zamiarem udzielenia odpowiedzi.
Jest jeszcze jedna zasada. Reguła numer 10. I to jest ta istotna: Streszczaj się.
„Dobra rozmowa jest jak minispódniczka; wystarczająco krótka, aby utrzymać zainteresowanie, ale wystarczająco długa, aby pokryć temat.” 
Tak mówi moja siostra
Wszystko sprowadza się do tej samej podstawowej idei – to jest najważniejsze: bądź zainteresowany innymi ludźmi.
Wiecie, dorastałam u boku bardzo sławnego dziadka i to był rodzaj rytuału w moim domu. Kiedy ludzie przychodzili porozmawiać z moimi dziadkami, a potem wychodzili, mama pojawiała się u nas i mówiła: „Czy wiecie, kto to był? To była wicemiss Ameryki. To był burmistrz Sacramento. Ta pani zdobyła Nagrodę Pulitzera. To rosyjska balerina.”
W pewien sposób dorastałam zakładając, że każdy człowiek kryje w sobie jakieś niesamowite rzeczy. I szczerze mówiąc, myślę, że to czyni mnie lepszym rozmówcą. Trzymam gębę na kłódkę tak często, jak to tylko możliwe, jednocześnie otwieram swój umysł, i zawsze jestem gotowa być zaskoczoną, i nigdy nie jestem rozczarowana rozmową.
Zróbcie to samo. Wyjdźcie rozmawiać z ludźmi, słuchać ludzi, a co najważniejsze, bądźcie przygotowani, że zostaniecie zadziwieni.
Dziękuję.




* * *

 A zatem, odrzućmy obraz medialny seniora.
Odwołajmy się do naukowego doświadczenia.
I skoro nie możemy uczyć się sztuki rozmowy z mediów, od polityków, nawet od intelektualistów,
odwołajmy się do dziadków i babć.
Czy seniorzy mogliby uczyć sztuki rozmawiania?