Po pierwsze odnoszę wrażenie, że największe kłopoty z pamięcią mają moi rówieśnicy.
Początkowo sądziłam, że to moja przypadłość – nagle nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie co położyłam, ale to drobiazg, to się zdarza. Gorzej, że nagle zapomniałam, o której zaczynam lekcje hiszpańskiego, na który chodzę dwa razy w tygodniu od miesiąca. Takie „zaniki” pamięci zdarzają mi się, więc zaczęłam podejrzewać, że może to jakiś guz, albo coś równie okropnego.
Byłam naprawdę zaniepokojona, więc podzieliłam się z przyjaciółmi swoimi obawami.
– Co ty! – usłyszałam w odpowiedzi i posypały się opowieści moich rówieśników: ten zatankował zamiast benzyny ropę, bo kiedyś miał diesla, inny pomylił datę urodzin żony o miesiąc, ktoś inny zostawił zakupy w sklepie. Zapominają o wizytach u lekarzy, o spotkaniach, nie pamiętają książek, które dopiero co przeczytali!
Dlaczego? Myślę, że żyjemy w takim napięciu i stresie, niepewni jutra, że nasz mózg po prostu odpoczywa w każdej wolnej chwili. Po prostu się wyłącza na chwilkę, żeby odsapnąć. Jesteśmy atakowani niewyobrażalną ilością informacji, których w większości nie potrzebujemy.
Moja mama żyje sobie powolutku, czyta, chodzi na spacerki i spotyka z przyjaciółmi. Co prawda nie potrafi obsłużyć komputera, ale pamięta książki, które przeczytała, filmy, które obejrzała i potrafi o nich pięknie opowiadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.