Znalazłem wiersz pod tytułem "Opiekun" - napisał go Lee McCurley - spolszczyłem, choć nie przetłumaczyłem.
Podoba mi się, bo pokazuje zupełnie inną perspektywę opieki.
Opieka to nie tylko troska i poświęcenie. To nie obowiązek do spełnienia.
Być opiekunem to iść przez życie - ciemnym korytarzem (szczególnie w demencji) - z chorym u boku.
Iść przez życie chorego, ale także przez własne.
Czyja droga jest ważniejsza?
Czyj jest cel?
Czyje będzie spełnienie?
Kiedy jestem starym człowiekiem, nie chorym, ale niedołężnym; nie w pełni sprawnym z powodu wieku, chcę iść długo, powoli i chcę zajść jak najdalej. Cieszę się, jeśli mogę się wesprzeć na czyimś ramieniu, ale wolałbym mieć po prostu towarzysza w drodze...
Kiedy jestem zmuszony się kimś opiekować, chcę jak najlepiej dla bliskiej mi osoby. Ale chcę też żyć własnym życiem. Spełnić swój obowiązek i wrócić do siebie. Ale co to znaczy, to moje "ja" u boku starego człowieka?
Jeśli czas opieki trwa długo, nie idę już własną drogą. Idę jego drogą.
Cel starości jest znany, a jaki jest mój cel?
Dokąd zmierzam idąc drogą starości, która nie jest moja?
Jestem opiekunem, strażnikiem, przewodnikiem,
z tobą u mego boku idę korytarzem,
uśmiech, śmiech, dłonie nasze się splatają,
patrzę jak z twarzy twojej lęki umykają.
Jestem opiekunem, strażnikiem, przewodnikiem,
z tobą u mego boku idę korytarzem,
jestem twoją busolą, gwiazdą świecącą na niebie,
staram się, byś także jutro pamiętała siebie.
Jestem opiekunem, strażnikiem, przewodnikiem,
z tobą u mego boku idę korytarzem,
zdjęcia, listy, muzyka przeszłości,
ożywiają twój umysł, by zaznał radości.
Jestem opiekunem, strażnikiem, przewodnikiem,
z tobą u mego boku idę korytarzem,
układu naszych nocy nie skróci
światło poranka, które wkrótce powróci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.