niedziela, 6 grudnia 2015

Co sprawia, że jesteśmy piękni bez względu na wiek?

Dawno, dawno temu, znajoma wyjaśniła mi, kiedy związek kobiety i mężczyzny zaczyna się starzeć i – jej zdaniem – rozpadać.

Stwierdziła, że jest to chwila, gdy mężczyzna, patrząc na twarz swojej ukochanej, sugeruje jej, by odrobinę się podmalowała, choć przez lata zapewniał, że woli ją naturalną, bez makijażu.

Znajoma twierdziła, że właśnie wtedy mężczyzna przestaje widzieć w partnerce ukochaną dziewczynę, a zaczyna dostrzegać starzejącą się kobietę.

Czy taka jest prawda? Nie wiem. Być może po prostu dostrzega w jej oczach zmęczenie, odrobinę smutku, pewien dystans, i sam odczuwa niepokój. Niekoniecznie musi myśleć o zmarszczkach. W końcu i jemu czas odcisnął piętno na twarzy.


Ta rozmowa przypomniała mi się, gdy natrafiłem w sieci na tekst Emily Morrison „7 rzeczy, które czynią kobietę piękną, a czego make-up uczynić nie zdoła”.

Twierdzenie mojej znajomej trudno dziś zweryfikować, bo nawet nastolatki nie wyobrażają sobie dziś wyjścia do szkoły bez makijażu.
Emily Morrison zauważa w nim, że większość kobiet tkwi w przekonaniu, iż klucz do ich urody spoczywa na dnie kosmetyczki.
Milion i jeden powodów sprawia, że kobiety chcą w to wierzyć.
Kobiety – to nie tylko feministyczny pogląd - oceniane są głównie na podstawie wyglądu.
Ale czy aby tylko kobiety?
Popkultura i media propagują i promują ten sposób patrzenia na siebie i innych.
Uroda, wizerunek są tym, co zastąpiło osobowość. Niby każdy chce ukazać światu siebie, ale tak naprawdę równamy do miary wyznaczanej przez media.
A korzysta na tym przemysł kosmetyczny, bezwstydnie wykorzystując reklamy, pokazujące jak wyglądamy przed i po zastosowaniu jakiegoś cudownego, niemal magicznego, specyfiku, który choć naturalnego pochodzenia i bez konserwantów kosztuje bajońskie sumy.

Emily Morrison sprzeciwia się temu. Twierdzi, że prawdziwe piękno nie pochodzi od szminki, tuszu do rzęs, kredki do oczu, czy pudru, czy nawet jakiegokolwiek kremu.
Jej zdaniem siedem elementów sprawia, że kobieta jest, a nie tylko wydaje się być, piękną.
I to w bardziej trwały sposób niż oferuje makijaż.
A przede wszystkim, bez względu na wiek.

Co zatem czyni kobietę piękną?

Po pierwsze: pasja.
Kobieta bez pasji jest po prostu nudna i brzydka.
Przez całe życie jesteśmy zabiegani. Gonimy z kąta w kąt, aby z czymś zdążyć, albo by złapać okazję. Poganiani obowiązkami, które zdają się nie mieć końca. Zwłaszcza kobietom trudno, choć na chwilę, zwolnić, znaleźć czas, by zrobić coś dla czystej radości.
Łatwo się w tym biegu zatracić i zaniedbać. Porzucić to, co rozpala i rozbudza. Zamienić życie w beznamiętną rutynę i banalną egzystencję. To powszechne, naturalne, a liczne i codzienne obowiązki tłumaczą wszystko. Makijaż pomaga ukryć zmęczenie i starość, zachować dawną urodę.
A kobieta, która poświęca czas swojej pasji (cokolwiek to jest), rozumie, że życie jest zbyt cenne, by wędrować przez świat bez radości z podróży.
Kobieta, która lubi wszystko, co życie ma jej do zaoferowania, a nie tylko związek, partnera, rodzinę, pracę, jest tą, którą świat podziwia. Dlaczego? Bo pasja jest światłem, błyskiem w oku, jest ożywcza, a co ważniejsze zaraźliwa.
Patrzenie na kogoś, kto realizuje swoje marzenia, kto cieszy się życiem, a nie tylko wegetuje, skłania do uśmiechu, budzi nadzieję, opromienia. To także najpiękniejsze doświadczenie, jakie człowiek może mieć.

Po drugie: współczucie.
Kobiety o zimnym sercu mogą kochać siebie, ale kto je pokocha?
Jeśli kobieta nie jest w stanie obdarzyć uczuciem innych, kto obdarzy ją uczuciem?
Czy się jest matką, kochanką, koleżanką, nauczycielką, czy przyjaciółką, współczucie jest spoiwem, które scala związek.
Celebryci o pięknych twarzach, spoglądający na nas z okładek kolorowych magazynów, podziwiani i pożądani, pełni narcyzmu, postrzegani są jako osoby samolubne.
Prawdziwe piękno kryje się głęboko pod skórą. Nie da się go wyretuszować z pomocą photoshopu.
Kobieta, która wie, jak dawać i otrzymywać miłość, jest bardziej pożądana niż kobieta, która nie ma nic do stracenia i która obawia się, że głębokie emocje mogą popsuć jej urodę, albo rozmazać makijaż.

Po trzecie: intelekt.
Żyjemy w kulturze, która z pokolenia w pokolenie przekazuje mit, że piękna kobieta nie jest inteligentna.
To zresztą nie tylko mit, to stereotyp, który działa także w drugą stronę. Z założenia inteligenta kobieta nie może być piękna.
Z tego powodu kobieta urodziwa nie może osiągnąć szczytów kariery. A ta, która postawiła na umysł i wykształcenie nie może być podziwiana za urodę. Co najwyżej mówi się o niej: „dobrze zrobiona”.
Emily Morrison twierdzi, że kobieta, która nie znajduje czasu, by rozwijać swój umysł jest jak pisarz, który nigdy nie czyta książek.
Zaniedbywanie własnego intelektu jest podobne do krzyku: „Nie muszę rozumieć świata - świat musi rozumieć mnie!"
A przecież świat nie tylko nie może, on nawet nie spróbuje nas zrozumieć.
Dążenie do wiedzy, do prawdy jest nie tylko atrakcyjne, ale niezbędne dla naszego istnienia.
Wiedza czyni równouprawnienie, a upodmiotowienie jest niezwykle sexy.

Po czwarte: umiłowanie życia.
Czy kiedykolwiek próbowałeś spędzić dłuższą chwilę z ponurakiem, zrzędą, malkontentem?
Czy choć raz spróbowałeś się bawić z kimś, kto jest do świata negatywnie nastawiony, kto ma wyłącznie do innych pretensje?
To niemożliwe, prawda?
Z kimś negatywnym trudno dzielić jedną przestrzeń. Bo nikt nie kocha i nawet nie lubi chandry.
Nawet ci ponurzy na co dzień.
To nie znaczy, że trzeba być wiecznie radosnym. Trzeba umieć smakować zarówno przyjemności, jak rozczarowania. To znaczy mieć w sobie ciekawość tego, co niesie życie. Cieszyć się tym, co niesie chwila. Owszem, chwila minie, ale póki trwa… jest przygoda, zabawa, radość.
Kobiety, które kochają życie, doceniają wszystko, co życie ma do zaoferowania i są bardziej atrakcyjne od tych, które dostrzegają jedynie ograniczenia, brak możliwości, przeszkody, i zastępują życie rutyną.
Jeśli kobieta nie może się zrelaksować na tyle, by spontanicznie wybrać się na spacer z dzieckiem lub głośno zaśpiewać swoją ulubioną piosenkę, po cóż do niej dołączać?

Piąte: wytrwałość.
Nie ma piękniejszej kobiety od tej, która się nie poddaje.
Wytrwałość, czy chodzi o karierę zawodową, małżeństwo, czy o kondycję fizyczną, jest inspirująca i pobudzająca.
Świat kocha wojowników.
Co nie oznacza kogoś, kto stale z kimś wojuje. Upiera się, zmaga, wymusza. Nie chodzi o prosty i banalny feminizm. Nie trzeba chwytać za broń i stawać przeciwko światu w obronie swoich pozycji.
Nie chodzi o to, by kobieta zawsze stawiała na swoim, by miała rację. Nie chodzi o sprawowanie kontroli. O podporządkowywanie sobie otoczenia – albo jesteś ze mną, albo przeciwko mnie. Nie. To formy przemocy – nieważne biernej, czy czynnej.
Elastyczność jest równie ważna. Jest elementem wytrwałości. Wytrwałość potrafi ustąpić. Zrobić krok w tył. Zobaczyć szerszą perspektywę. Znaleźć obejście przeszkody.
Chodzi o wiarę, że życie nigdy nie może ciebie pokonać, chyba że pozwolisz sobie zostać pokonanym. Piękno tkwi w akceptacji po równi najgorszego i najlepszego, działając tak, jakby to była twoja decyzja.

Szóste: pewność siebie, zaufanie do siebie.
Mówiąc o pięknie, o urodzie, należy wspomnieć o pewności siebie.
O zaufaniu do siebie, które ma się nijak do chełpliwości.
Między pewnością siebie a przechwalaniem się jest tylko cienka, czerwona linia.
Przechwalanie się to opisywanie siebie z oczekiwaniem dla siebie podziwu. Oczekiwanie, że jej siłę, wdzięk, urodę każdy powinien dostrzec i tylko jej gratulować. To poszukiwanie pochwały dla własnego ego jest nie tylko egoizmem - to brzydota.
Zaufanie do siebie nie wymaga, by inni to dostrzegali i potwierdzali, jak dobrze wyglądamy, mówimy, myślimy, działamy. Pewność siebie to uczucie dumy z tego, jak się wygląda, mówi, myśli, czy też działa, bez zwracania czyjejkolwiek uwagi na siebie.
Kobieta, która nie potrzebuje zapewnień innych ludzi, by poczuć tę dumę w sobie jest nieskończenie bardziej atrakcyjna niż kobieta, która nieustannie dopomina się pochwał i uznania, a tym bardziej podziwu.

I wreszcie siódme: energia, siła życia.
Na koniec najważniejszy element piękna, wisienka na torcie, zwieńczenie wszystkiego – żywotność.
Energia, witalność, którą nie sposób przecenić.
Kobieta pełna witalności godna jest pomnika. Kamienia, marmuru, brązu, nieważne, byle czegoś, co jest ponadczasowe.
Kiedy kobieta żyje z pasją, okazując współczucie, pielęgnując swój intelekt, kroczy przez życie z ciekawością i radością, jakby to była przygoda, nie poddaje się, ma do siebie zaufanie i szacunek, nie szukając i nie okazując przewagi nad innymi, jej energia jest iskrą, która zapali wszystkich i wszystko wokół niej.
Jest po prostu piękna.
I nie musi się kryć za maską makijażu.
Czy stylizacji wymyślonej, wykreowanej, sztucznej.

Nieważne, przez Boga czy naturę, jest wielce prawdopodobne, że zostaliśmy stworzeni w pięknej i doskonałej postaci ducha. Trzeba go tylko uwolnić i za nim podążać.

Nie żebym był zbyt wielkim fanem teorii gender, feminizmu, ale mam przeczucie, że wyżej wymienione elementy czynią piękno nie tylko kobiety. Także mężczyzny. Po prostu, człowieka.
I mam też przeczucie, że elementy te nie tracą z wiekiem, lecz nawet mogą zyskać.
Lecz mogę się też mylić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.