środa, 26 sierpnia 2015

Czego nie należy mówić osobie, która jest opiekunem rodzinnym...

Kiedy spotykamy kogoś, kto opiekuje się bliską osobą z demencją, czujemy obowiązek wyrażenia swego wsparcia i uznania dla jej lub jego wysiłków.

Czujemy wręcz przymus wypowiedzenia paru słów zachęty, a nawet – naszym zdaniem – pewnego podziwu dla jej lub jego heroizmu.

Wydaje nam się, że rozumiemy ogrom tego fizycznego i emocjonalnego wysiłku, którego opieka na chorym wymaga, i że rozumiemy ponoszone przez opiekuna straty, bo przecież opieka to poświęcenie.

I z jak najlepszymi intencjami wypowiadamy formułki, które naszym zdaniem wyrażają zainteresowanie, wsparcie, zachętę.

Ale zdarza się, że opiekunowie rodzinni odbierają je inaczej, nie reagują na te zaklęcia w sposób, w jaki oczekujemy,

I zdarza się, że obie strony rozchodzą się z poczuciem zawodu i dyskomfortu.


Jeśli mamy pośród znajomych, albo w rodzinie, kogoś, kto opiekuje się chorym z demencją, warto zastanowić się chwilę na tym, co ona czuje, w jakim jest stanie, i przygotować się do spotkania z nią, aby uniknąć pułapek.
I by nie czuć rozczarowania, że ktoś nie rozumie naszych szczerych intencji.

Warto pamiętać, że opiekun rodzinny – czy jest tego świadom, czy nie, czy wyraża to w jasny sposób, czy nie - może być zmęczony, przytłoczony, przerażony, zaniepokojony, i nic w tym dziwnego, że to, co ma być komplementem, interpretuje jako krytykę.

Oto kilka zdań, które warto w rozmowie z opiekunem omijać.

„Wyglądasz na zmęczoną lub wyglądasz na zmęczonego.”
To oczywiste stwierdzenie prawdy – opiekun nie tylko może być, ale po prostu jest zmęczony. Ale takie stwierdzenie, wyrażone nawet z sympatią, czy czułością, nie zmieni tego. A może obniżyć jego nastrój.
Jeśli opiekun jest zmęczony, to o tym wie, i zapewne wie, że to zmęczenie jest widoczne. Martwi się swoim wyglądem. Dotyczy to szczególnie kobiet, które wolałyby zawsze wyglądać atrakcyjnie. Nawet po ciężkim dniu. Nawet pośród sztormu. Czy nie tak powinno być?
Ale skoro rozmawiacie, to prawdopodobnie opiekun ma wolną chwilę, może nawet poczucie, że ten dzień jest wyjątkowo udany, lub choćby dobry dla podopiecznego, i dlatego teraz może sobie pozwolić na oderwanie się, rozmowę i chwilę relaksu. Jeśli w takiej chwili – on lub ona - usłyszy od drugiej strony „Wyglądasz na zmęczonego/zmęczoną” – to znaczy, że wygląda fatalnie, że nie potrafi tego ukryć, że być może niepotrzebnie obciąża kogoś swoimi kłopotami.
Opiekun nie czuje wtedy wsparcia, ale odbiera krytykę swojej osoby. Czuje, jakby coś zaniedbał.
Jeśli dostrzegasz szarość na twarzy, niewyspanie, niedoskonały makijaż, bardziej wyraźne zmarszczki, zamiast to akcentować zapytaj, czy nie możesz ją lub jego w czymś wyręczyć.
Czy możesz coś zrobić, aby miała lub miał chwilę tylko dla siebie.

„ Naprawdę nie wiem, jak to wszystko robisz, jak sobie z tym wszystkim dajesz radę!”
Najczęściej sądzimy, że słowa te wyrażają szczery podziw i podkreślają, jak świetnie opiekun zarządza sytuacją.
A jednak, to nie jest tak jednoznaczne, jakby się wydawało. Wszystko zależy, od tonu głosu i kontekstu.
Może to być powiedziane tak, jakbyś dostrzegał, że sytuacja jest beznadziejna, świat opiekuna legł w gruzach, nie ma wyjścia z problemów, ani powrotu do normalności. Sytuacja jest tak straszna, że opiekun tylko cudem może sobie z nią poradzić.
A może jest tak straszna, bo opiekunowi brakuje kompetencji?
To zdanie może nie tyle wyrażać podziw, ale zniechęcać opiekuna. „A może powinieneś zrezygnować, oddać bliską osobę do domu opieki, gdzie zajmą się nim (nią) profesjonaliści?”
„Podziwiam cię, że znajdujesz na to siły, ja bym tak nie mogła” – to wcale nie są pochlebne słowa. Opiekun niczego nie robi dla poklasku, czy uznania. Nie robi tego, co chce, ale to, co musi. I robi to z miłości.
I będzie próbował dźwigać każdy ciężar, bo kocha swego podopiecznego.
A gdy zamienimy to w słowa: „Jesteś silny, świetny, poradzisz sobie ze wszystkim” – może to zabrzmieć lekceważąco, jak zdawkowe poklepywanie po ramieniu.

„ Twoja matka była wspaniałą kobietą, twój ojciec był fantastycznym facetem.”
Mówiąc do opiekuna w czasie przeszłym o osobie, którą on opiekuje się z miłości, ranisz go.
Opiekunowie rodzinni koncentrują swoją uwagę na rozwiązywaniu codziennych i doraźnych problemów, ale ich miłość nie jest przeszłością. Dla nich wszystko jest żywe i obecne. Najdrobniejszy sukces chorego jest dowodem, że bliska osoba jest wspaniała i fantastyczna.
Że wciąż taka jest. Że jest taka, jak kiedyś, gdy była silna i sprawna.
Jest, nie była.
Jest i zawsze będzie.
Bo to tylko choroba, która tylko przesłania to, co najważniejsze.
Ponadto słowa te przypominają opiekunowi, że choroba będzie postępować, że będzie już tylko gorzej, bez względu na wysiłki opiekuna.
Zatem nie patrzmy na chorego przez pryzmat przeszłości, skupmy się na tym, co jest jego osiągnięciem w tej chwili. Bo tak dla opiekuna, jak i chorego ważna jest radość teraz, a nie dawniej, lub kiedyś.

„Bóg nie daje ci tylko to, z czym możesz sobie poradzisz.”
Nikt nie chce czegoś takiego usłyszeć, gdy jest zestresowany, zmęczony i przytłoczony.
W słowach tych nie ma nadziei, gdy dotykają nas osobiście.
Lęk opiekuna, że każda chwila, każdy dzień może przynieść coś, z czym sobie nie poradzi, jest bardzo realny i bardzo bolesny. Opiekun czuje się odpowiedzialny nie tylko za siebie, swoją satysfakcję, ale za dobre samopoczucie bliskiej, chorej osoby.
Być może zadaje sobie pytanie: „Dlaczego to mnie spotkało?”, ale o wiele częściej dręczy go myśl, dlaczego spotkało to osobę, którą on kocha.
Zamiast dywagować o boskich zamiarach, lepiej uważnie wysłuchać, zapewniając emocjonalne wsparcie i zrozumienie dla zdawałoby się banalnych problemów.

„Tylko ktoś wyjątkowy poradziłby sobie z tą sytuacją!”
To także nie jest tak pozytywne stwierdzenie, jak może nam się wydawać.
Zapewne chcesz podkreślić, że opiekun ma szczególny talent, albo w wyjątkowy sposób się angażuje, ale ktoś może to odebrać jako słowa lekceważenia. Słowa poniżające, bo jest przejawem szaleństwa, że nie mając wiedzy, kompetencji, odporności emocjonalnej, opiekun podejmuje się tak trudnego wyzwania.

„Dostaniesz za to nagrodę w niebie.”
To okropne, ale te słowa to nic pocieszającego.
Opiekun nie troszczy się o bliską osobę dla nagrody. Ani za życia, ani w bliżej nieokreślonym niebie.
Dla niego nagrodą jest radosna chwila spędzona z chorym, który go rozpoznaje i się uśmiecha.
Opiekun nie chce czuć, że przez fakt opieki coś stracił, albo czegoś się wyrzekł. Opiekun nie chce czuć, jakby coś poświęcił w imię czegokolwiek.
Drobny i osobisty prezent będzie znacznie cenniejszy niż jakakolwiek nagroda w niebie.
Z drugiej strony, prezent nie powinien nawiązywać do rzeczy, które są poza zasięgiem opiekuna. A zatem książka, na której przeczytanie nie będzie czasu, albo film, bo może „kiedyś będziesz miał wolną chwilę…”, „coś ładnego na specjalną okazję”, może niekoniecznie ucieszyć.
O wiele lepsze będzie coś, co można wykorzystać w tej sytuacji, coś o czym, łatwo zapomnieć w trakcie robienia zakupów, bo nie dotyczy potrzeb chorego, ale znacznie ułatwi opiekunowi życie.
Polecałbym drobiazgi do terapii multisensorycznej, które zajmą chorego i pozwolą opiekunowi złapać oddech.

„Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz czegoś potrzebować.”
To wspaniałe słowa. Obietnica pomocy. Ważne dla każdego w trudnej sytuacji.
Choć zupełnie nieprzydatne, bo na ogół obietnica jest wekslem bez pokrycia.
Ponadto opiekunowie mają na co dzień długą listę rzeczy do zrobienia.
Dodać do niej wykonanie telefonu z prośbą o pomoc, tylko ją wydłuża.
Zamiast tego lepiej zapytać, czy możesz przynieść obiad jutro lub w następnym tygodniu.

„Tak jest najlepiej dla...”
Pomimo usilnych starań opiekunów, dzień chorego nie jest uporządkowany. To harmonogram zajęć, w którym odhaczamy wykonane zadania. Profesjonalni opiekunowie często usiłują tak działać, by potem narzekać na niezdyscyplinowanych pacjentów.
Dzień opiekuna najczęściej przypomina burzę, jest chaotyczny. Próbując sobie radzić ze złożonością sytuacji, opiekun rzadko ma szansę się zastanowić, co dla kogo jest dobre, co dla kogo jest najlepsze.
Często działa instynktownie z nadzieją, że nie szkodzi.
Te słowa zatem nie pocieszają, a mogą wzbudzić wątpliwości, a nawet poczucie winy, jeśli opiekun ma poczucie, że chory miał zły dzień.
Lepiej słuchać i być obecnym. I nie oceniać.

„Co mogę zrobić, aby ci pomóc?”
To pytanie sprawia, że opiekun czuje jak jeleń wystawiony na strzał.
Prawdopodobnie jest wiele rzeczy, których mu brakuje. Jest ich tak wiele, że może czuć się przytłoczony potrzebami. Tym bardziej, że nie do końca potrafi już rozróżnić, czy potrzebuje ich z uwagi na chorego, czy ze względu na siebie. Nie potrafi tych potrzeb zdefiniować.
A definiowanie potrzeb jest tylko dodatkową trudnością, na którą już brakuje sił.
Zamiast pytać, lepiej zaoferować konkretną pomoc. A najcenniejszym darem zawsze jest czas, który opiekun może wykorzystać dla odbudowania własnych sił.
Najlepiej dać opiekunowi szansę wyboru, ale rzeczywistą, a nie między „teraz a nigdy”.
Nie tak dawno osoba niepełnosprawna skarżyła mi się, że wiele osób oferuje pomoc, ale gdy są proszone, tłumaczą się brakiem czasu. A potem zjawiają się nagle i mówią: „Chciałaś jechać do lekarza, to mogę cię teraz zabrać”. Ale akurat „teraz” wizyta u lekarza nie jest możliwa.
Nasza oferta musi mieć pokrycie. Jeśli nie ma, lepiej jej nie składać.

Jest jeszcze coś, czego nie powinniśmy proponować opiekunom.
To cisza.
Opieka to praca w wymiarze 24 godziny na dobę. Bywa, że opiekun się nie wysypia, bo boi się, że w czasie snu choremu może się coś przydarzyć.
Często czuje się izolowany i samotny.
Nie ma czasu na śledzenie tego, co w świecie, na rozrywki, albo zadbanie o własny rozwój.
Gdy ktoś dzwoni z takim pytaniem, nie ma siły opowiadać o swoich kłopotach.
Nie ma czasu na telefon do znajomych, by zapytać „co słychać?”.
A bardzo trudno znieść, że nie ma się kontaktu z przyjaciółmi, czy z rodziną.
Dlatego to bardzo ważne, by dotrzeć do osoby pełniącej opiekę nad chorym z demencją i dać jej odczuć, że jest nadal obecna w naszym życiu, że jest dla nas ważna, być gotowym wysłuchać jej z uwagą, dostarczyć nowinek, ale nie problemów do rozwiązania.
I oferować konkretną pomoc tu i teraz.

Na podstawie artykułu 10 Things Never to Say to a Caregiver z serwisu www.liftcaregiving.com.

Co ludzie powinni wiedzieć o chorobie Alzheimera?

Statystki są szokujące.

W ocenie amerykańskiego stowarzyszenia osób z chorobą Alzheimera - co 67 sekund ktoś w Stanach Zjednoczonych słyszy taką diagnozę.

Choroba Alzheimera uznawana jest za szóstą w kolejności przyczyną zgonu.

Żyjemy dłużej, zatem niemal każdy może mieć szansę poznać tę chorobę na sobie.

Bardzo ważne jest, by w naszym starzejącym się społeczeństwie dobrze zrozumieć tę chorobę i chorego, bo choroba rozwija się w ukryciu i zabiera pacjentowi człowieczeństwo – osobowość, godność, pamięć – bardzo powoli. A pacjent bywa izolowany i traktowany przedmiotowo.

Bardzo ważne jest zrozumieć tę chorobę, bo ma ona postać, która dotyka także ludzi w średnim wieku, uwarunkowaną genetycznie i w obecnej chwili terminalną.


Melissa McGlensey, autorka serwisu themighty.com, zadała chorym i ich opiekunom pytanie:
Co chciałbyś, by ludzie wiedzieli na temat choroby Alzheimera?

Oto, co napisali:

  • To nie jest efekt starzenia się. Istnieje błędne przekonanie, że z wiekiem stajesz się zapominalski, a choroba Alzheimera jest tylko skutkiem starzenia się, ale tak nie jest. To straszna choroba, która nie wynika ze starzenia się. To nie jest coś, co jest nieuniknione, lub po prostu się dzieje. To coś, z czym trzeba walczyć, zwiększyć społeczną świadomość, bo fundusze i badania mogą dać nadzieję. - Stephanie Vasquez
  • Bądź cierpliwy wobec tych, którzy są chorzy. Powtarzanie i zapominanie w odpowiedzi wymagają współczucia, nie złości. Choroba może przykrywać osobę, ale za chorobą nadal jest ktoś, kto potrzebuje twojej miłości i uwagi. - Jamie Calandriello
  • Chciałbym, by ludzie zrozumieli, jak przerażająca jest to choroba dla osoby, która przez nią przechodzi. - Tbird O'Leary
  • Choroba wciąż postępuje... chociaż dostępne leki są pomocne, nadal nie ma na nią lekarstwa, i musimy dalej walczyć, by znaleźć choć jedno. - Sally Noelle
  • Tylko dlatego, że ktoś w tej chwili wygląda dobrze, nie oznacza, że będzie taki sam za pięć minut, wieczorem lub jutro. - Nikki Dodson
  • [Ludzie z chorobą Alzheimera] nie mogą zmienić swego zachowania, podobnie jak pacjent z rakiem nie może powstrzymać komórek rakowych przed rozprzestrzenianiem się. - Brandyn Shoemaker
  • Chciałabym, żeby świat wiedział, jak bolesne jest stać obok kobiety, która była pierwszą osobą, która zwracała się do ciebie po imieniu, i uświadomić sobie, że ona nie wie, kim jesteś. Chciałabym, by świat zrozumiał, jaką radością jest, gdy ona nagle patrzy na ciebie, po tym jak od godziny siedzisz i wcierasz krem w jej dłonie, i mówi: „Kocham cię, dziecko”. To wyjątkowo trudne, opłakiwać utratę towarzysza swego życia, moją mamę, kiedy ona wciąż żyje. - Nancy Elizabeth Faram
  • W chorobie Alzheimera racjonalne myślenie stopniowo zanika, więc nie próbuj dyskutować z kimś z tym zaburzeniem. Zamiast tego, jak tylko to możliwe, delikatnie rozpraszaj jej uwagę. Jeśli się złości lub broni, słuchaj, dopóki nie powiedziała tego, co chce powiedzieć. I pamiętaj, za każdym razem, gdy przerywasz lub się kłócisz, przedłużasz rozmowę bez rozwiązania problemu. - Rex Bierley
  • To nie jest po prostu zapominanie rzeczy czy ludzi. To urojenia, halucynacje, gniew, kłopoty z wyrażaniem opinii i zmienna osobowość. To przychodzi i odchodzi, i osoba cierpi, a jej bliscy tkwią na nieustającej i szalonej kolejce górskiej (roller coaster). - Kimberly Crawford Bowman
  • Oni nie robią tego celowo. - Denise Christy Reich
  • W rzeczywistości tej choroby nie istnieje remisja, nie ma sposobu, aby ją zatrzymać, spowolnić, nie ma na nią lekarstwa i nikt z niej nie ocalał. - Suzanne Tackett
  • W jednej chwili są świadomi, patrzą na ciebie z miłością i wypowiadają twoje imię. Chwilę później, patrzą na ciebie przestraszeni lub zmieszani, bo wyglądasz znajomo, a oni nie wiedzą, kim jesteś. - Samwise Gamegee Works
  • Nawet jeśli zmieniło się jej zachowanie - osoba, którą pamiętasz, nadal gdzieś tam jest. - Roxzan Sukola
  • To epidemia. - Ljsharp
  • To nie tylko utrata pamięci. To okrada osobę z tego, kim jest, i ze zdolności do wykonania najbardziej podstawowych zadań. - Janice La Bella
  • Utrata jakichś wspomnień nie sprawia, że wciąż obecne osoby są mniej ważne i mniej znaczące. - Molly Halla
  • Chciałbym, by ludzie nie pytali, co robi moja mama, i czy czuje się lepiej. Życzyłabym sobie, by ludzie zrozumieli, że choroba Alzheimera jest obecnie chorobą terminalną i opiekunowie muszą patrzeć, jak ich bliscy znikają na ich oczach. To często bolesny temat do rozmowy, [ponieważ] za każdym razem. gdy pytają, bliski czuje gorzej niż wcześniej. - Michelle Raza
  • [To] niszczące, gdy osoba, która pomogła ci dorosnąć, całkowicie zapomina, kim jesteś. - Odalys De Leon
  • Opiekunowie, podobnie jak w przypadku każdej niepełnosprawności, dźwigają ogromny ciężar. Potrzebują naszego wsparcia i miłości. - Walking With Drake
  • To nie twoja wina. - Rain Mom
  • To jest najgorsze. Ludzie nie mogą sobie z tym poradzić, więc trzymają się z daleka. To izoluje i czyni samotnym. - Lisa Begley
  • Pomimo, że twój bliski nie pamięta ciebie, czy może robić rzeczy, które cię złoszczą, to jest czas, gdy on lub ona potrzebuje ciebie najbardziej. Twój ukochany potrzebuje opieki, adwokata, uzbrój się w cierpliwość, kochaj i bądź uważny. Nie odwracaj się od niego. - Angie Nunez Merryman
  • Chciałbym, by lekarze uświadomili sobie, że pacjenci z chorobą Alzheimera myślą o nich i czują to, jak są przez nich traktowani. Spójrz pacjentowi w oczy, zamiast rozmawiać z krewnymi i zadawać im pytania, jak gdyby pacjent nie siedział obok. - Cynthia Adams McGrath
  • Nie można zrozumieć, jak to jest opłakiwać stratę kogoś, kto jeszcze żyje, chyba że doświadczyłeś tego na własnej skórze. To jest naprawdę długie pożegnanie. - Jessica Seay-Soto
  • [To] ważne, by pamiętać osoby, które cierpią z powodu choroby Alzheimera, takimi, jakimi były wcześniej, i zachować ten obraz w czasie nauki radzenia sobie z chorobą. - Alib13
  •  Osoba, która ma alzheimera wie, że zagubiła elementy układanki i jest tym przerażona. - Sheilamcphierasak
  • Strata ukochanej osoby zawsze jest smutna, ale tracenie ukochanej kawałek po kawałku jest bardzo przygnębiające. To straszne przyglądać się jak ktoś, kogo kochasz, stara się znaleźć słowa, próbuje przypomnieć sobie rzeczy, będąc świadomym, że powinien je znać. Czujesz się tak bezradna, widząc kogoś tak zagubionego i starającego ukryć swój strach. - Jeanette Maxwell
  • Chciałabym, by ludzie zrozumieli wyjątkowe doświadczenie bólu i straty, które przynosi choroba Alzheimera. Mój tata miał 64 lata, kiedy został zdiagnozowany, i nadal jest z nami obecny, pomimo że zniknął cztery lata temu. Wciąż mogę trzymać rękę mojego taty, ale codziennie za nim tęsknię. - Anna Copley
  • Pacjenci z alzheimerem są ludźmi, nie pacjentami. To mężowie, żony, bracia, siostry, szefowie, pracownicy, synowie i córki, których okradziono z czasu i zdolności do spełniania swoich marzeń i życia swobodnie. - Nicoleadeline
  • Pojęcie „pamiętnik” nic dla mnie nie znaczy. To, że [mama] mnie nie poznaje jest najmniejszym z moich zmartwień, bo ona już nie wie, jak przełykać. - Fancyy77
  • To może spotkać każdego, młodego i starego... mój tata miał 49, kiedy go zdiagnozowano. - Karli_anne1012
  • Chciałbym, by inni ludzie zrozumieli, że osoby dotknięte chorobą Alzheimera nie są dziećmi, czy niemowlętami, co czasami ludzie do mnie mówią. Tak, chory ma dziecięce cechy, ale ludzie muszą zrozumieć, że to ciągle dorosła osoba, i nie można jej traktować jak dziecko. Moja mama czuje, kiedy ktoś nie traktuje jej z szacunkiem, na jaki zasługuje - A11ofthelights1832
  • Nie są w stanie przypomnieć sobie, kim jesteśmy, ale czują do nas to samo. - Amanda Dillon

sobota, 22 sierpnia 2015

Jak jeść po pięćdziesiątce...

Kiedy zaczynamy się starzeć, dostrzegamy – choć niekoniecznie odczuwamy – pewne niedostatki naszego ciała. Albo raczej – dostrzegamy pewien nadmiar w naszym ciele.

Bywa, że robiąc okresowy przegląd organizmu, słyszymy od lekarza: „przydałoby się schudnąć”.

Niby dużo pracujemy, wiecznie zabiegani na nic nie mamy czasu, czasami wydaje się, że jemy niewiele, bo tylko w biegu, a ciała jakoś przybywa i przybywa.

I pojawiają się wszystkie przykre skutki takiego trybu życia – otyłość, oporność na insulinę, zagrożenie cukrzycą, nadciśnienie… Ospałość i spowolnienie myślenia.

Odchudzanie odkładamy na urlop, wakacje, weekend, bo na co dzień brak nam czasu na zbyt długie przygotowanie i celebrowanie posiłków. A kiedy się za nie w końcu bierzemy – powiedzmy szczerze – marzymy tylko o jedzeniu, o czymś smacznym, o czymś słodkim…


Bywa też, że bombardowani przez media informacjami od lat stosujemy różnego rodzaju diety cud, sposoby na oczyszczenie, bądź odtrucie organizmu, nawet uprawiamy sport, ale i tak nie jesteśmy zadowoleni ze swojej wagi.
Po każdym ważeniu wychodzi nam, że ciągle jest o parę kilogramów za dużo.
A jeśli uda się cokolwiek stracić, to już po krótkiej chwili wracamy do swojej normy, a nawet ją przekraczamy.

I wtedy zadajemy sobie to pytanie: „Dlaczego większość diet zawodzi?”
Przecież nie dlatego, że jesteśmy leniwi, że się nie staramy, albo że brak nam silnej woli.
Przecież zacisnęliśmy zęby, odmówiliśmy sobie wszystkiego, co niezdrowe, siódme poty z siebie wyciskamy, a efektów brak.
Dlaczego?
Bo wraz z dietą narzuciliśmy sobie zbyt wielki reżim.
Dieta nas stresuje, a nie zaspakaja naszych potrzeb.
Ogranicza nas i organizm, a mózg odbiera ją jako zagrożenie.
Kiedy radykalnie zmniejszamy liczbę wchłanianych kalorii, nasz wewnętrzny system alarmowy spowalnia metabolizm i przechodzimy w tryb głodu.
Staramy się go przetrwać, ale przy najbliższej okazji nadrabiamy, odbudowujemy zapasy, w tym celu przejadamy się. Mózg każe nam zwiększyć rezerwy, aby sytuacja się nie powtórzyła.
Co tu dużo mówić, mózg nie znosi być głodny.
Głodny mózg zasypia, popada w odrętwienie, ulega demencji.
Podobnie dzieje się, gdy rezygnujesz ze śniadania lub posiłku w ciągu dnia pracy.
Gdy wracamy po ciężkim dniu do domu, mózg ogniskuje uwagę na głodzie, spala więcej niż musi, ale też staje się nienasycony. Boi się, że za chwilę zaśniemy, a przecież on w tym czasie będzie musiał pracować i będzie potrzebować więcej energii niż reszta ciała w ciągu całego dnia.
Wtedy wydaje się nam, że moglibyśmy zjeść wszystko w zasięgu ręki, a nawet wzroku.
A potem nie chce nam się ruszać. Czujemy się ociężali, ospali, chorzy… i winni.
Pełni żalu, że w ogóle zaczęliśmy jeść.
Zjedliśmy zbyt wiele, a nie mamy uczucia sytości.
I znowu się ograniczamy, a otyłość nie znika…

Ponieważ nie brak nam silnej woli, nie jesteśmy upośledzeni, nie jesteśmy autodestrukcyjni, nie zamierzamy poddawać się terapii, podejmujemy kolejną próbę, albo narzucamy sobie kolejne ograniczenia.
Zapewne każda otyła osoba może stwierdzić: „Ja naprawdę nie jem dużo, tylko nie mogę schudnąć”.
I w pewnym sensie ma rację.
Nasz organizm tak został zaprogramowany.
To kwestia genów, ale i instynktu przetrwania.
Człowiek nie lubi być głodnym, na okoliczność głodu zbiera zapasy.
Jeśli żyjemy w zagrażającym nam środowisku, potrzebujemy więcej zapasów, by w razie konieczności walczyć lub uciec.
Stres to informacja dla mózgu, że coś nam zagraża.
Mózg odczuwa głód i popycha nas do działania.
A że się uczy, to odnotowuje: „trzeba więcej zjeść, aby mieć na zapas”.

No i żyjemy w cywilizowanym świecie.
Wszystko musi być łatwe, szybkie, doskonałe, przyjemne.
Zatem cała przetworzona żywność – nasycona tłuszczami, solą, cukrem, aromatami, polepszaczami smaku – ma za zadanie dostarczyć nam przyjemności, oszczędzić nam czasu, niekoniecznie dostarczyć kalorii.
W dodatku, jest „uzależniająca”, bo przecież producentom chodzi o maksymalizowanie sprzedaży. Dobry klient to taki, który po skończeniu jednego posiłku, sięga po następny.
Sekret efektywnej sprzedaży tkwi w pakowaniu.
Jedno opakowanie to za mało, by się nasycić, lub ukoić pragnienie. Dwa to zbyt wiele, ale za to są w promocji…

Kupujemy sporo „zdrowej żywności”, niskokalorycznej, lecz niestety mało efektywnej.
„Zdrowa żywność” bywa równie przetworzona, co ta niezdrowa.
A organizm ma swoje potrzeby. Może nie jesteśmy już otyli, ale czy jesteśmy szczęśliwi?
A uczucie nieszczęścia najlepiej łagodzi sytość…

A przecież możemy jeść normalnie, nie licząc kalorii, i schudnąć.
A nawet utrzymać szczupłą sylwetkę i zmniejszyć ryzyko cukrzycy.
Sposób jest prosty i wypróbowany, a nawet zalecany pacjentom przez lekarzy.

Oto jego podstawy:

Jedz prawdziwe jedzenie.
Co wcale nie znaczy - surowe. Niektóre produkty nie tylko lepiej smakują ugotowane, ale też mają większą wartość odżywczą.
Aby schudnąć i unikać przejadania się najważniejsze jest jeść prawdziwe, pełnowartościowe, nieprzetworzone pokarmy.
Oznacza to warzywa, owoce, produkty pełnoziarniste, fasole, orzechy, nasiona, oliwę z oliwek, produkty zwierzęce organiczne, od zwierząt wolno żyjących, lub karmionych trawą (jagnięcinę, drób, wołowinę, wieprzowinę, jaja, mleko), i dzikie, mniejsze ryby, takie jak łosoś.
Codziennie jedz śniadanie.
Pomijanie porannego posiłku w końcu oznacza uczucie głodu, a przez cały dzień jesz znacznie więcej niż potrzebujesz, aby wreszcie poczuć sytość.
Ostatnie badania na 3.000 osób, które straciły średnio 35 kilogramów i utrzymały wagę przez sześć lat, wykazały, że większość z nich jadła śniadanie regularnie.
Zaledwie 4% osób, które nigdy nie jadały śniadań, utrzymały wagę po diecie.
Warto przy tym pamiętać, by nie zaczynać dnia od kawy, czy herbaty, ale od jedzenia. Choćby miseczki owoców z płatkami z pełnego ziarna.
Kawa o poranku nas pobudzi – może – ale też oszuka na krótko nasz żołądek.
Po chwili jednak będziemy tylko bardziej głodni. Mózg będzie pracować na wysokich obrotach, ale z małym zasobem paliwa. Zmusi nas do jedzenia. Na ogół czegoś słodkiego, albo bardzo kalorycznego.
Jedz świadomie i uważnie.
Do posiłku musisz zasiąść rozluźniony, aby układ nerwowy jelit działał poprawnie.
Jeśli jesteś zestresowany, nie trawisz jedzenia prawidłowo i hormony stresu zwalniają metabolizm, a większość pokarmu się marnuje.
Szybkie jedzenie, łapczywe picie, sprzyja przejadaniu sie, ponieważ mózg dopiero po 20 minutach od rozpoczęcia jedzenia, otrzymuje sygnał zaspokojenia głodu.
Świadome i uważne jedzenie może być świetnym ćwiczeniem mózgu.
Siadając do stołu możemy skupić uwagę na zestawianiu kolorów i aromatów, kolorów i smaków, aromatów i smaków.
Możemy starać się wyodrębnić szczególny kolor, aromat, smak z tła i poszukać w pamięci skojarzeń.
Prowadź dziennik.
Spisuj wszystko, co jesz, a także jak się czujesz po jedzeniu - to najlepszy sposób na przełamanie bezmyślnego jedzenia i złych nawyków żywieniowych.
Na ogół – żywiąc się w pośpiechu i reagując na swoje kaprysy smakowe – nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele jemy. Ale przede wszystkim, jak wiele żywności marnujemy.
Uważne jedzenie może nie tylko zmniejszyć objętość posiłku, ale i prowadzić do pojawienia się w portfelu nadwyżki.
Dieta słów i obserwacji na ogół powoduje utratę wagi. Po prostu, lepiej metabolizujesz swoje życie i kalorie.
Popraw jakość swego snu.
Staraj się spać w sposób nieprzerwany, osiem godzin każdej nocy. To zmniejszy apetyt i ureguluje poziom hormonów trawiących tłuszcz.
Jedno z badań wykazało, że nawet częściowy brak snu w nocy przyczynia się do oporności na insulinę, torując drogę otyłości i cukrzycy typu 2.
Redukuj poziom stresu.
Wymagająca praca, napięcie, brak snu, w ciągu dnia za dużo do zrobienia i zbyt mało czasu, by to zrobić – są źródłem przewlekłego stresu, który objawia uczuciem głodu i sprawia, że się przejadamy. Staraj się aktywnie odpocząć, stosując techniki relaksacyjne, takie jak medytacja, joga, lub świadome oddychanie. Nie masz czasu? Takie ćwiczenia mogą zajmować minutę, możesz powtarzać je w ciągu dnia, stojąc w korku, lub czekając na autobus.
Wystarczy na chwilę zatrzymać się w biegu i wziąć 4 głębokie oddechy, wolno wdychając i wolno wydychając powietrze.
Albo przejść się szybkim krokiem, pozwalając myślom biec swoim torem, obserwując je płynące pośród obłoków na niebie, za to ogniskując uwagę na kolorach, zapachach, tym, czego dotykamy.
Ćwicz.
Dobre ćwiczenia pomogą Ci schudnąć, utrzymać zmniejszoną wagę i kontrolować apetyt, tym samym nie przejadać się.
Każdego dnia spaceruj co najmniej 30 minut.
Wiele osób próbuje bardzo energicznych, wysiłkowych ćwiczeń, przez co się męczą i powiększają swoje zapotrzebowanie energetyczne. Początkowo waga spada, ale uczucie głodu po ćwiczeniach jest głębsze, bardziej intensywne.
Lepsze są ćwiczenia, które dostarczają tlenu. Wykonywane dla zabawy.
Bieg z psem, rower, taniec, gra w gry zespołowe, skakanka, lub brodzenie w głębokiej wodzie.

Przy okazji, warto wspomnieć, że świadome i uważne jedzenie może zmniejszyć ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera.
Najnowsze badania sugerują, że odpowiednia dieta hamuje starzenie się mózgu, a nawet pozwala utrzymać ostrość umysłu.
Pomysł, że sposób odżywiania się może wpływać na procesy poznawcze nie jest nowy.
Eksperci od dawna twierdzą, że dieta dobra dla serca, jest również dobra dla mózgu.
Po raz pierwszy jednak, opracowano The Mind Diet - dieta Umysłu – i pokazano, że ona działa.
Niekoniecznie wyszczupla, ale czyni nas szczęśliwszymi i zapewnia lepsze funkcjonowanie poznawcze.

Dietę Mind opracowano w Centrum Medycznym Uniwersytetu Rush przez zespół pod kierunkiem dr Marthy Clare Morris. Łączy ona elementy diety śródziemnomorskiej i DASH (Dietary Approaches to Stop Hypertension – dieta powstrzymująca nadciśnienie). Obie od dawna zalecane są osobom ze zwiększonym ryzykiem nadciśnienia tętniczego, zawału serca i udaru mózgu.
W badaniu efektów diety MIND wzięli udział emeryci i seniorzy z okolic Chicago.
960 kobiet i mężczyzn, ze średnią wieku 81 lat.
Badanie prowadzono przez 5 lat.
Badani stosujący dietę Umysłu w testach poznawczych osiągały wyniki charakterystyczne dla osób o 7,5 roku młodszych.

Dieta Umysłu jest bardzo prosta i mało wymagająca.
Opiera się na dwóch listach – pierwsza lista to produkty zalecane, druga to produkty, które należy spożywać epizodycznie, w sposób kontrolowany.

Na liście „zalecane” są:
- warzywa zielone, liściaste – czyli po prostu sałaty, szpinak, jarmuż, brukselka, kapusta;
- pozostałe warzywa;
- orzechy;
- jagody;
- fasola;
- produkty z pełnego ziarna zbóż;
- ryby;
- drób;
- oliwa z oliwek;
- wino.
Na liście „ograniczyć” są:
- czerwone mięso;
- masło i margaryna, z pewnością smalec,
- ciasta i inne słodycze;
- smażone potrawy i fast food w każdej postaci;
- ser.

Eksperci zalecają przy tym, by codziennie jeść co najmniej trzy porcje produktów pełnoziarnistych do mieszanki sałat lub porcji innych warzyw.
A raz dziennie wypić szklaneczkę czerwonego wina.
Sałaty można wzbogacić orzechami, albo fasolą – przynajmniej co drugi dzień.
Dwa razy w tygodniu można dodać drób, a w pozostałe dni ryby – no przynajmniej raz w tygodniu.
Co najmniej dwa razy w tygodniu warto zjeść miseczkę jagód (borówek), co nie tylko wspomaga mózg, ale i polepsza wzrok.
Przy czym z niezdrowych produktów nie trzeba rezygnować. Należy je ograniczać.
Na przykład masło do jednej łyżki stołowej dziennie, ser - raz w tygodniu.

Dr Morris szacuje, że dieta zmniejsza ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera o 53% u osób, które stosują ją ściśle, a o 35%, które stosują ją mniej rygorystycznie.
Co najważniejsze, dieta Mind jest tym bardziej efektywna, im wcześniej zacznie być stosowana.

środa, 5 sierpnia 2015

Lekarzu posłuchaj...



Odrobinę przypadkiem wpadłem na bardzo ciekawy artykuł dr Nirmal Joshi, szefa Pinnacle Health System w Harrisburgu.


Sam tytuł mówi za siebie: „Lekarzu zamilknij i słuchaj”.

Historia zaczyna się, gdy Betsy trafiła do dr Martin.
Betsy potrzebowała tak zwanej opinii „drugiego lekarza”, choć w jej przypadku był to szósty lekarz w ciągu roku.
Betsy cierpiała z powodu przyspieszonego rytmu serca i odczuwanego przeciążenia stresem. Przeszła wiele dokładnych badań, rozmawiała z wieloma lekarzami, ale żaden nie potrafił ustalić przyczyny jej objawów. W końcu się poddali i odesłali ją do psychologa z diagnozą: „zaburzenia lękowe”.
Dr Martin oczywiście przejrzała wyniki starych badań, zleciła własne, a na koniec przeprowadziła z pacjentką uważny wywiad.
Okazało się, że Betsy od czasu do czasu zażywa suplement diety, który ma redukować jej nadwagę.
Okazało się, że objawy lękowe pojawiają się w czasie zmagań Betsy z otyłością i znikają, gdy odstawia suplementy.
I tak dr Martin odkryła, że przyczyną niedyspozycji u Betsy jest nie choroba, czy zaburzenia lękowe, a efedryna, podstawowy składnik suplementu.
Dr Martin zapytała, dlaczego Betsy wcześniej o tym nikomu nie wspomniała.
Odpowiedź była mało skomplikowana. Nikt jej o to nie pytał. Nikt z nią nie rozmawiał o „życiu”. Pytano o objawy i zlecano badania.
Ot, wszystko.

Skąd to znamy?
Wiele badań – prowadzonych w różnych miejscach na świecie – wykazuje, że poczucie komfortu pacjenta, zadowolenie z terapii, zrozumienie procesu chorobowego, a przede wszystkim poczucie, iż terapia jest wspólną decyzją pacjenta i lekarza – krótko mówiąc podmiotowe traktowanie przez lekarza - znacznie poprawia efekty terapii.
Dotyczy to wielu chorób, szczególnie zawału serca, niewydolności serca i zapalenia płuc.
Czy lekarze o tym wiedzą?
Czy korzystają z tej wiedzy?
Czy powinni o tym pamiętać?

Kiedy dorastamy do wieku senioralnego, przechodzimy na emeryturę, w naturalny sposób zwracamy większą uwagę na swoje zdrowie.
Raz, bo wypadliśmy z kolein i mamy więcej wolnego czasu. Nie ma dokąd uciec przed strzykaniem, bólem, zawrotami.
Dwa, bo z przyczyn biologicznych, owe dolegliwości się nasilają. Bo też – z niewiadomych przyczyn – stajemy się wobec nich odrobinę bardziej bezradni. Bardziej wrażliwi?
A że każdy chce żyć długo i zdrowo, bardziej uważnie wsłuchujemy się w skargi swego ciała.
Zatem częściej chodzimy do lekarza.
I naturalnie chcemy szybkiej i precyzyjnej diagnozy, jesteśmy gotowi poddać się badaniom, ale oczekujemy też choć odrobiny uwagi i szacunku.
W zamian obiecujemy wyzdrowieć.
Dlaczego na ogół nie dotrzymujemy słowa?
Bo przecież chorujemy – niekiedy z powodu starości, a niekiedy „na starość”.
Lekarze narzekają. Że pacjenci przychodzą za późno, albo za wcześnie, niepotrzebnie, że nie rozumieją, że się nie stosują. No i na wieczny brak czasu i niskie zarobki.
A że narzekają, są najczęściej poirytowani, zmęczeni, zgnębieni i mało towarzyscy.

Dr Joshi wspomina opowieść o pewnym niezdyscyplinowanym pacjencie cukrzycowym. Pomimo kilku szpitalnych interwencji, nie stosował się do zaleceń, nie zażywał swoich leków. Choroba wracała i wyniszczała go. Nikt nie mógł zrozumieć dlaczego tak się dzieje.
Pewnego dnia diabetolog postanowił rozwikłać tę zagadkę. Usiadł obok pacjenta, spojrzał mu w oczy, zapytał, a co ważniejsze – wysłuchał. Dowiedział się, że pacjent się poddał. Choroba i niepewność odebrały mu poczucie sensu życia na co dzień. „Nie mogę tak dłużej żyć.”
Diabetolog położył rękę na ramieniu pacjenta i patrząc mu w oczy powiedział: „Twoje serce wciąż bije, nogi wciąż są sprawne i możesz chodzić, wielu moich pacjentów może o tym tylko marzyć”.
Okazało się, że niezdyscyplinowany pacjent w krótkim czasie poprawił się.
Diabetolog był z siebie zadowolony, zainspirowany tym sukcesem zaczął częściej wsłuchiwać się w pacjentów.
Po latach pamiętał przede wszystkim, że owa rozmowa zajęła mu pięć minut.
Tylko pięć minut?
Aż pięć minut?

W swoim artykule, dr Joshi przytacza wyniki badań amerykańskiej organizacji pozarządowej, afiliowanej przy instytucjach medycznych.
Pokazują one, że:
- pacjenci szpitali nie potrafią zidentyfikować lekarzy, którzy udzielają im porad – bo zaledwie jeden lekarz na czterech przedstawia się swoim pacjentom,
- dwóch na trzech pacjentów opuszczających szpital nie zna lub nie rozumie diagnozy, którą im postawiono,
- 60% pacjentów nie rozumie zaleceń medycznych, jakich im udzielono, tuż po wyjściu z gabinetu lekarskiego.
Dlaczego?
Zdaniem tejże organizacji, aż 70% komplikacji po leczeniu szpitalnym nie ma przyczyn medycznych – nie wynika z przyczyn technicznych, czy technologicznych. Spowodowane są niezrozumieniem tego, co mówił lekarz, albo tym, że lekarz nie uznał za stosowne wyjaśnić pacjentowi, co ten powinien dalej robić.

I tak odkrywamy, że sukces terapii i efektywność lekarza niekoniecznie zależy od jego wiedzy, skomplikowanych badań, czy leków najnowszej generacji, ale od umiejętności komunikacyjnych lekarza.
Od jego zdolności, by wysłuchać pacjenta, wyjaśnić pacjentowi, a nade wszystko, by wczuć się w stan i w sytuację pacjenta.
Tymczasem, amerykańscy lekarze– podkreślam amerykańscy, bo polscy pewnie są lepsi – średnio już po 18 sekundach przerywają pacjentowi opowieść o dolegliwościach i przechodzą do potwierdzania swojej diagnozy.

18 sekund na wysłuchanie, zrozumienie, empatię.

Na szczęście nie wszyscy. W pamięci pozostają nam tylko ci zainteresowani.

W audycji Ewy Podolskiej w radiu TokFm usłyszałem od  prof. Zbigniewa Gacionga, że lekarz powinien rozmawiać z pacjentem na tym samym poziomie, że ta umiejętność komunikowania jest niezbędna i konieczna.
Lekarz powinien traktować pacjenta z szacunkiem, zwracać się do niego podmiotowo, nie w przelocie, w przeciągu, na korytarzu, ale z uważnością. Patrząc na twarz pacjenta, a nie błądząc wzrokiem po ścianach. W skupieniu, a nie goniąc własne myśli.
Kiedy pacjent siedzi, lekarz w trakcie rozmowy powinien siedzieć, zwrócony twarzą do pacjenta.
Kiedy pacjent stoi, lekarz powinien wstać.
A najważniejsze, lekarz powinien się przedstawić, aby nawiązać komunikację między osobami.
Profesor Gaciong twierdzi, że lekarze są uczeni takiego sposobu postępowania.
Dlaczego zatem życie tak bardzo odbiega od nauki?
Być może dlatego, że lekarze uczeni są przekazywania komunikatów, a nie ich rozumienia.