piątek, 22 sierpnia 2014

Czy feminizm zrezygnuje z babci?

Dan Buettner twierdzi, że ludzkie ciało nie zostało zaprogramowane na długowieczność.

Naszym biologicznym zadaniem jest dojrzeć, spłodzić potomstwo, wychować je do samodzielności i ….

Maksimum 90 lat. Dla wielu z nas, to i tak długo.

A jednak żyjemy dłużej i wszystko wskazuje na to, że coraz dłużej.

Okazuje się, że dzieje się tak głównie za sprawą instytucji babci.


I to pomimo tego, że sprawowanie opieki nad wnukami – codziennej opieki –dla babci jest nie źródłem radości, a poważnym stresem.
Dowiedli tego naukowcy z Case Western Reserve University w Cleveland.
Pod kierunkiem prof. Carol Musil przez 6 i pół roku badano 240 kobiet – babć, których średnia wieku na początku badania wynosiła 57,5 lat – mieszkanek miast, przedmieść i wsi. Na początku, przez trzy lata zbierano dokładne informacje na temat ich samopoczucia, zdrowia fizycznego i psychicznego, a następnie weryfikowano dwukrotnie te dane.
Okazało się, że babcie, które mieszkały w wielopokoleniowych domach i na co dzień opiekowały się wnukami poniżej 16 roku życia, były bardziej zestresowane i bardziej podatne na depresję. A negatywne efekty stresu były bardziej przewlekłe niż u babć, które nie opiekowały się wnukami.

W tym kontekście dziwna może się wydawać informacja Buettnera, że kobiety, które opiekują się wnukami i mieszkają ze swoją rodziną, żyją średnio o 6 lat dłużej. A w rodzinach, w których babcia opiekuje się wnukami notuje się mniejszą śmiertelność i zachorowalność u dzieci.
Czyli, że „babcia” to niezwykle ważna instytucja nie tylko dla społeczności, ale i ogólnej długowieczności gatunku.

„Hipotezę babci” postawił zespół pod kierunkiem Kristen Hawkes z University of Utah. Naukowcy porównywali długość życia ludzi i naszych pobratymców, szympansów. Obserwując małpy, zauważono, że te żyją mniej więcej 25 lat po uzyskaniu wieku rozrodczego, czyli tyle, ile wystarczy by spłodzić i wychować następne pokolenie, ewentualnie zadbać o bezpieczeństwo gatunku. Gdy wiek rozrodczy mija, organizm szybko się starzeje i małpa umiera.
U ludzi – patrząc w perspektywie genów - w zasadzie jest podobnie, a jednak w drodze ewolucji wydłużyliśmy swoje życie. Dlaczego?
Dlatego, że wykreowaliśmy instytucję babci.
Babcia, kiedy sama już nie może mieć dzieci, pomaga swojej córce w wychowaniu następnego pokolenia. I choć sama ma mniej dzieci, niż umożliwia to biologia, to gatunek jest wzmocniony, bo w zamian ma więcej wnuków.
Hipoteza sugeruje, że babcia przejmuje opiekę nad dzieckiem, gdy to zostaje odstawione od piersi, przez co matka może szybciej niż zwykle zajść w następną ciążę.

Ciekawym uzupełnieniem tej hipotezy jest wynik badań polskich naukowców – prof. Grażyna Jasieńska i Andrzej Galbarczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego– dowiedli, że wejście w menopauzę u kobiety uzależnione jest od wieku, w którym urodziła pierwszą córkę. Nie pierwsze dziecko, a pierwszą córkę.
Jakby biologia wskazywała jej, że jeśli młodo urodziła córkę, to po to, by wychować nie swoje, ale jej potomstwo.
Po drodze, córka pomaga matce wychować młodsze rodzeństwo, ucząc się opieki nad potomstwem.

Żyjemy w dobie rewolucji feministycznej i transformacji gender. Kobiety walczą o swoje prawa reprodukcyjne – z jednej strony o prawo do aborcji i świadomego macierzyństwa, z drugiej do zapłodnienia in vitro. Usiłują wyzwolić się spod władzy biologii. Chcą realizować marzenia, plany kariery, a jednocześnie być matkami w czasie im odpowiadającym.
Babcie mają być zastąpione żłobkiem i przedszkolem, które powinny być jak najbliżej miejsca pracy matki (zatem daleko od domu), i które coraz częściej są pierwszymi etapami przyszłej kariery. Wszak już w przedszkolu dziecko jest nie tylko edukowane, ale trenowane do wyzwań.

Badacze hipotezy babci wskazują, że kobiety z różnych pokoleń – za sprawą biologii – unikały rodzenia w tym samym czasie. Biologicznym celem menopauzy, najprawdopodobniej, jest uniknięcie pojawiania się słabszych osobników, powielania wad genetycznych, czy zapobieżenie pozbawienia dziecka opieki. Ewolucja sugeruje, że najlepszą dla rozwoju gatunku jest współpraca babci i matki (matki i córki).
Zadziwiające, że nie ma znaczenia czas urodzenia syna, ani zdolności rozrodcze ojca. Jakby biologia (a nie kultura) sugerowała, że dla wychowania potomstwa ważniejsza jest córka.

Walcząc z biologią, uniezależniając się w procesie rozrodu od niej, niekoniecznie działamy na swoją korzyść.
Tymczasem feminizm dąży do zrównania społecznych i kulturowych ról. Dąży do tego, by matki rodziły dzieci nie wtedy, gdy ich ciało jest w pełni zdolne do prokreacji, a wtedy, gdy o tym postanowią. Gdy zaspokojone zostaną ich psychiczne i finansowe ambicje.
Jeśli to się uda, instytucja babci przestanie być użyteczna?

Oczywiście współczesność stworzyła jeszcze inny problem.
Pojęcie „babcia” łączy się ze stereotypem. Być babcią to znaczy starzeć się. Nie każda kobieta chce przyznawać się do bycia babcią.
A moment, gdy potomstwo opuszcza rodzinne gniazdo, kobiety traktują jak odzyskanie wolności. Są młode, czują się młodo, świat stoi przed nimi otworem. Mogą pracować, uczyć się, rozwijać i realizować odłożone marzenia. Są w apogeum możliwości intelektualnych i często stać je na działanie, nawet obarczone ryzykiem.
To znaczy, że nie chcą zajmować się wnukami.
Nie mają na to czasu.

Ale w wieku 57,5 lat (jak w badaniu przytoczonym wcześniej) przywoływane są do opieki nie nad wnukami, ale swoimi starzejącymi się matkami. Często samotnymi, zagrożonymi niedołężnością lub przewlekłą chorobą.
Czy można pogodzić wnioski płynące z hipotezy babci z obowiązkami opieki nad leciwymi rodzicami?

A jeśli babcie będą swobodne, zdrowe i aktywne zawodowo, to czy prababcie są w stanie je zastąpić?

Czy wraz z wydłużaniem się naszego życia pojawi się hipoteza prababci?
To niewykluczone, o ile postęp technologiczny pozwoli na komunikowanie się odległych pokoleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.