sobota, 7 listopada 2015

Czego uczymy się od życia o życiu?...

Jakiś czas temu czekałem na spotkanie z pewną „dojrzałą panią”, nazwijmy ją G.
Mieliśmy uzgodnić wykonanie pilnego zlecenia.
Pani G. pracowała na uniwersytecie i zajmowała się tłumaczeniem.
Mojego gościa, w przedsionku firmy, przywitała moja współpracownica, która właśnie kończyła studia. Zaproponowała gościowi kawę, a przy kawie panie zaczęły ze sobą rozmawiać, trochę z uprzejmości, trochę dla zabicia czasu, trochę z ciekawości – miały ze sobą współpracować.
I jak to często bywa, tematem tej rozmowy stało się po prostu życie.
Pani G. postanowiła wyjaśnić, dlaczego nie ma czasu na pilne zlecenia, a przy okazji opowiadała o sytuacji w domu, o pracy ze studentami, a relacjach damsko-męskich. Zapewne z uwagi na temat tekstu, który miała tłumaczyć.
Kiedy wszedłem do pokoju, panie żywo dyskutowały o naturze ludzkiej.
Łatwo było zrozumieć, że pani G. skarży się i opowiada o nieporozumieniach, które zdarzyły się jej niedawno z życiowym partnerem.
Usłyszałem, jak moja współpracownica mówi: „Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że w takich sytuacjach najlepiej…”.
Uśmiechnąłem się. Panie różniło raczej więcej niż trzydzieści lat.
Jakież doświadczenie życiowe może zaoferować młoda kobieta, w zasadzie jeszcze dziewczyna, kobiecie dojrzałej?
Szczególnie, gdy rzecz dotyka związków, relacji z partnerem, uczuć?
Nie mogłem się niestety przekonać, bo wraz z panią G. przeszliśmy do obowiązków, czyli omawiania pracy.

Pytanie jednak mnie nurtowało.
Bawiła mnie moja wewnętrzna konfuzja, szczególnie, gdy sięgnąłem do wspomnień o sobie z czasów, gdy byłem świeżo po studiach i wydawało mi się, że życie nie ma przede mną tajemnic.

To pytanie o to, czym jest „życiowe doświadczenie” powraca do mnie co jakiś czas.

Czym jest „doświadczenie życiowe”?

Wiedzą o tym, czym jest życie, jakie może być? Znajomością wszystkich dróg i kierunków?

Posiadaniem odpowiedzi na każde pytanie? A może wręcz przeciwnie, świadomością swojej niewiedzy, swojej ułomności, niemożności bycia doskonałym?

A może po prostu świadomością, że życie jest zbyt bogate, by można było je zaplanować?

Czy „życiowe doświadczenie” chroni cię przed upadkami, czy jedynie pozwala je przewidzieć?

Czy może uczy, jak szybko podnosić się po upadku?

Czy „życiowe doświadczenie” chroni od cierpienia, czy zaledwie pomaga je cierpliwie znosić?

Czy „życiowe doświadczenie” oznacza, że ktoś doznał wszystkiego, co dobre, czy wszystkiego, co złe?

No i kiedy możemy mówić, że ktoś posiada „życiowe doświadczenie”?

Czy jest to domena starców i mędrców, czy może zbiorowa mądrość, w którą na co dzień trudno nam uwierzyć.

Prowadząc te rozważania, uświadomiłem sobie, że niemal w każdym wieku mówimy, że mamy „życiowe doświadczenie”.
Kiedy jesteśmy dziećmi, zdarza nam się pouczać młodsze rodzeństwo właśnie z perspektywy bardziej doświadczonej osoby.
Kiedy jesteśmy nastolatkami i usiłujemy utrzymać się na burzliwej fali hormonów, często wydaje nam się, że doświadczamy czegoś więcej (lub bardziej, głębiej) niż nasi rodzice, czy dziadkowie. Wydaje nam się, że oni zmarnowali szanse, okazje. Przecież nie byliśmy świadkami ich życia.
Kiedy jesteśmy dojrzali, doświadczenia dziecka lub nastolatka wydają nam się banalne, bo życie jeszcze przed nimi.
A gdy, będąc już mocno w latach zaawansowani, spotykamy kogoś, kto z naszej perspektywy dopiero co zaczął się starzeć, nie jesteśmy gotowi zawierzyć jego „życiowemu doświadczeniu”. Bo cóż może wiedzieć – ten młody pięćdziesięciolatek – o bólu, cierpieniu, samotności?

Czy, aby mieć życiowe doświadczenie, trzeba doświadczyć absolutnie wszystkiego? Czy wystarczy żyć?
Czy ktoś, kto nigdy nie upadł, nie ma prawa do życiowego doświadczenia?
Czy to, że ktoś nigdy nie wędrował po nieznanym, oznacza, iż nie zna świata, nie zna życia?

Sprawa wydaje się niejednoznaczna, niejasna, albo zbyt oczywista, by ją zrozumieć.
Bo być może pod tym hasłem kryje się to, co po prostu wiemy o życiu.
To, czego uczymy się w życiu o nas samych, o sobie nawzajem, o świecie.
Czego dowiadujemy się o życiu od życia, po prostu.

W ostatnim czasie znalazłem w sieci tekst napisany przez Carmelene Siani: „Everything Is Foreplay”.
Opowiada o spotkaniu z dawno niewidzianym przyjacielem.
A zarazem o intelektualnej grze.
Autorka po 40 latach spotyka się z mężczyzną, który zadaje jej pytanie: „Czego nauczyłaś się w życiu o życiu w czasie, kiedy się nie widzieliśmy?”
Carmelene Siani ma 73 lata, zatem z pewnością wie o życiu niejedno. Trudno to nawet wyrazić.
73 lata… Człowiek powinien wiedzieć o życiu wszystko, czyż nie?
Ale jak to wyrazić?
Cz w ogóle da się wiedzę o życiu ująć w kilku słowach. Zamknąć w jakiejś zgrabnej sentencji.
„Sporządź listę, nie spiesz się” – zaproponował Carmelene przyjaciel – „Będzie o czym rozmawiać przy następnym spotkaniu.”
I Siani sporządziła listę tego, czego o życiu nauczyło ją jej życie.

  • Nic w tym świecie nie jest czarno-białe. Wszystko jest szarością. (Chyba, że jesteś politykiem.)
  • Bałagan na biurku rzeczywiście jest oznaką zaśmiecenia umysłu. Podobnie zagracone mieszkanie, zaśmiecony samochód, bałagan w szafie i w szufladzie, a nawet zaśmiecona skrzynka e-mail.
  • Jesteśmy naszym środowiskiem – zarówno tym mikro (dom, samochód), jak i makro (miasto, świat). Czasami należy po prostu zaprosić panią, która posprząta twój dom.
  • Zawsze mamy zielone, albo czerwone światło, w zależności od tego, w jakim kierunku zmierzamy w naszym życiu. To takie proste. Ale nikt nie chce uwierzyć, że to takie proste.
  • Jeśli mieliśmy zły sen, albo źle spaliśmy, albo jesteśmy w depresji, ma to coś wspólnego z tym, co jedliśmy, zwłaszcza jeśli to była pizza.
  • Cierpienie zawsze będzie nam towarzyszyć i nie ma znaczenia ile memów zaprzeczających temu znajdziemy na Facebooku.
  • Tylko sztuka i muzyka mają jakikolwiek sens w tym świecie – z pewnością nie piłka nożna.
  • Bez względu na to, co twierdzą w wiadomościach, jedyną rzeczą, której musimy się bać jest sam strach.
  • Nic nie pomoże ci zachować młodości bardziej niż otwarty umysł, być może z wyjątkiem wspaniałego seksu. (Do diabła, nawet mierny seks może dodać ci kilka lat życia.)
  • Wszystko jest grą wstępną, o której na ogół zapominamy. Ta gra wstępna jest nam niezbędna.
  • Ustawianie budzika 20 minut przed czasem pobudki, może dać ci czas na przytulanie się i jest świetnym sposobem na grę wstępną do codzienności, nie wspominając o najlepszym sposobie na rozpoczęcie dnia.
  • Wbrew temu, co mówi piosenka, osiągnięcie dojrzałości jest nadzwyczaj trudnym zadaniem, dlatego nie łam się.
  • Francuzi mają rację. Niech żyje różnica.
  • Mężczyźni potrzebują przynależeć do jakieś grupy (na przykład ćwiczenia wojskowe uczą jak wykorzystać swoją energię - a nie jak prowadzić wojnę). Kobiety? Cóż, mają wystarczająco dużo innych spraw na głowie.
  • Wojna jest bezowocna w każdym przypadku.
  • Jeśli ktoś ma złe stosunki z swoim byłym, a ty starasz się zbudować z nim nowy związek, prawdopodobnie to nie będzie dobry związek.
  • Jeśli ktoś mówi nam, co jest z nami nie tak, albo czego w nas nie lubi, prawdopodobnie, przynajmniej do pewnego stopnia, ma rację, przyznanie się do błędu od razu pozwoli przerwać mnożenie argumentów.
  • Nasze nastawienie naprawdę jest najważniejsze.
  • Kto ratuje innych zawsze w końcu staje się ofiarą.
  • Bóg nie ma brody – ale też nie ma waginy - o ile to ma jakieś znaczenie.
  • Tequila jest dobra na wszystko..

Carmelene Siani zaznacza, że lista ta nie została sporządzona według hierarchii wartości. Raczej rządzi nią chaos, jak całym naszym życiem.

No cóż.
Z wieloma punktami mogę się zgodzić.
Życie w istocie jest gamą szarości, choć niekiedy na chwilę wychodzi słońce i pojawiają się kolory.
Bałagan i nadmiar rzeczy wokół mogą przesłaniać nam możliwości i okazje.
Konflikty często oczyszczają atmosferę, ale na ogół są zwykłym marnowaniem energii.
Tequilę odrzucam. Ale to kwestia smaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.