czwartek, 5 listopada 2015

Jeśli twój lekarz leczy twój wiek, a nie ciebie - zwolnij go...

Po kraju krąży widmo rewolucji i zapowiada nadchodzącą zmianę.

„Dobrą zmianę” - jak to zostało nazwane.

Nie do końca wiadomo, czy znaczy to, że będzie to zmiana na lepsze, czy jedynie urzeczywistnić dobro, ale wiemy, że nastąpi.

Pozostaje pytanie, jak wielu dziedzin życia zmiana owa dotknie.


Na przykład, czy będzie dotyczyć jakości opieki zdrowotnej, którą otoczony jest polski senior?

A jeśli tak, na co może liczyć starszy człowiek w gabinecie lekarza?

Czy będzie leczony bardziej całościowo? Czy będzie bardziej szanowany?

Czy poczuje się podmiotem relacji terapeutycznej?

Czy może te oczekiwania nadal pozostaną w sferze mrzonek, bo „lekarze mają ciężko, ale wiedzą więcej, zatem do nich należy decyzja zdrowiu i życiu pacjenta”?

Rolą pacjent jest podporządkować się?

Stanąć w kolejce, cierpliwie poczekać, sprawnie (pokrótce) wymienić dolegliwości, wykonać zalecenia?

Najważniejsze – nie marnować czasu lekarza, nie zamęczać go, nie zawracać mu głowy drobiazgami?

A jeśli lekarz uzna, że nie można, albo nie warto, to przyjąć do wiadomości swoją starość.


Nie wiemy.

Zanim się dowiemy, przyjrzyjmy się dylematom amerykańskich seniorów.


Amerykańscy specjaliści uważają, że stereotypy i uprzedzenia dotyczące wieku łatwo dostrzec także w środowisku lekarzy.
Nie trzeba się temu dziwić, bo przecież lekarz to też człowiek, jego wiedza nie jest wiedzą tajemną, a jedynie – miejmy nadzieję – pogłębioną.
Jednak często usłyszeć można opowieści i skargi pacjentów, którzy mają wrażenie, że nie są prawidłowo leczeni, bo są zwyczajnie i po prostu starzy.
Mają swoje lata, zatem musi trochę boleć. Naturalne, że zapominają. Oczywiste, że ogólny stan się pogarsza. To naturalny proces - starzenie się. Ot, życie przeminęło. I już.
Ze starości nie można wyleczyć.
Coraz częściej amerykańscy pacjenci – emeryci, seniorzy – mają wrażenie, że lekarze zachowują się tak, jakby senior nie miał przyszłości. Nie miał marzeń, planów, celu przed sobą…
Jakby starzenie się oznaczało „wygasanie” – czasami szybsze, czasami wolniejsze, ale ostateczne.

Kiedy pacjent zaawansowany w latach skarży się i oczekuje poprawy, lekarz uśmiecha się pobłażliwie, poklepie po ramieniu, uściśnie dłoń, i przepisze kolorowe tabletki, które może pomogą, ale wiele nie należy oczekiwać, przecież to starość, nic nie można na nią poradzić.

Amerykański gerontolog, Robert Butler, opowiada anegdotę: przychodzi do lekarza staruszek. Siada, patrzy na lekarza z nadzieją i skarży się na ból w kolanie.
Lekarz stwierdza: „No przecież ma pan 101 lat. Ból jest naturalny. Musi boleć. Takie jest życie.”
Staruszek niby rozumie, przyjmuje do wiadomości, nawet gotów jest się z tym zgodzić, ale zastanawia się: „Tak, doktorze, jestem stary. Moje kolano ma już 101 lat. Ale to drugie także ma tyle lat, a nie boli… Dlaczego?”

Ta opowieść ma wiele wersji i można ją usłyszeć z ust wielu seniorów.
„Jestem stary, ale czy to wszystko tłumaczy? Czy moja choroba nie ma przyczyny? Czy nie trzeba jej leczyć, bo starość oznacza, że nie warto?”

Jak my wszyscy, lekarze także ulegają stereotypom i mają uprzedzenia dotyczących wieku.
Mark Lachs napisał książkę „Lecz mnie, a nie mój wiek”, w której zwraca uwagę, że ageizm może być sprawą życia i śmierci. Może być równie niebezpieczny, jak każdy niewłaściwie przepisany lek, czy poślizg skalpela w czasie operacji.
Stereotypy i uprzedzenia lekarza mogą w istotny sposób wpływać na sposób komunikowania się z pacjentem, poradę, której lekarz udziela, i zalecenia odnośnie terapii - od leków począwszy, przez ćwiczenia po operacji, po życie seksualne, czy jakość życia w ogóle.

Być może tak bardzo przyzwyczailiśmy się do złych praktyk lekarskich, że już nie dostrzegamy ageizmu w służbie zdrowia, ale powinniśmy na to zwracać uwagę.
Eksperci zadają pytania i podpowiadają znaki ostrzegawcze.
Jak traktuje cię twój lekarz?
Jeśli od dłuższego czasu korzystasz z pomocy tego samego lekarza, zapewne przyzwyczaiłeś się już do niej lub do niego. Ale wróć myślami do ostatnich wizyt i rozmów w czasie badania.
Czy któreś z poniższych zdań brzmi znajomo?
„Mówisz, że jesteś zmęczony, ale większość moich pacjentów skończyło 60 lat i wszyscy skarżą się na zmęczenie.”
„Badania pokazują, że każdy powyżej 65 roku życia powinien...”
Uśmiechając się pobłażliwie i nie patrząc na ciebie: „Tak, wiem, to normalne, poradzimy sobie z tym…”.
Albo, gdy mówisz do niego i dzielisz się wątpliwościami, on wpatruje się w dokumentację, albo w ekran komputera i niejako równolegle mówi: „W zasadzie, byłoby dobrze…”.
Na twoje pytanie, jak działa lek, albo jak będzie przebiegać zabieg, lekarz mówi: „Proszę się tym nie przejmować, to już mój problem…”.
„Czy twoja matka...?” – przy czym „ty” oznacza, że lekarz mówi o tobie, pacjencie, do twojej córki lub twego syna, towarzyszących ci w czasie wizyty jako „drugie” ucho.
„Wystarczy wziąć dwie z tych czerwonych...”
„O, ma pani wnuki?”
„Był pan w podróży?”
Jeśli rozpoznajesz te sytuacje, to być może masz dobrego lekarza, bo przepisywane leki są prawidłowe i skutkują, ale być może, że lekarz ten przepisuje je według zgłaszanych objawów, nie szukając przyczyn dolegliwości, tak naprawdę nie lecząc.
Myśli sobie: „Cóż, oczywiście, że odczuwa ból - przecież jest stary (lub stara)”.

Amerykańscy specjaliści uważają, że lekarz, który od dłuższego czasu opiekuje się tobą, nie powinien się dziwić, że masz wnuki, powinien to po prostu wiedzieć.
Bycie babcią lub dziadkiem może mieć dla kogoś ogromne znaczenie i właśnie do pełnienia tej funkcji senior może potrzebować dobrej kondycji i zdrowia.
Przytoczone wyżej cytaty są przejawami ageizmu. Oznakami tego, że lekarz traktuje pacjenta jako starca, a nie jako osobę.

Amerykańscy specjaliści od opieki medycznej stawiają śmiałą tezę: lekarz ma leczyć człowieka, osobę, a nie chorobę, czy wiek.
Lekarze często skarżą się na brak czasu jako przyczynę niemożności traktowania pacjentów indywidualnie. Ale to nie jest i być nie może usprawiedliwieniem.
To nie nadmiar obowiązków, ale brak umiejętności komunikacyjnych i uwagi.
Jeśli lekarze nie poświęcają czasu na poznanie swoich pacjentów, nie może być mowy o prawidłowym leczeniu.
Prawidłowe leczenie wymaga indywidualnego podejścia do pacjenta.
„Ważne jest, aby wiedzieć, jak pacjent funkcjonuje na co dzień, jakie są jego cele, priorytety, do których należy dostosować plan leczenia.” – twierdzi doktor Quratulain Syed, MD, wykładowca w Emory University i członek Amerykańskiego Towarzystwa Geriatrów.
Normy ciśnienia krwi, cholesterolu, sprawności fizycznej, czy innych wskaźników zdrowia, zostały opracowane na ogólnej populacji seniorów. Lekarz powinien dostosowywać je do indywidualnych warunków i potrzeb pacjenta.
Jeden 75-latek może być ledwie się poruszać, ale też nie chcieć prowadzić zbyt aktywnego życia, podczas gdy inny może być niezwykle energiczny i samodzielny, pełen wigoru i oczekiwań wobec życia.
Senior, który często jada posiłki poza domem wymaga innych zaleceń odnośnie ograniczenia poziomu cholesterolu lub słonych potraw, niż ktoś, kto sam sobie gotuje.
W czasie badania, lekarz powinien pytać nie tylko o historię medyczną, ale także o historię życia. - mówi Ronald D. Adelman, MD, szef wydziału medycyny paliatywnej i geriatrycznej Weill Cornell Medical.
Lekarze powinni poznać osobowość pacjenta, zainteresować się jakie są jego potrzeby, zamierzenia, plany na przyszłość.
Lekarz, który zna twoje cele, uwierzy w twoją przyszłość - co oznacza, że nie skoncentruje się tylko na leczeniu dolegliwości, ale także na zapobieganiu chorobom i pomoże wzmocnić i utrzymać dobrą kondycję. – twierdzą eksperci.

W przeciwnym razie, być może nadszedł czas, by wręczyć lekarzowi wypowiedzenie.

Co robić, jeśli lekarz nie traktuje cię jako osobę, lub postrzega ciebie jako kogoś, kto ma przed sobą przyszłość?
Spróbuj poprawić komunikację z lekarzem – radzą amerykańscy eksperci.
To możliwe.
Zaplanuj swoją wizytę, przygotuj się do niej, wykorzystaj przeznaczony dla ciebie czas.
Wyjaśnij lekarzowi, czego pragniesz od życia, czego potrzebujesz, by zrealizować swoje cele.
Przejmij kontrolę.
Bądź precyzyjny:
„Chcę żyć dłużej i chcę mieć swobodę ruchu.”
„Chcę być w stanie dotrzymać kroku grupie.”
„Chcę móc pracować jeszcze kilka lat.”
„Chcę poprawić swoje życie seksualne.”
„Chcę być jak najdłużej samodzielny.”
Lekarz powinien to wiedzieć i powinien o to pytać.
A pacjent powinien czuć się swobodnie, by móc zadać każde pytanie, które dotyczy jego zdrowia i metod terapeutycznych.
Lekarz nie powinien się uchylać od dokładnego wyjaśnienia pacjentowi, jak tryb leczenia realizuje, wspomaga zamierzenia i plany pacjenta.
Większość pacjentów w obecnych czasach ma dostęp do Internetu i może znaleźć odpowiedzi na swoje wątpliwości, ale nie wszystko musi zrozumieć.
Dostęp pacjenta do Internetu wywiera pozytywną presję na lekarza. Pacjenci nie powinni dać się zastraszyć i nie mogą rezygnować z zadawania pytań.
Jeśli dzielisz się z lekarzem swoimi obawami, a on nie zwraca na nie uwagi lub wręcz je lekceważy, rozsądne jest zmienić lekarza. – doradzają amerykańscy specjaliści.

Kathleen Doheny, autorka artykułu „Is It Time to Fire Your Doctor?”, tak właśnie zrobiła, gdy udała się do podiatry z bolesną dolegliwością zwaną nerwiak Mortona. Owo pogrubienie tkanki wokół nerwów sprawiło, że drętwiały jej palce stopy. Kiedy powiedziała lekarzowi, że chcę by ulżył jej w bólu, bo chciałaby poświęcić się swojej pasji długodystansowych biegów, ten zaproponował zastrzyk z kortyzonu i porzucenie biegów.
Nie słuchał, zatem Kathleen Dohany porzuciła lekarza. Pasja to przecież życie.

Lekarz nie tylko ma zaradzić na to, co teraz jest problemem.
Ma stworzyć, a przynajmniej wskazać pacjentowi możliwości życia pełną piersią.
Jeśli senior mówi lekarzowi, że seks jest dla niego ważny, ale stał się bolesny, ma prawo oczekiwać czegoś więcej niż tylko broszury informacyjnej, czy sugestii zachowania wstrzemięźliwości (bo przecież młodość już minęła, nic na to nie poradzimy, wyszumiałeś się, a teraz czas na abstynencję). Lekarz powinien zapytać o szczegóły i zaproponować środki zaradcze, lub skierowanie do specjalisty, tak jak zrobiłby wobec każdego 30-latka.

Z polskiej perspektywy rady i obawy amerykańskich ekspertów wydają się nierealne i nieco zabawne, choć częściej wzbudzają smutek i odrobinę zazdrości (rozkapryszeni ci amerykańscy seniorzy).
Nasze zatłoczone przychodnie, niejasne przepisy i niezrozumiałe zwyczaje, wiecznie zmęczeni i zdenerwowani, bo „przepracowani i źle opłacani” lekarze, pielęgniarki, które nie są już „służbą zdrowia”…
Pacjent, szczególnie starszy pacjent powinien być szczęśliwy, że w ogóle dostał się do lekarza.
Że lekarz zechciał mu poświęcić te 15 minut, że w tym czasie spojrzał na niego, że się uśmiechnął.
A kiedy jesteś w szpitalu – że zechciał się przedstawić.
W przychodni – że jest krzesło lub ławka, na której możesz usiąść, czekając na umówioną wizytę.
Wysłuchać, zrozumieć, wyjaśnić… porozmawiać, to pojęcia nie z naszej bajki.
Jednak są wyjątki. Pośród pracowników systemu opieki zdrowotnej zdarzają się też ludzie.
No i seniorzy żyją coraz dłużej – może dzięki medycynie, ale zdaję się, że wbrew i na przekór systemowi opieki zdrowotnej.
To dowodzi, że nie w systemie jest słabość, ale w pacjencie.

Stanley Milgram, psycholog społeczny, autor słynnego eksperymentu o skłonności do przemocy i uległości wobec autorytetu, stworzył teorię zjawiska, które nazwał „agentic state”.
To stan pośredniczenia, w którym wchodząc w narzuconą nam rolę, poddajemy się autorytetowi i odrzucamy (rezygnujemy z) odpowiedzialność za to, co robimy.
Mam wrażenie, że polski pacjent, szczególnie senior, przekraczając próg przychodni, szpitala, lub gabinetu lekarskiego, zostaje wtłoczony w taki właśnie stan.
Przestajemy być ludźmi, stajemy się pacjentami. I ulegamy autorytetowi lekarza i pielęgniarki. Poddajemy się im, okazując wdzięczność za każdy przejaw łaskawości.
Zapominając, że ani lekarz, ani pielęgniarka nie dysponują wiedzą tajemną, a jedynie specjalistyczną, rozległą, ale tylko specjalistyczną. Co nie oznacza, że są od pacjenta mądrzejsi, czy że wiedzą więcej na temat jego dolegliwości.
Są w tym właśnie miejscu, aby pomóc pacjentowi poradzić sobie z cierpieniem lub uniknąć cierpienia, aby pacjent mógł dalej żyć, realizować swoje pasje, spełniać marzenia, cieszyć się zdrowiem.
Ale to do pacjenta należy decyzja.
To pacjent zatrudnia lekarza, a nie jest przedmiotem wykonywania przez niego sztuki medycznej.

Dlatego warto poszukać lekarza, który będzie w nas widział człowieka, a nie chorobę, niepełnosprawność, czy wiek.
Lekarza bez uprzedzeń.

Zalecenia amerykańskich specjalistów nie zawsze dają się zastosować w polskich realiach.
Ale być może kiedyś…
Na przykład: Czy wybrać się do internisty czy geriatry? Oczywiście, geriatra nie gwarantuje zrozumienia, ale zwiększa szansę na zrozumienie, dlatego amerykańscy specjaliści doradzają geriatrę.
Tylko, że u nas geriatrów jak na lekarstwo.

Możemy jednak przeprowadzić szeroko zakrojony wywiad i pójść do lekarza, o którym pacjenci nie mówią: już nie cierpię, ale mówią: dzięki niemu mogę cieszyć się tym, co robię.
Warto też sprawdzać opinie on line. Nie tylko te negatywne, przede wszystkim te pozytywne.
Warto też swoimi opiniami się dzielić.

Warto słuchać swoich trzewi.
Jeśli znalazłeś lekarza, który, kiedy z tobą rozmawia czuje się swobodnie, patrzy ci w oczy, mówi zrozumiale, stara się wszystko dokładnie objaśnić i nie spogląda co dwie minuty na zegarek, jesteś we właściwym miejscu.
Technologia medyczna jest wspaniała, ale jeśli lekarz patrzy na ekran komputera, albo na kartkę z wynikami badań, albo na inne informacje, zamiast na ciebie, to zły znak.
Oznacza on, że choć dostaniesz receptę, to nadal będziesz sam borykać się ze swoimi dolegliwościami.
A przecież poszedłeś do lekarza, żeby żyć – żyć w zdrowiu – a nie po receptę…

A zatem, czy lekarz, do którego zwracacie się o pomoc, ma uprzedzenia dotyczące wieku?
Jeśli tak, to może należy go zwolnić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.