wtorek, 18 marca 2014

Mit długowieczności...


Długowieczność jest wspaniała…

Jeanne Louise Calment była najdłużej żyjącą osobą (na świecie), której wiek był udokumentowany.
Przeżyła 122 lata i 164 dni. Była ulubienicą mediów.
Zachowała pogodę ducha i przytomność do ostatnich chwil, choć ostatnie lata musiała spędzić w domu opieki.
Można by powiedzieć: „miała cudowne życie”, jednak jej długowieczność spowodowała, że obserwowała śmierć swojej jedynej córki, męża, a nawet wnuka (który zmarł w wyniku ran odniesionych w wypadku samochodowym).
Długowieczność to radość mocno zaprawiona smutkami.

Praca uszlachetnia i utrzymuje nas w dobrej kondycji…

Jeanne Calment miała wiele szczęścia. Gdy dorosła, na przełomie wieków, La Belle Epoque, kobiety nie skupiały się na karierze. Mając 21 lat wyszła za mąż za swojego kuzyna, zamożnego właściciela sklepu. Nie musiała pracować, a jej piękny dom zapewnił jej utrzymanie do końca życia.
Gdyby nie obowiązki rodzinne, można by stwierdzić, że życie spędziła na przyjemnościach.
Po śmierci męża, dla rozrywki w wieku 84 lat zaczęła ćwiczyć szermierkę. Na rowerze jeździła do 110 roku życia i mieszkała sama. Gdy miała niespełna 115 lat, skutkiem nieszczęśliwego upadku i złamania kości udowej, musiała przesiąść się na wózek.
Przestała palić w 118 roku życia, bo nie mogła utrzymać papierosa i stwarzała zagrożenie pożarowe.
Do ostatnich niemal lat zachowała stosunkowo młody wygląd, nie miała zmarszczek – przypisywała to swojej doskonałej diecie: oliwa, Porto i czekolada w dużych ilościach.
Gdy stwierdzono u niej zaćmę i zaproponowano operację, odmówiła. Doszła do wniosku, że to naturalne mieć zaćmę w tym wieku.
Pomimo przeżytych tragedii, nie ulegała smutkom i nie wydawała się samotna. Wspomnienia budziły ją do życia. Była opanowana, uprzejma, a na każde pytanie odpowiadała krótkimi zdaniami. Mawiała: Wiecie, przez całe życie miałam tylko jedną zmarszczkę, właśnie na niej siedzę…” (gra słów po francusku czyni dowcip, ale przy odrobinie dobrej woli i po polsku można złapać sens…).

Długowieczność to ryzyko funduszy emerytalnych…

Niekoniecznie państwowych. Jeanne Calment, po śmierci wnuka nie miała spadkobierców. W wieku 90 lat sprzedała swój dom za dożywotnią rentę. Kupcem był błyskotliwy prawnik, który sądził, że nabywa piękny dom za dobrą cenę, czyli robi interes życia. Szacował, że wartość domu równa się 10-cio letniej emeryturze pani Clement.
Niestety, musiał ją wypłacać przez 30 lat i dwukrotnie przepłacił dom, i zbankrutował.
Jeanne Calment przeżyła nabywcę i jego współpracowników.
No cóż, nie każda okazja prowadzi do zysku, a funduszom emerytalnym nie zależy na naszej długowieczności.



Mówi się, że długowieczność kryje się w naszych genach.
Jeanne Louise Calment w istocie pochodziła z długowiecznej rodziny, choć dwoje rodzeństwa zmarło w dzieciństwie, a najstarszy brat w wieku 97 lat. Rodzice zmarli stosunkowo młodo - ojciec 93, matka 86.
A zatem, może to dieta uczyniła z niej rekordzistkę…



Lisa Lichtenfels jest artystką cieszącą się światową sławą i uznaniem. Zadziwiające są jej rzeźby, figurki z tkaniny. Materiał, w którym tworzy, oraz jej szczególna technika, pozwala zobaczyć, a właściwie spotkać bohaterów rzeźb, aż chce się podjąć rozmowę...
Portret Jeanne Louise Calment jej autorstwa jest tego najlepszym przykładem.
Zaczęła szkicować, gdy Jeanne odkryły media jako ostatnią żyjącą osobę, która spotkała Vincenta Van Gogh. Ale zrealizowała swój plan dopiero po 12 latach. 
Zdjęcie pochodzi ze strony www.cfmgallery.com/Lisa-Lichtenfels

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.