wtorek, 29 marca 2016

Po 60-tce zmień bieg i kieruj się na szczęście…

Kobiety po 60 roku życia często poszukują sposobu na odnowienie siebie.

Zmianę, która przywróci im uczucia podniecenia i radosnego oczekiwania na to, co może przynieść dzień. Odrobinę euforii i ekscytacji, które potwierdzają, że ciągle są atrakcyjne, interesujące nie tylko dla siebie, ale także dla innych.

Zmiany, która wyrwie je z ich zwykłego, szarego, codziennego życia, z rutyny, w którą wpadły wykonując rozliczne obowiązki, czy to w pracy, czy w domu. Wyrwie ze świata, w którym wszystko może wydawać się stare i nieaktualne.


Około 60-tki pojawia się w nas tęsknota za stanem pobudzenia, ożywienia, gdy płyniemy na fali, gdy cieszy nas nowość, gdy partner potrafi nas zaskoczyć, a i my dostrzegamy w oczach partnera błysk zdziwienia na nasz widok.

Pojawia się pragnienie, by poczuć to samo, co czują nasze wnuki. Czystą i niezmąconą radość z bycia sobą.


Poszukując ożywczej esencji, mężczyźni rozglądają się za nową, młodszą partnerką. Zmieniają miejsce pracy, albo zaczynają intensywnie ćwiczyć, poddają się próbom, wybierają się na eskapadę. Krótko mówiąc, spinają i prężą muskuły.
Kobiety, bardziej tradycyjnie, szukają nowego, najczęściej dodatkowego zajęcia, remontują dom, lub udają się na wycieczkę w poszukiwaniu romantycznej przygody, jesiennego, spokojnego, nieco nieśmiałego romansu…
Te zabiegi dają oczywiście poczucie nowości, odmłodzenia, odświeżenia, ale ich efekty są tymczasowe i krótkotrwałe.
W tym wieku naszą podstawową rutyną jest przywiązanie do rutyny, do wygody, do własnych poglądów i opinii, do posiadania zdania na każdy temat, do niechęci słuchania cudzych opinii, do pewnej stabilizacji. Choćby tego, że jako człowiek w tym „wieku wiem, czego mogę się po ludziach spodziewać…”.
Kiedy już przyzwyczaimy się do nowego domu, do nowego wnętrza; kiedy dostrzeżemy, że nasi nowi współpracownicy noszą ubranie, które już wcześniej widzieliśmy; po przyjeździe do domu z wakacji; po krótkiej chwili zauważamy, że nic się w naszym życiu nie zmieniło.
Nadal mamy swoje sześćdziesiąt lat, swoje stracone złudzenia, niespełnione marzenia, obawy i wątpliwości, dolegliwości i troski.
I nadal odnajdujemy w sobie poczucie, że w czymś utknęliśmy, czujemy się banalni i niezaspokojeni.
I często doznajemy rozczarowania, że cały wysiłek, by zmienić swoje życie, poszedł na marne.
Ból w stawach jest jakby bardziej dotkliwy, smutek głębszy, częściej ogarnia nas senność i znudzenie.

Dlaczego tak się dzieje?
Bo poszukując zmiany, nie zmieniliśmy siebie, spróbowaliśmy jedynie zmienić okoliczności, na które nie mamy wpływu.
Aby dokonać prawdziwej zmiany, należy zejść głębiej, zmienić swój sposób myślenia, swoje nastawienie, przewartościować swoje wartości.
Nie tyle poszukać w sobie dziecka – chłopca czy dziewczynki, chłopaka czy panienki – ale pozwolić sobie na dziecięcą ciekawość, spontaniczność.
Na nowo odkryć pojęcia „nie wiem”, „spróbuję”, „fajne”.
Odwrócić się od przeszłości i tego, co osiągnęliśmy, spojrzeć przed siebie i wokół siebie, na to, co możemy jeszcze zrobić.
Ale nade wszystko, odnaleźć w sobie dziecięcą zdolność do skupienia uwagi na tym, co teraz, co tutaj, na tej chwili w tym miejscu.
Bo życie zaczyna się po 60-tce, ale przede wszystkim życie nie nadchodzi, ono jest z nami.
Mając 60 lat powinniśmy już sobie z tego zdawać sprawę.

Diane Dahli w serwisie „60-tka i ja” proponuje kobietom po 60-tce zmianę w 6 krokach:

Zrób bilans uczuć
„Jak się z tym czuję?”
„Co chciałabym poczuć”
„Jak się będę z tym czuła?”
Uczucia są wyrazem skrywanych myśli i przekonań. Są odbiciem tego, co dzieje się w naszym umyśle, niekoniecznie w sercu, czy w duszy, jak naiwnie zwykliśmy sądzić.
Uczucia nie zaprzeczają logice. Pozwalają dostrzec to, czego logika nie jest w stanie rozpoznać.
Uczucia są naszym paliwem, naszą energią, naszym napędem.
Uczucia skłaniają cię do wyjścia poza logikę, kiedy nasze życie nie daje nam zadowolenia.
Uczucia pozwalają szukać tam, dokąd umysł nawet by się nie wybrał.
Dlatego, aby ruszyć do przodu, aby w ogóle ruszyć z miejsca, musimy poznać swoje uczucia.
Te jawne, ale może przede wszystkim te skrywane w głębi siebie, do których nawet sobie nie chcemy się przyznać.
Uczucia mogą być wiatrem w żagle, ale możemy się także przez nie potykać.
Uczucia mogą nas nieść, ale mogą nas zżerać od środka.
Jeśli czujemy niechęć, złość, zazdrość, doznajemy poczucia winy lub wstydu, musimy znaleźć sposób, by się ich pozbyć. Pozornie uczucia te dodają nam odwagi, czasami podkreślają naszą niezależność, asertywność, ale stale potrzebują pożywki. Gdy z pola widzenia znika przedmiot niechęci, nienawiści, czy złości, zaczynamy czuć niechęć do siebie samych, nienawidzimy najbliższych, aż złość jest jedynym uczuciem, którego doznajemy.
Negatywne uczucia są jak narkotyk. Po krótkotrwałej euforii przychodzi rujnujące ciało uzależnienie i głód.
Kiedy uświadomimy sobie negatywne uczucia, obejmiemy je „w posiadanie”, przejmiemy nad nimi kontrolę i możemy rozpocząć pracę nad ich przekształceniem.
Warto pamiętać, że nuda jest też uczuciem, równie wyniszczającym, co nienawiść.
Bilans uczuć możemy wykonać poprzez wyrażanie ich w dzienniku, rozmawiając z przyjacielem, lub zasięgając porady profesjonalnego konsultanta.

* * *

Tu dygresja – kolejna podpowiedź nowego zawodu dla seniorów – właściwie dawno zapomniana funkcja społeczna – osoba do towarzystwa.
Ktoś, kto słucha, rozmawia, z kim się spędza czas, kto nie jest lekarzem, psychiatrą, psychologiem, ale też nie jest przyjacielem, kolegą, znajomym, z kim nie łączy nas historia.
Taki mediator między nami, a naszymi uczuciami…

* * *

Odpuścić i oczyścić swoją psychiczną przestrzeń
Uświadomienie sobie swoich uczuć pozwoli nam ujrzeć w naszym życiu rzeczy, które pochłaniają energię. Które są balastem, kulą u nogi, kotwicą…
Niekiedy trzymamy się tych rzeczy kurczowo. Rzeczy, które są bezsensowne i przestarzałe. Które zatrzymują nas w przeszłości i nie pozwalają doznawać tego, co teraz.
Mamy właśnie czas, by zbadać swoje relacje z ludźmi, swoją pracę, swoje środowisko i ocenić, co wprawia cię w dobre samopoczucie.
Możemy zdecydować się na porzucenie tego, co wysysa z ciebie energię i obniża nastrój.
Wyznaczmy sobie termin, w którym posprzątamy swoją psychiczną przestrzeń. Zaplanujmy sprzątanie. Zajmijmy się jednym problemem na tydzień.
Nie wszystko trzeba wyrzucić ze swego życia „na śmietnik”. Nie musimy przestać się widywać się z dotychczasowymi przyjaciółmi.
Może nas zaskoczyć, jak potężną bronią są uważność i odpowiedzialność. Zmiana swego nastawienia do rzeczy, oczekiwań w stosunku do ludzi, rezygnacja ze swoich ocen, ale też z poddawania się ocenom innych, spowoduje, że odzyskamy energię i poczucie szczęścia. Odzyskamy zdolność do bycia szczęśliwą, czy szczęśliwym.
Sprzątając swoją psychiczną przestrzeń warto zaprzyjaźnić się z „tymczasowością”.
W naszym życiu nic nie jest na stałe. Po 60-tce wszystko może pojawić się tylko na chwilę.
Największym złodzieje energii życiowej są chęć zatrzymania tego, co odpływa rzeką czasu, i lęk przed zmianą, stawianie oporu temu, co nadchodzi, albo mogłoby się pojawić w naszym życiu.

Zmień swoje psychiczne nawyki
Wszystko w naszym życiu: uczucia, relacje, okoliczności, ma swój początek w naszym myśleniu.
Czasami to wcale nie jest „nasze” myślenie. Tak naprawdę pragniemy czegoś innego, sądzimy inaczej, ale w dzieciństwie wdrukowano nam do umysłu programy i schematy działania. Przekonano nas, że do tego „jesteśmy stworzeni”, a to „nigdy nam nie wyjdzie”, że albo jesteśmy coś warci, albo jesteśmy nic nie warci…
Setki poradników wychwala pozytywne myślenie, nakazuje ćwiczyć optymizm, asertywność, nawet egoizm. Ale pesymizm nie jest niczym złym. Przeciwnie może być bardzo pomocny. Pesymizm ostrzega przed zagrożeniem i pozwala racjonalnie korzystać z zasobów.
Należy tylko pamiętać, że to człowiek posiada poglądy, a nie poglądy posiadają człowieka.
W jednakowym stopniu odnosi się to zarówno do optymizmu, jak i pesymizmu.
Istotne jest to, że dzięki umysłowi możemy myśleć i działać pozytywnie, a także utrzymać negatywne zjawiska na dystans.
To ciężka praca. Ludzie plotkują, wsłuchują się w straszne wiadomości, trwają w konfliktach z otoczeniem lub bliskimi. Wydaje się nawet, że negatywizm jest im do życia niezbędny. To może powodować, że nasz umysł zamyka się w odruchu obronnym i odtwarza, odgrywa wyłącznie negatywne scenariusze.
Wystarczy usunąć tylko jeden negatywny czynnik, aby odkryć w sobie ogromne pokłady energii. Czasami nie trzeba podejmować walki, wystarczy zmienić miejsce patrzenia. Wspomnijmy stare porzekadło: „wszystko zależy od punktu siedzenia”. Dotyczy nie tylko innych, także nas.
Zaprzestańmy nie tylko powtarzania, ale także słuchania plotek; zmieńmy nawyki oglądania telewizji; częściej słuchajmy muzyki lub po prostu wpatrujmy się w naturę – jak przysłowiowa sroka w gnat - pewnego dnia odczujemy, że nasze psychiczne procesy uległy całkowitej przemianie, bo nie są przyciągane i angażowane przez negatywne myśli.

Zmień wibracje przez wdzięczność
Wdzięczność to dla naszej świadomości autostrada do nieba.
Szeroka, wielopasmowa, pośród zieleni.
I w zasadzie całkowicie nasza. Nikt nam nie zablokuje przejazdu, nikt nas nie wyprzedzi, nikt za przejazd nie pobiera opłaty.
Aby ocenić poziom i jakość swojej wdzięczności, zróbmy listę 7 rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni.
Nie komuś, tak po prostu wdzięczni. Wdzięczni światu, Bogu, sobie… Komuś na końcu.
Trudne? Prześledźmy poszczególne kategorie: środowisko, w którym żyjemy; nasze najbliższe otoczenie; społeczność, której jesteśmy członkiem; zdrowie; rodzina, znajomi, ludzie, którzy są lub byli dla nas drogowskazem, kotwicą, podporą…
Narysujmy linię czasu swojej wdzięczności – od dzieciństwa po wyobrażoną przyszłość.
Poszukajmy w swoim życiu wszelkiej obfitości.
A potem głośno – jak w czasie publicznej spowiedzi w kościele – podziękujmy za to.
Głośno i wyraźnie. Światu, naturze, Bogu, sobie, ludziom.
To wywoła pozytywne wibracje naszych myśli i uczuć.

Napisz historię swego życia z innego punktu widzenia
Nasza historia rozpoczęła się w dniu naszych narodzin? W dzieciństwie?
Nie. Początkiem są rodzice. Ich spotkanie, marzenia, nadzieje, zawody…
Potem jesteśmy my – dziecko, nastolatek, dorosły, rodzic, senior.
Niektórzy z nas całe życie martwią się, że czegoś ich pozbawiono, czegoś im odmówiono.
Niektórzy kroczą drogą niespełnienia, porażek, niepodjętych szans.
Inni skupiają się na sukcesie.
Są tacy, którzy ciągle coś komuś udowadniają, najczęściej nie sobie, ale komuś wewnątrz siebie, kogo obwiniają za swoje niskie poczucie własnej wartości.
Nasze życie to nasza historia. Piszemy ją, opowiadamy, tworzymy, mniej lub bardziej świadomie. Czasami jest to scenariusz filmowy, niekiedy epicka powieść, tragedia antyczna, albo reportaż…
Ta historia była z nami przez 60 lat.
Bywa, że koi nasze rozterki, gdy coś idzie nie tak; pomaga nam, gdy świat jest przeciwko nam w jakikolwiek sposób; skłania nas do brania odpowiedzialności za nasze własne myśli i czyny.
Ale to my jesteśmy autorami, to możemy zdecydować się zmienić naszą historię w jednej chwili. Możemy przebaczyć każdemu, kto nas zranił lub zdradził, możemy zrezygnować z goryczy i znaleźć drogę do szczęścia.
Spróbujmy napisać swój życiorys – ni ten, który wydaje nam się, że znamy i pamiętamy, nie ten, który wydaje nam się, że mógłby być, gdyby…. Nasz, ten który nam się przydarzył, ale z innej perspektywy. Spróbujmy spojrzeć na swoje życie cudzymi oczyma.

Oczyść swoje środowisko i zmień nawyki
Nasze środowisko wysyła nam ważne wiadomości.
Jeśli oglądasz jedynie bałagan wokół siebie, twój umysł również nie dba o porządek.
Pozbądź się rzeczy, które są bezużyteczne, przestarzałe, lub zepsute. Oczyść mieszkanie z brudu i z kurzu. Posprzątaj swoje miejsce pracy, ale przede wszystkim miejsce, w którym wypoczywasz. Stwórz wrażenie przestronności  - dzięki temu będzie mogła pojawić się tu nowa energia, będzie miejsce na nowe pomysły.
To wydaje się nietrudne. Robimy to często z oczywistych powodów.
Trudniej zrobić to samo ze swoimi nawykami. Potrzeba niezwykle wiele energii, by utrzymać zwyczaje, które znasz, a które ci szkodzą. Jeśli palimy, objadamy się, lub oglądamy za dużo telewizji, tkwimy w destrukcyjnym, zaklętym kręgu. To kierat, choć nazywamy to relaksem. To niewolnictwo, choć nazywamy je wolnością.
Możemy jednak zatrzymać się na chwilę i zmienić kierunek. Do nas należy wzięcie na siebie odpowiedzialności i zmiana złych nawyków, by cieszyć się lepszym życiem. Ale, aby porzucić nawyk ponoszenia porażki w walce z nałogami, zajmijmy się jednym nawykiem na raz. Krok za krokiem.

Stwórz sobie nową tożsamość
Decydując się na zmianę w życiu, choćby tylko na remont, zdecyduj się również na zmianę tożsamości.
Nie chodzi oczywiście o nowe imię, nazwisko, czy twarz.
Ale o nową osobowość.
W nowym życiu, nowym życiem będzie żył nowy „ja”.
Ktoś, kto nie jest związany dotychczasowymi opiniami, poglądami, postawami. Nowy „ja” zweryfikuje je, oceni, i podejmie decyzje.
Nie zmieniaj przy tym podstaw siebie, swojej istoty - ta część jest niezmienna. „Ja” pozostanie „ja”.
Po prostu, zmieniając niektóre ze swoich przekonań, odkrywamy i ujawniamy skrywane dotąd cechy osobowości, badamy inne, nowe możliwości, i otwieramy się na nowych ludzi i nowe doświadczenia. Definiujemy siebie w sposób bardziej autentyczny.
Nasza tożsamość zmienia się, kiedy uświadamiamy sobie swoje uczucia, oczyszczamy przestrzeń psychiczną, pozwalamy sobie na wdzięczność, zmieniamy swoje przekonania i wartości.
To jak odnowa na wiosnę. Wszystko w nas jest bardziej świeże, aktualne, barwne.
Nie jesteśmy już podstarzałym dzieckiem, nastolatkiem, zgorzkniałym dorosłym, czy zmęczonym rodzicem.
Nasza siła życiowa została rewitalizowana, poddana restauracji i rekonstrukcji.
Nie jesteśmy już zabytkiem przeszłości.
Jesteśmy aktualnością, nowością, newsem.
Nasze życie może być i staje się bogatsze i bardziej inspirujące.
Doświadczamy ożywienia i dostrzegamy pojawiające się możliwości.

Taka zmiana znacznie przekracza zmiany osiągnięte dzięki podróży, przeprowadzce, zmianie pracy. Bo to zmiana prawdziwa - od środka na zewnątrz.


Po 60-tce zmień bieg i kieruj się na szczęście…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.