środa, 30 marca 2016

Biała koszula - sposób na elegancję po 60-tce...

Lyn Slater, autorka serwisu Accidental Icon, uważana jest za eksperta od mody dla pań po 60-tce. Może dlatego, że jest nie tylko znawcą krawiectwa, ale dowcipną pisarką.

Co tydzień na swoim blogu omawia te fundamentalne, ale i te mniej ważne aspekty stylistyki dojrzałych elegantek.

Jej zdaniem strój nie tylko okrywa, czy ozdabia, ale także – może przede wszystkim – ma być wyrazem naszej osobowości i indywidualności.

No i kto temu śmie zaprzeczyć?

Lyn Slater stara się wspiera dojrzałe kobiety w przekonaniu, że mają prawo ubierać się w sposób, w jaki im odpowiada, a nie by spełniać społeczne oczekiwania co do wieku. Przy okazji udziela bardzo praktycznych i konkretnych rad.


Przykładem może być zalecenia, by każda kobieta po 60-tce powinna w swej szafie posiadać białą koszulę. Lub raczej „białą koszulę”.

Naturalne jest, że kiedy osiągamy pewien wiek, zastanawiamy się, czy czasami nie należałby zmienić swojego stylu, dostosowując go do społecznych oczekiwań odnośnie wieku.
To dlatego, że istnieje w społecznym myśleniu, mniej lub bardziej wyraźny, ale bardzo silny wzorzec stroju „starszej pani”. Prosty, raczej skromny, nieco szary. Taki nienarzucający się.
Wydaje się, że społeczeństwo wymaga od „starszej pani” unikania śmiałych wzorów i jasnych kolorów.
Kobieta po 60-tce powinna raczej wtapiać się w tło, a nie z tła wyróżniać.

Tym czasem Lyn Slater uważa, że wiek daje kobiecie szansę, by stać się bardziej, a nie mniej wyrazistą.
Nareszcie może ubierać się odpowiednio do nastroju i osobowości, a nie sformalizowanych, korporacyjnych kodów stroju.
Lyn Slater podpowiada, by strój ujawniał wewnętrzną jaźń kobiety.

To trudne, bo przecież nie czujemy się codziennie tak samo, a szafa ma określoną pojemność, zasoby finansowe też na ogół nie są nieograniczone.
Co więcej, nastrój zmienia się w ciągu dnia, nie można się z chwili na chwilę przebierać.
Lyn Slater zdaje sobie z tego sprawę, ale uważa, że „rdzeń” osobowości pozostaje niezmienny.
Zaleca zatem, by po przebudzeniu zadać sobie pytanie: „Jak się czuję? Czy czuję się pewna siebie? Czy jestem zmartwiona? Czy coś mnie niepokoi” Czy mam ochotę na zabawę?”.
A potem sięgnąć po ten element stroju, który jest rdzeniem, osnową  budowanego nastroju.
Dla Lyn Slater to „biała koszula”.

Ponoć każda kobieta ma w szafie przynajmniej jedną kreację, w której czuje się jak milion dolarów.
Dlaczego? Bo kreacja ta swoją opowieść, swoją historię. Albo jest wykonana z materiału, który wprawia ją w fantastyczny nastrój. Albo jej krój fenomenalnie prezentuje się na figurze kobiety.
Nieważne zresztą dlaczego, po prostu ma w sobie magię i obdarza szczególną mocą, władzą – czyni właścicielkę królową balu (przynajmniej w jej mniemaniu).
Z taką kreacją jest jednak jeden problem. Nie można jej nosić codziennie.
A może można?
Można, odpowiada Lyn Slater, jeśli to nie cała kreacja, ale jej szczególny element.
Lyn najbardziej komfortowo czuje się w swojej białej koszuli.
Biała koszula to jej magiczny amulet.

Robiąc po 60-tce bilans uczuć, warto przy okazji przejrzeć swoją szafę.
Poszukać w niej amuletu, który wiąże nasze dobre samopoczucie.
Lyn doradza, by dokładnie zrozumieć magię „białej koszuli”.
„Co takiego sprawia, że wyglądam i czuję się w niej atrakcyjną? Czy jej zalety mogą mieć inne elementy stroju?”
„Biała koszula” powinna być kompasem, z którym kobieta po 60-tce rusza do sklepu po zakupy.

No tak, ale łatwo jest odnaleźć swoją „białą koszulę”, zdefiniować osobisty styl?
Zapewne, ubierając się w określony sposób, pani w wieku 60 lat po prostu przyzwyczaiła się do pewnych wyborów. Wydaje jej się, że dobrze się w czymś czuje, ale tak naprawdę to tylko przyzwyczajenie.
Nie wyrażanie emocji i osobowości, ale ich skrywanie.
Lyn Slater twierdzi, że aby odkryć osobisty styl, czasami trzeba wrócić do swojego dzieciństwa. Do czasów w przeszłości, do chwili, kiedy kobieta czuła się najbardziej sobą, była najbliżej swego prawdziwego ja.
„W co byłam wtedy ubrana, jak się w tym czułam?”
Ważne są nie tylko poszczególne elementy stroju, ale i kontekst i styl.
Lyn Slater sądzi, że swoją „białą koszulę” zawdzięcza mniszkom, które ją wychowywały. Fascynował ją habit. Skromny, prosty, czysty, ale w przedziwny sposób elegancki i szlachetny.
„Biała koszula” jest zaklęciem, do którego należy dołączyć energię – odpowiedni do ciała krój, rodzaj tkaniny.
A potem dopełnić ją kolejnymi warstwami elegancji.
Tu potrzeba eksperymentów, wielu prób, czasami błędów.
Wszystko po to, by wyjść z pudełka, wyjść poza schemat, w który wciska nas społeczeństwo.
Najważniejszą radą Lyn Slater jest to, by nie ubierać się po to, by wyglądać młodo, ale po to, by wyglądać na siebie.
Nie wiem, czy Lyn ma rację, jednak patrząc na zdjęcie wiem, że magia działa…
 


Lyn Slater w białej koszuli - zdjęcie z sieci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.