niedziela, 6 marca 2016

Zestarzej się tak szybko, jak to tylko możliwe

Amerykański geriatra, dr Bill Thomas, opublikował niedawno artykuł, w którym stwierdził, że współczesna Ameryka ma dziś prawdziwy problem ze starzeniem się.


Ale problem nie polega na tym, że społeczeństwo się starzeje, ale że starzeje się zbyt wolno.


Bill Thomas sądzi bowiem, że im szybciej się starzejemy, tym lepiej dla nas samych i dla społeczeństwa jako całości. Choć zdaje sobie sprawę, że taka teza może się wydawać nieco szalona, to jednocześnie całkiem racjonalna, bo płynie z badań nad zadowoleniem z życia i poczuciem szczęścia.
Przyspieszenie starzenia ma być remedium na niekontrolowaną i wszechogarniającą kulturę amerykańskiej dorosłości.

Bill Thomas sądzi, że pozwoliliśmy fazie życia - zwanej „dorosłość” - zdominować „dzieciństwo” i „starość”, przez co zmieniła się ona w swoisty rodzaj złośliwego nowotworu, który sprawił, że współczesnym amerykańskim społeczeństwem rządzą uprzedzenia związane z wiekiem. „Dorosłość” dosłownie pustoszy kulturę, gospodarkę, i to w skali całej planety.
To może paradoksalne, ale zdaniem Billa Thomasa potrzebujemy, możliwie jak najszybciej, wyrosnąć z dorosłości. I potrzebujemy tego bardziej niż czegokolwiek.

Dlaczego?
Bo „dorosłość” spowodowała gwałtowane przyspieszenie życia, bo niebezpiecznie wzmacnia szybkość i intensywność, z jaką ludzie w każdym wieku żyją swoim życiem. Sprawiła, że ludzie są wiecznie niezaspokojeni, bez względu na to, jak ciężko pracują, ile posiadają, jak wysoko potrafią skoczyć, czy jak szybko biegają. „Dorosłość” zawsze żąda więcej i więcej. Jej mottem jest „chcieć WIĘCEJ!”.
Pokolenie powojennego wyżu demograficznego wypracowało (po krótkim wolnościowym zrywie epoki „dzieci kwiatów”) kulturę „dorosłości”, która przerodziła się w kult „dorosłości”. I utknęło pośród rytuałów kultu. A kult w podstępny sposób pochłonął energię, czas, a nawet radość życia.
Dodatkowo zaczął – jak złośliwy nowotwór – rozlewać się na inne fazy życia: „dzieciństwo” i „starość”.
Dzieciństwu kult dorosłości odbiera przyjemność, zabawę, wyobraźnię i spontaniczność, zastępując je wyczerpującymi i rygorystycznymi testami kompetencji, które są podstawami dorosłości.
Starości kult dorosłości odbiera godność. Osoby starsze nie są oceniane, ani szanowane według zasług życia, ale według stopnia sprawności i użyteczności. Wartość starszej osoby zależy od jej zdolności do naśladowania efektywności dorosłych. Ludzie, którzy nadal prowadzą samochód, nadal pracują, biegają w maratonach, osiągają sukcesy, dobrze wyglądają, są aktywni fizycznie i intelektualnie, i deklarują dobre samopoczucie, uważani są za jednostki sprawne. Ci, którzy nie mogą tego wszystkiego robić, traktowani są jako jednostki uszkodzone.

Tymczasem wszelkie badania nad szczęściem, ale także satysfakcją z codzienności, pokazują, że wiek średni jest najmniej szczęśliwym okresem naszego życia. To paradoks, ale czas, gdy jesteśmy najbardziej produktywni – nasza „40-tka” – to dekada, w której jesteśmy najmniej zadowoleni ze swego życia.
Badania pokazują także, że aby wyleczyć się z gorączkowej obsesji dorosłości – co byłoby dobre dla nas wszystkich – powinniśmy się zestarzeć. I to jak najszybciej. Szybkie starzenie wywarłoby bardzo dobre skutki tak dla jednostki, jak i całego społeczeństwa. Bo wraz z wiekiem rośnie nasze subiektywne poczucie szczęścia, zadowolenie z codziennego życia, zdolność do akceptacji relacji z bliskimi i otoczeniem, ale także siebie samych. Dzięki odczuwanej radości życia, wbrew pozorom, możemy robić więcej i lepiej, o ile chcemy i potrafimy.
Pewien 70-latek, z którym rozmawiał Bill Thomas, wyjaśnił, że to dlatego, iż „Sporo czasu zajmuje zrozumienie wszystkiego, co w życiu istotne”.
Jeśli zatem chcemy żyć w szczęśliwej społeczności, powinniśmy szybko się starzeć.
Bo „starość to życie”.
Obłęd? Może, bo oczywiście na co dzień spotykamy seniorów, którzy są złośliwymi i zgryźliwymi wypaczeniami ludzkiej natury. Wiecznie niezadowolonych, pełnych sarkazmu, krytykanckich, obrażonych na świat za swoją fizyczną słabość. Przekonanych, że nie zasłużyli sobie na starość, na słabość, na ból. Żyjących w kulcie sprawności, efektywności, dźwigających jak balast oczekiwania, które nie mają z nimi samymi wiele wspólnego.

A tak naprawdę, proces starzenia się jest – twierdzi Bill Thomas - pokrewny oddychaniu. Dobrze jest oddychać, choć jeśli przestaniemy oddychać, przestaniemy starzeć. Oddychanie jest życiem, zatem starzenie się jest życiem.
Bill Thomas ma świadomość – jest przecież lekarzem – że starzeniu się i starości towarzyszy wiele problemów. Ale choroby, ból, smutek towarzyszą nam na przestrzeni całego życia, bez względu na wiek, są wpisane w człowieczeństwo. Nie są przypisane starości. Unikając starości, nie unikniemy ani smutku, ani bólu, ani chorób.

Doktor Bill Thomas uważa, że nadszedł czas, byśmy dokonali rzetelnego przewartościowania starości. Nadszedł czas, by odrzucić szkodliwe stereotypy i wykreować nowe sposoby życia: starzenia się i bycia starym. Bo, nigdy wcześniej nie było lepszego czasu, by się starzeć.

Jego hasło na koszulkę:
„Nie odkładaj na później. Zrób sobie i światu przysługę, zestarzej się tak szybko, jak to tylko możliwe.”

W tym kontekście specjalnego znaczenia nabiera tekst Andrew Fiala, który twierdzi, iż żyjemy w czasach uprzedzeń związanych z wiekiem. Fiala uważa, że współczesne społeczeństwo powinno przemyśleć wszelkie poglądy na temat ograniczeń wiekowych, zarówno tych związanych ze starością, jak i tych dotyczących młodości.
Gdy umarł Antonin Scalia (w wieku 80 lat), zwalniając miejsce w Sądzie Najwyższym USA, w mediach amerykańskich rozgorzała dyskusja, kto powinien zająć jego miejsce. Zauważono, że sędziowie w większości są bardzo zaawansowani wiekiem. Czy to gwarantuje sprawność procedowania i jakość wyroku? Ile powinien mieć lat kandydat na sędziego? Czy skoro stanowisko jest dożywotnie może to być ktoś młody, na przykład 60-latek? A jeśli byłby to 50-latek, to czy nie należy ustanowić dla sędziów wieku emerytalnego?
Bo ile trzeba mieć lat, by być za starym na rządzenie krajem, czy stanowienie prawa?
Czy wiek jest rzeczywiście gwarancją racjonalności i uczciwości?
W biznesie sporo osób znacznie przekroczyło wiek emerytalny.
Sumner Redstone, prezes Viacom i CBS, w wieku 92 zrezygnował  z funkcji tylko dlatego, że pogłoski o złym stanie jego zdrowia wpływały na cenę akcji. Rupert Murdoch ma 84 lata, a Warren Buffett 85, i żaden nie rozważa emerytury. Czy ich wiek jest zaletą, czy przeszkodą w pracy? W końcu zwykłego pracownika firmy, a nawet pracownika nauki wysyła się na przymusową emeryturę. Większość obywateli zresztą upomina się o obniżenie tego wieku.

Z drugiej strony, Andrew Fiala zwraca uwagę na dyskryminację z uwagi na wiek młodości.
W wielu miejscach świata podjęto starania o obniżenie wieku wyborczego, ale młodym ludziom odmawia się prawa do głosowania nie tylko w wyborach parlamentarnych, ale nawet do rad szkoły. Bo nie wierzymy w racjonalność, niezależność osądu, zaangażowanie przeciętnego 16-latka. Pomimo tego, że eksperci twierdzą, że w taki sposób stawaliby się lepszymi obywatelami. A na pewno nie są mniej racjonalni, poinformowani, zaangażowani, niż wielu seniorów, którzy mogą mieć demencję.
Andrew Fiala zwraca uwagę, że społeczeństwo uznaje, że młody człowiek może prowadzić samochód w wieku lat 16, pójść do wojska, a nawet na wojnę, w wieku lat 18, a jest za młody, by alkoholem opić swe smutki.
Malala Yousafzai otrzymała Nagrodę Nobla w wieku 17 lat.
Mark Zuckerberg stworzył Facebooka zanim uzyskał prawo do picia alkoholu, teraz ma 31 lat i nadal jest za młody, by kandydować do urzędu prezydenta.
Wielu 30, 40, 50-latków okazuje mniej zaangażowania, zainteresowania, a nawet zwykłej uwagi dla spraw publicznych, a przecież bezmyślność nie ogranicza ich prawa głosu.

Ograniczenia wieku – jako społeczna norma – zdaniem Andrew Fiala są przejawem uprzedzeń i ageizmu. I powinny być jak najszybciej zweryfikowane.
Najważniejsze są prawa i kompetencje jednostki.
Zarówno człowieka młodego, jak i człowieka w zaawansowanym wieku.
Andrew Fiala sądzi, że jest możliwe spotkanie 30-letniego prezydenta ze 100-letnim sędzią Sądu Najwyższego USA, i że może to być niezwykle twórcza i interesująca, żywa rozmowa.

No cóż, według badań, na które powołuje się Bill Thomas, ludzie młodzi także są bardziej szczęśliwi i bardziej zadowoleni z życia, bardziej otwarci na relacje z innymi, niż ich rodzice.
Może, gdyby światem rządzili młodzi w koalicji z seniorami, świat byłby szczęśliwszy?
Większość z nas miała w końcu poczucie, że z dziadkami łatwiej się jakoś rozmawia, że lepiej nas rozumieją… I większość z nas swoim dziadkom nieba by przychyliła.

A jak te problemy odbijają się w polskim społeczeństwie?
Czy ageizm i uprzedzenia wobec wieku są także znakiem naszej codzienności?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.