wtorek, 3 lutego 2015

O poczuciu winy... gdy bliskich zabrakło.

W artykule Carol Bradley Bursack - w serwisie agingcare.com – znalazłem ciekawe opowieści:

Opowieść pierwsza.
Pierwsza rozmowa z mamą tego dnia. Poradzisz sobie.
"Cześć, mamo. Tak, całkiem przyjemny dzień. Może spróbujesz pokonać korytarz i pogadać z Marianną?" Rozmawiasz przez chwilę, a potem mówisz: "Cześć. Też cię kocham."
Mija pięć minut. Telefon dzwoni ponownie, odbierasz.
"Cześć, mamo. Tak, to całkiem przyjemny dzień. Czy widziałaś się z Marianną, jak sugerowałam, kiedy dzwoniłaś wcześniej? (Twój ton wydaje się miły i delikatny)."Tak, dzwoniłaś wcześniej. Po prostu zapomniałaś. Nie ma sprawy. Kocham Cię. Do widzenia."
Mija kolejnych sześć minut i telefon dzwoni ponownie. Na wyświetlaczu pojawia się znany numer, więc go ignorujesz. Reguła trzech została zachowana, zatem odpuszczasz sobie.
Wiesz, że z mamą wszystko w porządku. Słyszała twój głos. Możesz zignorować połączenie.
A jednak czujesz się winna.
Przyzwyczaiłaś się już do tego poczucia winy.
Telefon to tylko jedna z gier, w którą musiałam grać. Gdy mama dzwoniła pierwszy raz, odbierałam i sprawdzałam, jak się czuje. Za drugim razem, delikatnie próbowałam dać do zrozumienia, że już rozmawiałyśmy. Trzeci telefon – czasami najlepiej go zignorować. Wiem, że jest zakłopotana (albo myśli, że kłamię, w zależności od dnia), gdy mówię, że dzwoniła trzy razy w ciągu 15 minut. Wydaje się, że bardziej uprzejmie jest po prostu nie odbierać telefonu i zapomnieć, że dzwoniła.

Opowieść druga:
Odwiedzasz mamę w jej mieszkaniu i jesteś tam na tyle długo, by zrobić pranie, posprzątać łazienkę i kuchnię. Wpadłaś tylko na chwilę. Ona ogląda swój ulubiony program w telewizji, którego ty nie znosisz, ale ona oczekuje, że zostaniesz i dotrzymasz jej towarzystwa. Za chwilę, twoje dzieci wrócą do domu. Musisz podać obiad.
Czy małe kłamstwo będzie w porządku? To znaczy, czy to straszne, że chcesz wyrwać małe pół godziny między wizytą u mamy a powrotem dzieci; pół godziny tylko dla siebie, by po prostu odzyskać energię lub złapać równowagę?
Mówisz do mamy, „Joasia wraca do domu, muszę już iść. Oglądaj program, a ja zadzwonię później, by sprawdzić jak się czujesz.”
Wybiegasz, wskakujesz do samochodu, wracasz do domu, wypijasz szklankę wody mineralnej. Kładziesz się z nogami w górze i słuchasz błogosławionej ciszy.
I czujesz się winna.

Opowieść trzecia:
Pamiętam czas, gdy pisałam do mojej babci, mieszkającej kilkaset kilometrów ode mnie, przynajmniej raz w tygodniu. Kiedyś napisała mi, jak wiele te listy dla niej znaczą. Ale potem - w mojej pamięci zdarzyło się to tuż po tym, jak wyznała mi, jak bardzo lubi naszą korespondencję, choć bardziej prawdopodobne jest, że było to miesiąc lub dwa później - przeszłam poważny kryzys osobisty. Zaprzestałam pisania. Po jakimś czasie wróciłem do listów, ale przeprowadzałam się ze stanu do stanu i już nie pisałam regularnie. A babcia odeszła. Nie było mnie przy niej, kiedy umierała.
Czuję się winna z tego powodu.

Opowieść czwarta:
Chociaż obnażam tym swoją duszę, powiem, że chciałabym wiedzieć o wiele więcej o potrzebie fizycznego kontaktu, gdy umierali moi rodzice. Byłam tam. Byłam obecna. I owszem, rozmawiałam z nimi, tuliłam i czułam się z tym dobrze. Jednak im więcej czytam o fizjologii śmierci i procesie umierania, im więcej przeglądam opowieści z hospicjów, im częściej rozmawiam z osobami, które towarzyszyły umierającym bliskim, narasta moje poczucie winy. Czuję, że nie radziłam sobie z umieraniem rodziców.

Poczucie winy w naszym życiu ma swój sens. Swoją wartość.
Jest miarą naszej przyzwoitości. Naszego poczucia wartości i oceny tego, co robimy.
Oczywiście zakładając, że jesteśmy w pełni ukształtowaną i dojrzałą jednostką.
Ale poczucie winy jest – jak zwraca uwagę Carol Bradley Bursack - bardzo skomplikowaną emocją. Kierujemy się oczekiwaniami społeczeństwa - kultury, religii - i rodziny.
Staramy się spełniać te oczekiwania i najczęściej musimy sobie radzić z ciągłym ich niezaspokojeniem.
I wtedy poddajemy się osądowi najostrzejszego krytyka - siebie.
Poczucie winy jest karą na siebie nakładaną.
W naszej głowie, chór sędziów powtarza nam, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, zaangażowani, że wkładamy za mało wysiłku – na przykład w opiekę nad bliską osobą.
„Gdybym była dobrą córką (dobrym synem), odbierałabym (odbierałbym) telefon w nieskończoność, aż mama znajdzie coś lepszego do roboty.”
Ale nigdy nie zrobisz wszystkiego tak dobrze, by wszyscy byli zadowoleni.

Czy poczucie winy z jakiegokolwiek powodu może komuś pomóc?
Oczywiście, że nie. Nikt i nic nie może zmienić tego, co zaszło.
Najgorsze jest poczucie winy po czasie.
Gdy już niczego nie można naprawić. Gdy już nikomu nie można pomóc.
Nawet sobie.

Wtedy poczucie winy boli. Nawet bardzo.
Gdy umknie nam właściwa chwila - nie zdążymy się pożegnać, powiedzieć jednego słowa, zrobić drobnego gestu – poczucie winy sprawi, że będziemy przeżywać tę zagubioną chwilę raz po raz, zastanawiając się: dlaczego, co byłoby gdyby, a może.
I będziemy w duchu krzyczeć i robić to, co się nie stało.
I będziemy czuć ból, którego nie można uśmierzyć, który nie stanie się mniej dotkliwy z czasem.
Zapewne nie zrobiliśmy nic strasznego. Po prostu, nie zagraliśmy swej roli tak doskonale, jakbyśmy chcieli. Ale poczucie winy, maskowane tęsknotą, będzie nam towarzyszyć.

Poczucie winy może zniszczyć duszę. Szczególnie, gdy pojawi się jego cień – poczucie krzywdy.
I zamiast o tym, co zrobiliśmy, albo czego nie zrobiliśmy, zaczniemy zastanawiać się, co nam zostało odebrane.

Trzeba coś zrobić z poczuciem winy. Aby nie musieć z nim żyć.

Jeszcze raz warto wrócić do tekstu Carol Bradley Bursack:
Mój sposób na poczucie winy? Pogrążanie się w poczuciu winy nikomu nie pomoże.
Idź do przodu. Opowiedz ludziom swoją historię. Opowiedz o swoich sukcesach i swoich niepowodzeniach. Kiedy to robię, mam nadzieję, że, być może, chociaż jedna osoba potrzyma rękę swego bliskiego dłużej, przeczesze jej włosy, nałoży balsam na jego lub jej skórę – po prostu spędzi więcej czasu dotykając, niż gdybym nie opowiedziała mojej historii. A może przeczyta to ktoś, kto zaniedbał pisania listów do matki, babci, dziadka, bo on lub ona jest "zbyt zajętą osobą". Być może, ta osoba usiądzie i napisze. Jeśli tak się stanie, to osiągnęłam cel. To wszystko, co mogę zrobić, bo nie mogę być kimś innym, ani nie chcę. Muszę wybaczyć sobie wszystkie moje niedoskonałości.
Jestem człowiekiem. Zrobię wszystko, co mam w tej chwili do zrobienia, i to musi być wystarczająco dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.