środa, 25 lutego 2015

Dlaczego boimy się starości?

Dlaczego boimy się starości?

Dlaczego nie lubimy starości?

Dlaczego tak bardzo unikamy nawet myśli o starości?

Dlaczego rozmowa o starości to tabu?

Te pytania nurtują mnie od dawna.

Ale jak dotąd nie udało mi się znaleźć zadowalającej odpowiedzi.

No cóż, trudno w tej sprawie o głos zbiorowy i zgodny.

Ci, którzy stoją na progu starości, próbują uciec.

Ci, których starość dopadła pomimo to, starają się jej nie zauważyć.

Ale jaki jest sens starości?

Czy starość w naszym życiu ma sens?

Jaki jest sens długiego życia, jeśli jego znacząca część to starość – życie na marginesie.

Pytania się mnożyły, o odpowiedź było coraz trudniej, aż na platformie ted.com znalazłem wykład szwajcarskiego pisarza i filozofa, Alaina de Botton.



Ależ ten wykład nie jest o starości?
On jest o karierze i o sukcesie.
Tak, to prawda. Alain de Botton nie mówi dosłownie ani o starości, ani o starzeniu się.
Ale jego słowa można odnieść szerzej niż tylko do kariery. Według mnie to opowieść o naszym stosunku do własnego życia.

A zatem, dlaczego starość nas przeraża?
Dlaczego tak trudno zaakceptować własną starość?
Dlaczego tak odrzuca starość innych?

Ponieważ nauczyliśmy się – zostaliśmy nauczeni – traktować swoje życie jako ścieżkę kariery.
Ponieważ nauczyliśmy się – zostaliśmy nauczeni – traktować długowieczność jako sukces w życiu.
A że jesteśmy snobami, to nie wystarczy nam fakt, że osiągnęliśmy naprawdę dojrzały wiek. I że możemy cieszyć się sobą, wolnym czasem, obserwować jak dorastają wnuki i prawnuki.
Nie, my chcemy więcej.
Chcemy być sprawni, szybcy, elastyczni, piękni, twórczy, błyskotliwi, inteligentni.
Nasze ciała powinny być gibkie i żwawe, skóra jędrna, powinniśmy zachować wigor niemal do ostatnich chwil życia.
Mamy mieć rację.
Mamy mieć pozycję.
Powinniśmy być bogaci, przynajmniej zamożni, w ostateczności niezależni finansowo.
Powinniśmy podbijać świat i spędzać czas – wolny czas – na przyjemnościach.

Starość przeraża, bo naszym działaniem kieruje lęk.
Lęk jest głównym motywem dążenia do osiągnięć. Lęk przed śmiesznością, utratą pozycji, opinią innych.
Boimy się starości, bo boimy się odrzucenia.
A na starość – na ogół – nie ma już matki, która kocha pomimo braku osiągnięć. Są dzieci i wnuki, które wymagają takiej miłości, ale też wymagają po prostu, bo pochodzenie określa ich bardziej niż ich własny wysiłek.

Boimy się starości, bo pomimo osiągniętej dojrzałości, nie opuściła nas zawiść.
A wokół tyle młodych ciał. Z telewizora spoglądają na nas urodziwe twarze i oczy pełne blasku, ludzi żyjących swoją pasją.
Jakby nie było wokół nas słabości.
Zatem patrzymy na młodość z zawiścią i gonimy ją złudzeniami. Chcemy się pokazać, że my jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.
Tylko, że trochę trudniej, coraz trudniej to przychodzi. Kosztuje więcej. Ale co tam, młodość – nawet pozorna – warta jest każdej ceny.

Kłopot w tym, że nauczyliśmy się – zostaliśmy nauczeni – że choć zabiegamy o rzeczy, to oczekujemy korzyści emocjonalnych.
Chcemy zatem nie tylko wyglądać młodo, chcemy czuć się młodo.
Chcemy być postrzegani jako młodzi.
A metryka nie kłamie. Jeśli nawet ktoś doceni sprawność staruszka, to jego uznanie nie jest pełne. Mówi: „No popatrz, nawet w tym wieku…”.
Albo, gdy patrzymy na piękną twarz modelki po 70-tce, słyszymy jedynie: „Piękna, ale ile musiały kosztować operacje…”.
Wszak młodość od zawiści nie jest wolna.

Boimy się starości, bo nauczyliśmy się powszechnie obowiązującego optymizmu.
Jesteśmy nastawieni na osiągnięcia, efektywność, wyzwania…
„Uda ci się! Potrafisz! Wszystko jest możliwe!”
To nic, że starzenie się jest naturalne. Nie dla mnie. Mnie się uda. Postaram się, popracuję, przyłożę się i mnie się uda. Mnie starość ominie.
Ale nie omija, bo im bardziej się staram, tym bardziej się starzeję.

No i wreszcie, boimy się starości, bo uwolniliśmy się od losu.
Być starcem to już nie szczęście, ale efekt naszego dobrego starania się o długie życie.
Być chorym starcem, to już nie nieszczęście, ale nasza porażka, a porażka oznacza, że jesteśmy przegrani, że jesteśmy nieudacznikami…

Pojawia się jednak pytanie, czy ten sposób myślenia jest poprawny?
Czy rzeczywiście życie to wyłącznie ścieżka kariery, a młodość w późnym wieku to jedynie ceniony sukces?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.