czwartek, 24 kwietnia 2014

Całkem serio ... słowa mają moc


Żródło zdjęcia: Wikipedia
Kiedy byłem chłopcem, Morze Martwe było jeszcze tylko chore.
Wiesz, że jesteś już stary, kiedy schylając się zawiązać sznurówki, zastanawiasz się, co można jeszcze zrobić, skoro jesteś tu na dole. 
Starość... Na początek zapominasz nazwiska, potem twarze. Następnie zapominasz zapiąć rozporek, a wreszcie zapominasz go rozpiąć... 
Emerytura w wieku sześćdziesięciu pięciu lat jest śmieszna. Kiedy byłem sześćdziesięciopięciolatkiem, miałem jeszcze pryszcze. 
Jeśli mnie zapytacie, co jest kluczem do długowieczności, to powiem, że to unikanie zmartwień, stresu i napięcia. A jeśli mnie nie zapytacie, to i tak będę twierdził to samo. 
Jeśli nie chcesz dożyć setki, uda ci się to zapewne. Bardzo niewielu ludzi umiera powyżej tego wieku. 
Czy miło być tu teraz? W moim wieku miło być gdziekolwiek. 
Nie wierzę w umieranie. Postanowiłem. Pracuję nad nowym wyjściem. Poza tym, nie mogę teraz umrzeć – jestem zbyt zajęty. 
Nie mogę sobie pozwolić na śmierć; straciłem za dużo pieniędzy.

George Burns (właściwie Nathan Birnbaum) urodził u końca wieku XIX i zmarł u końca XX wieku. Przeżył sto lat z małym naddatkiem.

Był dzieckiem Nowego Jorku i gwiazdą Los Angeles. Aktor, komik, pisarz, autor wielu bestsellerów, rozpoczynał karierę jako specjalista od syropu w fabryce cukierków.

Sławę zdobył w duecie ze swoją żoną, Gracie Allen. Występowali w radiu, telewizji, filmie, na estradzie. Byli jedną z najsłynniejszych par XX wieku.

Burns przeżył żonę 32 lata, na nagrobku kazał wyryć napis: „George Burns – Gracie Allen – znowu razem”…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.