poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Kim jesteś? Staruszkiem, seniorem, czy starym...

Staruszek? Mnie to nie dotyczy…


Czy możliwe do wyobrażenia jest kolorowe pismo – magazyn, albo program telewizyjny poświęcony w całości ludziom starym, prezentujący świat z perspektywy starzenia się? Ale nie program o kłopotach służby zdrowia, pomocy społecznej, interwencyjny o zaniedbywanych starych rodzicach.

Nie – program pozytywny, o starości z dumą.

O marzeniach realizowanych, gdy przyszedł na to czas. O kolorowej codzienności. Program, w którym starzy ludzie mogliby swobodnie, a zarazem z dystansem dzielić się swym doświadczeniem.

Drukowany, kolorowy magazyn pisany dobrym językiem, pełen humoru, optymizmu i naprawdę wysokiej jakości.


Otóż wydaje się to, niestety, niemożliwe.
Media utknęły w stereotypie i lęku przed starością, porad zdrowia i magicznej kosmetologii młodości. Pokazujemy aktywnych seniorów, aby podkreślić, że „jeszcze mogą”. Że sobie radzą mimo wieku. Pokazujemy gwiazdy w podeszłym wieku i podziwiamy jak udało im się zachować – podkreślam „zachować” – młody wygląd, wigor, przytomność umysłu.
Ale nade wszystko, media przestrzegają przed starzeniem się, uczą jak zatrzymać młodość, jak wyglądać na 35, góra 40 lat.
Starość w mediach jest sensacją. Starość jest anegdotyczna. Nawet starość polityków.
Starość w mediach jest synonimem „poddania się”, jest wstydliwa, jest wykluczająca.
Starych ludzi pokazuje się jak wisienki na torcie.

Czy zatem kogoś dziwi, że określenie „stary człowiek” stało się obelgą?
Czy ktoś chce być „starym”?
Choćby „staruszkiem”?
Nikt. Nawet „senior” – na całym świecie określenie politycznie poprawne – nie wzbudza sympatii u osób powyżej 60 roku życia.
Czy tylko dlatego, że osoby te są bliżej utraty słuchu i wzroku, bliżej raka, zawałów serca - w rzeczywistości bliżej śmierci?
Być może, ale być może dlatego, że „senior” oznacza, że żyje się na koszt społeczeństwa, bez żadnej przyszłości, bez nadziei, że społeczeństwo z tego życia odniesie korzyść.

Jeśli tak nie jest, to dlaczego tak trudno nam odnaleźć właściwe określenie dla osoby w okresie starości?

„Leciwy”, „posunięty w latach”, „w podeszłym wieku”, „przyprószony siwizną”, „sędziwy, w jesieni życia”, „wiekowy”, „dziadek”, „matuzalem”, „nestor”, „senior”, „starszy”, „staruszek”, a na pewno „starzec” to pojęcia jakich unikamy, gdy osiągniemy „pewien” wiek. Gdy użyjemy jakiegokolwiek z tych określeń do osób powyżej 50-tki – obrażą się wszystkie. Powyżej 60-tki - co najmniej kilkoro. Nawet, jeśli kierujemy je do emerytów.
Niemal każdy protestuje przed przesunięciem wieku emerytalnego, ale równie mocno nikt nie chce być nazywany „emerytem”. Emerytura to widmo klęski.
Posługujemy się zatem eufemizmami określenia „starość”: „późna dorosłość”, „późna dojrzałość”, „druga młodość”, „trzeci wiek”. Mówimy: „osoby starsze”, „dojrzałe”, „seniorzy”.

Dla osoby w okresie przedemerytalnym lub tuż po osiągnięciu wieku emerytalnego, określenie „stary człowiek” jest jak policzek w twarz, wielu ekspertów twierdzi, że używanie tego terminu jest przejawem dyskryminacji wiekowej.

W rzeczywistości mało kto przyznaje się do tego, że jest „stary”.
Pew Research Center zbadało 2929 Amerykanów w wieku powyżej 18 lat i stwierdziło, że respondenci poniżej 30 lokowali próg starości na 60 rok życia, ale respondenci powyżej 65 roku przesuwali ten próg na 74 rok życia.
Pewna 90-letnia kobieta nie uważała się za „starą”, uznała, że czeka ją to, gdy skończy 95 lat.
„Starość” to czas, który nadchodzi, ale nigdy nas nie dotyczy.

A spróbuj użyć określenia „stara” w stosunku do kobiety. „Stara baba” to była kiedyś obelga, dziś jest nią „stara kobieta”.
Nawet „starsza pani” razi bardzo, szczególnie w ustach czterdziesto, trzydziestolatka.
Nie pomagaj nikomu, bo jest „stary” – szczególnie kobiecie – poczuje się jak „umierająca”.

Można użyć pojęcia „starszy” (jako „członek starszyzny”), ale brzmi to pretensjonalnie, niemal anachronicznie, jeśli nie jesteś członkiem jakiegoś plemienia.
A przecież „starszy” było kiedyś pojęciem pełnym szacunku.

Są oczywiście i inne określenia „starzec”, „staruszek”, „wapniak”, „zgred”, „starucha”, „starowina”, „stary piernik”, „stary dziad”, „stare pudło”. Te staromodne określenia nie cieszą się popularnością w czasach, gdy młodzież może pozwolić sobie – bez cienia zażenowania – na określenie „stary pierdziel”.
A przecież „staruszek” brzmi ciepło i wyraża sympatię. Nie jest źle być „staruszkiem”…

W USA najbardziej politycznie poprawne są określenia „osoba starsza” lub „bardzo dojrzała”. Określenie „senior” eufemizmem, ale za to brzmi nieco dostojnie.

Wiele osób nie lubi być nazywana „seniorami”, ale lepiej nauczyć się z tym żyć. Czujemy się nieszczęśliwi, dostrzegając u siebie efekty starzenia się, ale to nieuniknione.
Zatem być „seniorem” powinno mieć to samo znaczenie, co być „nastolatkiem” czy „dorosłym”.
I opanujmy szaleństwo gender – nie mówmy: „Nie jestem seniorem, jestem człowiekiem…”.

Na szczęście spotykamy osoby, które pomimo braku sympatii dla słowa „stary”, nazywają siebie „starszą panią” czy „starszym panem” (przynajmniej od czasu do czasu) z uśmiechem, ale bez kokieterii. „Starsza” brzmi łagodniej niż „stara”, choć nie musi oznaczać „sympatycznej staruszki” lub „sympatycznego staruszka”, co brzmi protekcjonalnie.

A ja jestem „stary”, choć może nie brzmi to pozytywnie. Choć może nie osiągnąłem jeszcze odpowiedniego wieku.
Wszystkie te „niemłody - starszy - senior ” może są grzeczne i motywujące do życia i aktywności.
Jednak myślę, że zasłużyłam na bycie „starym”.
Nie chciałem być, ale jestem i chcę być starym.
Z pełnią praw człowieka i obywatela.
Z pełnią nadziei i możliwości wynikających z kondycji.

Chcę móc żyć we własnym rytmie, we własnym tempie. Chcę pracować i chcę pracować jako „stary” człowiek.
Nie chcę pracować na cały etat, na pełnym gazie, do utraty tchu.
Nie chcę już robić kariery, zdobywać szczytów, bić rekordów.
Chcę byś „starym” i nie wstydzić się tego, że „nie jestem młody”.
Że „nie zgromadziłem”, „nie osiągnąłem”, „nie mam…”.

Nie chcę być „starszym panem”, nie chcę być „seniorem”. Chcę mieć prawo do miana „stary”.
„Starość” niczego nam nie ujmuje. Może nie dodaje mądrości, ale też jej nie odbiera. Pod warunkiem, że nie usiłujemy być „pięknym i młodym” na siłę...

* * *

„Jesteś stary, mój ojcze – do Williama syn rzecze –
I już całkiem ci włosy zbielały:
Czy wypada w tym wieku, sędziwy człowiecze,
Abyś stawał na głowie dzień cały?”.

„Bo za młodu – synowi ojciec William odpowie –
Bałem się, że mózg nadwyrężę:
Teraz, odkąd mam pewność, że go nie ma w mej głowie,
Staję na niej i nie dbam o tenże”.
Lewis Carroll w tłumaczeniu Roberta Stillera

(tekst na podstawie seniorplanet.org)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.