niedziela, 11 maja 2014

Dobry koniec życia ...

Od pierwszego po ostatnie tchnienie naszego życia ludzie wokół wiedzą, jak powinno wyglądać nasze życie.

Współcześnie, od pierwszego po ostatnie tchnienie towarzyszy nam medycyna.

Bardzo rzadko odchodzimy w sposób nagły, ale naturalny.

Boimy się myśleć o starości, boimy się myśleć o śmierci, boimy się niedołężności, bezradności, boimy się umierania, bólu, zależności od innych w najprostszych czynnościach.

Z jednej strony boimy się utracić świadomość i pamięć, z drugiej – po cichu – o tym marzymy. „Jeśli już boli, to przynajmniej tego nie czuć…”

Chcemy długo żyć, być blisko swoich przyjaciół i krewnych, ale nie chcemy odchodzić w cierpieniu.

Niestety, medycyna na to nie pozwala.

Bywa, że nie pozwalają na to najbliżsi.

Pomimo najlepszych leków i magicznego zaklęcia: „ratowanie życia”, nasza agonia jest długa i bolesna. A często także świadoma.

Czy można to zmienić?

Czy można czerpać z życia to, co najlepsze do ostatniej chwili, a potem odejść w spokoju i ciszy?

Zachowując kontrolę swojego życia i poczucie godności?

Nie jest to łatwe, ale możliwe. Trzeba mieć plan.

Judy MacDonald Johnston jest osobą, która znalazła na to sposób i dzieli się nim. Posłuchajmy jej, bo warto.
Wystapienie dostępne jest na ted.com lub youtube.com


Dla ułatwienia, przedstawiam spolszczenie wypowiedzi:

Jak powinien wyglądać dobry koniec życia? Mówię o samym końcu. Mówię o umieraniu.
Wszyscy myślimy dużo o tym, jak dobrze żyć. Chciałabym porozmawiać o zwiększeniu naszych szans na godne umieranie. Nie jestem geriatrą. Projektuję programy do nauki czytania dla przedszkolaków. Wszystko, co wiem na temat godnej śmierci pochodzi z badań jakościowych na próbie liczącej dwie osoby. W ciągu ostatnich kilku lat, pomogłam dwojgu przyjaciołom zakończyć życie tak, jak tego chcieli. Jim i Shirley Modini przeżyli razem 68 lat małżeństwa, odcięci od świata na swojej blisko 700-hektarowej farmie w górach Sonoma County. Hodowali tylko tyle zwierząt, by związać koniec z końcem, tak że większość farmy pozostaje ostoją dla niedźwiedzi, pum i wielu innych zwierząt, które tam żyją. To było ich marzenie.
Poznałam Jima i Shirley, gdy mieli po 80 lat. Oboje byli jedynakami, które zdecydowały się nie mieć własnych dzieci. Kiedy zostaliśmy przyjaciółmi, stałam się ich powiernikiem i ich medycznym adwokatem, ale co ważniejsze, stałam się osobą, która zarządza końcem ich życia. Nauczyliśmy się kilku rzeczy o tym, jak zapewnić sobie dobry koniec.
W ostatnich latach swego życia, Jim i Shirley stanęli w obliczu raka, złamań, infekcji, chorób neurologicznych. To prawda. U końca życia, funkcje naszego organizmu i nasza niezależność spadają do zera. Przekonaliśmy się, że z planem i odpowiednimi ludźmi, jakość naszego życia może być wysoka do ostatniego tchnienia. Początkiem końca jest przez uświadomienie sobie swojej śmiertelności, w tym czasie, Jim i Shirley wybrali fundację ACR, aby zaopiekowała się ich ranczo, kiedy ich zabraknie. To zapewniło im spokój i pozwoliło ruszyć do przodu.
To może być diagnoza. To może być intuicja. Ale pewnego dnia, powiecie sobie: „To przytrafia się mi”. Jim i Shirley spędzili ten czas powiadamiając przyjaciół, że ich koniec jest bliski i że czują się z tym dobrze.
Umieranie z powodu raka i umieranie na choroby neurologiczne różnią się od siebie. W obu przypadkach ostatnie dni wymagają delikatnej otuchy. Jim zmarł pierwszy. Był przytomny, aż do samego końca, ale w jego ostatnim dniu, gdy nie mógł już mówić, w jego oczach wiedzieliśmy, że musi ponownie usłyszeć: „Wszystko jest przygotowane, Jim. Będziemy dbać o Shirley, tutaj na ranczo, a ACR zadba o farmę w przyszłości.”
Na podstawie tego doświadczenia chcę podzielić się pięcioma uwagami. Wrzuciłam program do sieci, gdyby ktoś chciał zaplanować własny koniec.
Zaczynamy od planu. Większość ludzi mówi: „Chciałbym umrzeć w domu.” Osiemdziesiąt procent Amerykanów umiera w szpitalu lub domu opieki. Mówiąc, chcielibyśmy umrzeć w domu, nie mamy planu. Wiele osób mówi: „Jeśli mam tak umierać, po prostu zastrzel mnie.” To nie jest plan, to jest nielegalne. (Śmiech ) Plan polega na odpowiedzi na proste pytania: jakiego końca dla siebie pragniesz? Gdzie chcesz być, gdy nie jesteś już samodzielny? Czego oczekujesz w zakresie interwencji medycznej? Kto będzie pilnował, że twój plan jest realizowany?
Musisz mieć sprzymierzeńców. Posiadanie więcej niż jednego, zwiększa twoje szanse na koniec, jakiego chcesz. Nie zakładaj, że decyzję powinien podejmować małżonek lub dziecko. Potrzebujesz kogoś, kto ma czas i potrafi pracować pod presją, w ciągle zmieniającej się sytuacji.
W sytuacji krytycznej wiozą nas do szpitala. Prawdopodobnie traficie na oddział ratowniczy (OIOM), macie do tego prawo. Przygotujcie historię swojej choroby, spis zażywanych leków i kontakt do lekarza, który może udzielić  informacji. Włóżcie to wszystko do jaskrawej koperty z kopiami kart ubezpieczeniowych, pełnomocnictwem dla osoby, która będzie podejmować decyzje za ciebie, a także prośbą o niereanimowanie. Taką samą kopertę powinien mieć pod ręką pełnomocnik. Przyklejcie tę kopertę na lodówce. Kiedy przywiozą cię na OIOM twoje decyzje będą mogły być wykonane.
Będziesz potrzebować opiekunów. Trzeba ocenić twoją osobowość i sytuację finansową, aby ustalić, co będzie lepszym wyborem – dom opieki czy pozostanie we własnym domu. Żadna decyzja nie jest ostateczna. Pracowaliśmy z wieloma nie do końca odpowiednimi opiekunami, zanim zbudowaliśmy doskonały zespół prowadzony przez Marshę, który nie pozwoli ci wygrać w bingo tylko dlatego, że umierasz, ale wyjdzie i zrobi dla ciebie film o twoim ranczo, gdy sam już nie możesz chodzić. I Caitlin, która nie pozwoli ci zrezygnować z porannych ćwiczeń, ale wie, kiedy chcesz usłyszeć, że twoja żona jest w dobrych rękach.
Wreszcie, ostatnie słowa. Co chcesz usłyszeć, gdy nadejdzie koniec? I od kogo chcesz to usłyszeć? Z mojego doświadczenia wynika, że będziecie chcieli usłyszeć, że będzie dobrze z tym wszystkim, o co się martwicie. Gdy uważasz, że to jesteś gotów odejść, odejdziesz.
Temat ten zwykle budzi strach i zaprzeczenie. Nauczyłam się, że jeśli poświęcimy trochę czasu na planowanie końca naszego życia, mamy największe szanse na utrzymanie do końca jego jakości. Oto Jim i Shirley tylko po podjęciu decyzji, kto zadbać o ich ranczo. Oto Jim zaledwie kilka tygodni przed śmiercią, obchodzi urodziny, których nie spodziewał się dożyć. A tu Shirley, zaledwie kilka dni przed śmiercią, czyta artykuł o znaczeniu ranczo Modini jako ostoi dzikiej przyrody.
Jim i Shirley mieli dobry koniec życia, i dzieląc się z wami ich historią, mam nadzieję, że zwiększy nasze szanse na to samo.
Dziękuję. (Oklaski )



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.