poniedziałek, 26 maja 2014

Dywagacje II ...


Czy są w rodzinie tajemnice, które dziadkowie wstydzą się wyjawić wnukom?
Oczywiście, że są. Ale nie myślę o grzechach młodości, do których przed samymi sobą trudno się przyznać… Tu mgła niepamięci jest zbawienna.
Myślę o rzeczach prostych i banalnych, które mogą postarzać nas w oczach młodzieży.

Trudno się przyznać, że urodziliśmy się w epoce przed Internetem.
Że kończyliśmy szkoły bez pomocy Wikipedii i Google.
Że musieliśmy pisać wypracowania ręcznie.
Że obliczeń – często – dokonywać trzeba było w pamięci
Że nie mieliśmy telefonu, nie tylko tego komórkowego, ale nawet tego stacjonarnego.
Że telewizję mieliśmy czarno-białą.
Że nie grywaliśmy w gry komputerowe.
Że nie jeździliśmy na wakacje zagranicą.
Że jeansy kupowaliśmy w eksporcie wewnętrznym i byliśmy szczęśliwi, gdy miały kolor indygo….

Bo czyż bogaty zrozumie ubogiego, a głodny przekona sytego? Nie, głody i biedny musi się wstydzić swych słabości, choćby bogaty i syty swoje przymioty zawdzięczał temu pierwszemu.

W kolorowym świecie, szara rzeczywistość to jedynie kultowy film, albo science fiction.

I choć wszystko, co dziś ubarwia i wypełnia życie małolatom, wymyśliło „nasze pokolenie”, a cały ten postęp, rewolucja informatyczno-technologiczna zdarzyła się w „naszych czasach”, to bywa, iż za nią nie nadążamy. Nie zdążyliśmy na autobus dziejów, a dziś trudno już pewne zaległości nadrobić. Wstyd prosić o pomoc tych, których sami powinniśmy uczyć.

Są na szczęście wyjątki. Wnuki wpatrzone i wsłuchane w dziadków, które gotowe są czerpać z tej krynicy wiedzy o świecie… Ale mam wrażenie, że dotyczy to małych dzieci, które nie zostały podłączone on line tuż po wyjściu z pieluch i bardzo młodych dziadków, którzy sami czerpią radość z gry „na komputerze”…

Średnie pokolenie w istocie radzi sobie lepiej. Jeszcze zajęte, ciągle planuje, organizuje, załatwia. Aktywność zawodowa niekiedy wymusza, niekiedy podtrzymuje ciekawość. Pokolenie to ćwiczy, biega, podróżuje, podejmuje wyzwania i pokonuje przeszkody. Pożera życie, ucieka przed starością i goni młodość. Nie tylko „wyposaża” następujące pokolenia w gadżety, ale uczy je partnerstwa pokoleń…
Czy to dobrze, okaże się za lat kilkanaście, gdy dzisiejsza młodzież wyjdzie z dorosłości i zaopiekuje się rodzicami zdalnie.
Obawiam się jednak, że partnerstwo jest tylko pozorne. Średnie pokolenie daje, bo chce, albo uważa, że musi; a młode bierze, bo „mu się należy”… Czy jest świadome zobowiązania do odpłaty? Nie sądzę.

Ważne jest, by uświadomić sobie, że obowiązek uczenia młodości szacunku dla starości spoczywa na dziadkach.
Szacunku nie da się nakazać. Trzeba go nauczyć. A nauczyć można jedynie przez przykład.
Po pierwsze, trzeba szanować młodość, co nie znaczy ją hołubić, nagradzać, przekupywać. Trzeba ją szanować, bo w każdym młodym człowieku tkwi przyszły niedołężny starzec, oby mądry.
Po drugie, należy szanować własną starość, czyli nie gonić minionego czasu i nie uciekać przed nadchodzącym. Trzeba ją szanować, bo każdym starcy drzemie młodzieniec pełen marzeń i nadziei.

Starzenie się jest drogą, którą idziemy do celu. Tym celem wcale nie jest śmierć.

Trudno się starzeć, bo robimy to bez praktyki i rutyny. Nie przeszliśmy treningu, często zostajemy rzuceni na głęboką wodę. A wszystko dlatego, że po drodze – dorastając i dojrzewając – nie przyglądaliśmy się starości innych. Nie zbieraliśmy danych, które można przeanalizować, i z których można wyciągać wnioski.
Starzejemy się zatem zawsze od nowa i zawsze na własny rachunek.

Przy okazji nie przekazując młodości daru wiedzy.

Młodość wyposażana jest w wiedzę o świecie, ale nie wtajemniczana w wiedzę o życiu.
A szkoda. W ten sposób starość nie ma nic do zaoferowania młodości. Staje się balastem dla młodego pokolenia.
Dawno, dawno temu, w biednych czy bogatych rodzinach, człowiek dorastał pośród śladów przeszłości i uczył się linii życia.
Genealogia nie tylko potwierdzała naszą wartość, budowała naszą siłę. Utwierdzała nas w przekonaniu, że wewnątrz nie jesteśmy sami. Że w sobie niosę energię dziadów, doświadczenie przeszłych pokoleń.
Jesteśmy indywidualnością, ale też inkarnacją większego ducha.

Dziś, wydaje się, że młodość ma więcej zabawek, jest bardziej sprawna, bardziej aktywna, bardziej agresywna (dążąca do realizacji celów, nastawiona zadaniowo), ale też bardziej samotna.
Pozbawiona jest wspomnień dziadków.

A wspomnienie dziadków i poczucie ich bliskości może okazać się (jeśli nie jest po prostu) bezcenne.

Jak spleść taką linię życia? Aby wykorzystać nowoczesne technologie, nie zanudzić wnuków i nie zadręczyć dziadków?

Idealny pomysł znalazłem w sieci. Kilka generacji na jednym zdjęciu.

To doskonały prezent, ale też doskonały bezpłatny kurs obsługi komputera i korzystania z programów graficznych dla seniora (instruktorem jest wnuk), a historii dla wnuka (wykładowcą jest dziadek).
W świecie, wykonuje się to jako usługę… „Portret rodzinny we wnętrzu”.
Wystarczy zrobić zdjęcie kilku pokoleń rodziny, każdego z osobna, a następnie zmontować je w jedno.

Oto pradziadek trzyma zdjęcie dziadka, dziadek syna, syn wnuka. Podobnie prababcia trzyma na portrecie zdjęcie babci, babcia córki, córka wnuczki…

Jeśli podejdziemy do zadania twórczo, dobierzemy scenerię, kostium, barwę, wspólna zabawa i efekt będą nie tylko piękną pamiątką, ale też dowodem, że nasza linia życia jest długa i mocna.


A gdy niemowlę ze zdjęcia, samo będzie starcem, rzut oka na rodzinny portret może dać więcej energii niż jakikolwiek suplement diety…



Źrodło: www.aplaceformom.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.