czwartek, 8 maja 2014

Jestem stary. Czy mam do tego prawo?

Jestem stary.

Czy mam prawo być starym?

Oczywiście, przecież starzenie się jest naturalne i nieuniknione. Ale nie pytam, czym mam prawo się starzeć. Pytam, czy mam prawo być starym człowiekiem? Tu i teraz, w społeczeństwie wysokiej technologii, w społeczeństwie informacyjnym.


Nie jestem już piękny. Nie mam już wszystkich witalnych sił. Nie dokonam odkrycia matematycznego. Nie pobiję rekordu świata. Nie zarobię miliona w rok… Nie zbuduję już sam niczego. Nie dokonam cudu.

Niekiedy nie nadążam za technologią, choć wszystko, co dziś tak bawi, ułatwia i urozmaica życie, stworzono za mojego życia.

Nie jestem newsem i – najprawdopodobniej – jak większość starych ludzi, nie będę już bohaterem serwisu informacyjnego. Co najwyżej jego ozdobnikiem – „Popatrzcie, stary człowiek i może… Jeszcze może!”.


Jestem stary, czym mam prawo być starym człowiekiem we współczesnym społeczeństwie?

Czy świat – taki wielki, wolny, otwarty – zaakceptuje mnie jako starego człowieka?


Mam wrażenie, że wszyscy chcą bym wiecznie gonił młodość. Ścigał czas i marzenia. Mam się uczyć, jakby wszystkie moje umiejętności i kompetencje, cała moja wiedza, straciły swoją wartość, bo młodzi mają swoją wizję teraźniejszości i przyszłości, a ja jestem już tylko lamusem.
Mam ćwiczyć, jakbym nadal musiał wspinać się na szczyt.
Mam pracować, jakbym dotychczas nie zrobił nic, co ma jakąkolwiek wartość.
Mam być pełnym uroku, bo młodzi ludzie ciężko pracują i nie należy dokładać im trosk.

I mam być piękny, przynajmniej gładki, bo mój wygląd niepokoi młodych i straszy dzieci.

Czy we współczesnym społeczeństwie jest miejsce dla starca, którym jestem? I którym chcę być.
Nie wstydzę się starości, nie chcę się jej wstydzić.
Starość, to przecież tylko jeszcze jedna wersja mnie samego. Nowa wersja. Może ciekawa?

Choćby nie wiem jak bardzo zaprzeczać, każdy w skrytości marzy o długowieczności. Ale jeśli marzenie się spełni, okaże się, że „starym człowiekiem” jesteśmy dłużej niż „młodym”.

Zastanówmy się, jak społeczeństwo postrzega starość?

Społeczności plemienne, które z niewiadomych przyczyn nazywamy prymitywnymi, ceniły starość.
Starość oznaczała wiedzę, pamięć, umiejętności i co najważniejsze cierpliwość. Starcy nie polowali, ale produkowali broń, przygotowali jedzenie, leczyli, wychowywali dzieci. Ich opowieści były rozrywką i pamięcią społeczności. Pokolenia uczyły się z opowieści starców i dokładały własne historie. Starcy byli niedołężni, ale mądrzy i spolegliwi. Rozstrzygali spory, układali strategię. Byli wartością, dzięki której można było dotknąć przeszłości i przyszłości.

Oczywiście, w społecznościach nomadów, dla których niedołężni starcy byli ciężarem. W chwilach głodu, w razie konfliktu z innym plemieniem, w czasie ucieczki przed zagrożeniem, starców porzucano, a nawet zabijano. O wiele bardziej prawdopodobne jest jednak, że starcy w swojej bezradności w ten sposób, ostatni raz, służyli plemieniu. Nie byli zbędnym ciężarem, balastem, po raz ostatni okazywali siłę. Liczyło się przetrwanie, gatunku, plemienia. Chroniło się tych, którzy mogli budować przyszłość. Jeśli odmawiano im jedzenia, odchodzili z grupy i bardzo często osiadali w miejscu. A przez to poświęcali więcej czasu obserwacji tego, co nas otacza. Zwierzętom, roślinom, siłom natury. Zaklinali moc.

Zwyczaje dawnych lub „dzikich” plemion mogą nas oburzać, przerażać.
Łatwo jest oceniać i potępiać z perspektywy bogatego i silnego.
Lecz czy współczesne – wysoko cywilizowane - społeczeństwa dbają o swoich starców?
Czy starość jest ceniona, w centrum uwagi, może czy spychana jest na peryferia życia?
Gdy świat się wali, humanitaryzm nakazuje ratować bezradnych: kobiety, dzieci i starców.
Wzdragamy się na myśl o porzuceniu starzejących się rodziców, czy partnerów. Potępiamy tych, którzy tak zrobili, ale jak traktujemy starców jako społeczeństwo.

Kiedy chorujemy na starość, okazuje się, że jesteśmy obciążeniem dla systemu opieki zdrowotnej. Jesteśmy obciążeniem dla lekarzy, którym niepotrzebnie zabieramy czas.
Sprawiamy kłopot, bo jesteśmy powolni, a współczesna medycyna jest w ciągłym niedoczasie. Ratuje „życie” – czyni rzecz wzniosłą – a chory-stary jest tylko przeszkodą na drodze do sukcesu.
Kiedy trafiamy do szpitala, stajemy się „jednostką chorobową” (nie „chorym”), „jednostką statystyczną” (choć nazywają nas pacjentem). Poszanowanie naszej godności czy prywatności musi ustąpić poszanowaniu najwyższej wartości – życiu. Nie ma miejsca na rozczulanie się. Podporządkuj się lub giń.
Gdy potrzebujemy pomocy – udzielą jej nam, a jakże, z całą estymą. Ale domy opieki są bardziej „zamkniętą” niż „otwartą” przestrzenią. Dyscyplina, rygor, hierarchia, nazywane codzienną rutyną, dbałością o bezpieczeństwo… Wszystko w imię „życia”, ale jakoś bez życia.
Kiedy nie potrzebujemy pomocy, jesteśmy samodzielni i niezależni, możemy tworzyć, rozwijać się, myśleć i działać. Ale najlepiej w klubach seniora, bo nic nowego przecież nie wymyślimy.

Dobra starość ma być pogodna i aktywna, bo starość nie powinna się nudzić. Bo sama jest nudna.

Społeczeństwo się starzeje. Już niedługo starców będzie więcej niż młodzieńców. I stan ten utrzyma się dłużej niż dotychczas.
Z tego powodu, tu i ówdzie, system się pruje. Czy, jak za dawnych czasów, sięgniemy po wojnę, by go podreperować?
Jeśli nie, wkrótce będziemy społeczeństwem, które nie akceptuje starości, nie toleruje starców, choć składa się ze starców.

Tu i ówdzie dochodzą głosy ekonomistów i socjologów (którzy sami się starzeją, niedługo stracą pamięć, więc mają odwagę przestrzegać), że starość musi nadążać za młodością, tego wymaga rynek pracy. Ale to nie młodzież powinna wskazywać starości miejsce w społeczeństwie. Starość powinna mieć prawo do samookreślenia. Starość musi sobie i swoim dzieciom stworzyć przestrzeń społeczną dla starości.
Starość nie jest i zapewne nie będzie już pamięcią pokoleń, bo dzisiaj wnuk nie pyta dziadka: „a dlaczego tak jest?”. Dziś, wnuk zwraca się z tym pytaniem do wujka Google.
Jeśli dziadkowie chcą być zapamiętani, muszą pozostawić po sobie ślad nie na ziemi, ale w sieci, aby kiedyś Google mogło nas odnaleźć i wskazać.
Czy mam szansę, jeśli nie będę: najstarszym człowiekiem, który umarł; najstarszym człowiekiem, który pobiegł; najstarszym…
Czy mam szansę być starym i godnym szacunku dla społeczeństwa, jeśli niczym się nie wyróżnię?
A może współczesna starość to kolejny szczyt, który trzeba zdobyć? Kolejne wyzwanie, które trzeba podjąć? A bez odpowiedniego wizerunku nie ma dla mnie miejsca w społeczeństwie?
W takim razie nie chcę być starym.
A skoro nie mam prawa być starym, cóż warte jest życie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.