czwartek, 13 lutego 2014

Czy moja mama powinna mieszkać sama?

Starość przychodzi zawsze w najgorszym momencie…

Kiedy dorastamy, marzymy o własnym lokum. O usamodzielnieniu się. O wolności od rodzicielskich nakazów i zakazów.
Kiedy dorastają nasze dzieci, po cichu marzymy, by się usamodzielniły i wyprowadziły, byśmy wreszcie mogli zająć się sobą, swoim życiem, złapać oddech wolności.
Kiedy starzejemy się, własne lokum i samodzielne życie jest wyznacznikiem poczucia naszej godności i wartości. To nasza przestrzeń, nasz azyl, nasza wolność.
Jest miło, bo czujemy się swobodnie i czas płynie jakby wolniej, a gdy pojawia się słabość, łatwiej sobie ją wybaczyć i to lub owo odpuścić. Już nic nie „musimy”, już tylko „możemy”.
Ale, gdy nadejdzie starość i do tego zabraknie towarzysza życiowej podróży, własne lokum z zacisza zmienia się w samotnię, w której cisza potrafi prawdziwie i dotkliwie boleć.

Z czasem samodzielne mieszkanie w zaawansowanym wieku zaczyna być ciężarem. Najczęściej finansowym. Nawet jeśli to twój własny dom, podatki, remonty, zwykłe, codzienne porządki mogą przestać mieścić się w dochodach. A jeśli nie ma w pobliżu przyjaznej duszy, a nasza sprawność nas porzuciła, trudno udźwignąć wszystkie obowiązki. Czasami nie chce się nawet posprzątać, ugotować, po prostu wstać. A gdy dopadnie nas choroba, samodzielne mieszkania staje się zwyczajnie trudne.
Wtedy rodzi się pytanie, czy wprowadzić się do dzieci, czy może dzieci wrócą do domu i zaopiekują się starzejącym rodzicem?

Mieszkanie z dziećmi na starość jest niezwykle kłopotliwe. W ich mieszkaniu czujesz się obco, nieswojo, jesteś tu tymczasowo, jesteś gościem, niekiedy przeszkadzasz domownikom. W swoim toczysz walkę o wspomnienia, bo dzieci rozpychają się, nie chcą słuchać, podporządkować się, stają się zadziwiająco obce. Czujesz się spychany lub wypychany ze swego życia. W obu przypadkach może dochodzić do konfliktów. A gdy twoje dzieci nie są już dziećmi, ale same powoli się starzeją, upór po obu stronach utrudnia koegzystencję.

Jeśli konflikt wzmocni choroba starzejącego się rodzica, a dorosłe dzieci nie radzą sobie fizycznie lub emocjonalnie z sytuacją, potrzebujesz profesjonalnej opieki.


To oznacza zatrudnienie pielęgniarki i obecność zupełnie obcej osoby w domu. Trudne? Bardzo.

Przeniesienie się do domu opieki w polskich warunkach nie jest łatwe. Brak miejsc, wysokie koszty. I skłaniająca do depresji pełna utrata wolności. Potrzebować domu opieki to jak być skazanym na odosobnienie.
Bezosobowy pokój, brak osobistych rzeczy, brak emocjonalnego ciepła, życiowej energii, narzucony – pielęgniarski - rygor. Aby przeżyć trzeba się wycofać w głąb, nie myśleć, zapomnieć o sobie. Po prostu trwać. Nie jesteś już sobą, jesteś rezydentem. Nie ważne jest twoje życie, tu zajmują się pomaganiem tobie i wypełnianiem twojego czasu, ale ty sam nikogo nie interesujesz.

Podjęcie decyzji o oddaniu rodzica do domu opieki, to bodaj jedna z najtrudniejszych decyzji dorosłego dziecka. Trzeba pokonać opór rodzica, własny, pokonać poczucie klęski wobec sytuacji. I dokonać wyboru odpowiednio do możliwości finansowych.

Jak sobie poradzić z tym problemem? Mama już nie może mieszkać sama, ale nie mogę mieszkać razem z nią, na opiekunkę mnie nie stać. Tato się zagubił, wymaga całodobowej opieki, muszę pracować, jak przekonać go do domu opieki?


Jacqueline Marcell – ekspert opieki nad starszymi ludźmi – www.agingcare.com – napisała na ten temat artykuł. Oto jego fragment:

Chciałabym mieć idealne rozwiązanie na tego rodzaju problemy, dotykające tak wielu osób. Ponieważ prawa obywatelskie (na szczęście) są szczególnie chronione, chyba że osoba została prawnie ubezwłasnowolniona (to bardzo trudny proces, zwłaszcza w początkowych stadiach otępienia), osoby w podeszłym wieku nie mogą być zmuszane do robienia lub nie robienia czegokolwiek wbrew swojej woli - o ile, oczywiście, to coś nie jest nielegalne.

Najlepszym sposobem, by zwiększyć szanse na akceptację przez starzejącego się rodzica pomocy w codziennym życiu, jest rozpoczęcie tej rozmowy na długo przed utratą zdrowia i możliwości racjonalnej oceny sytuacji. Jeśli „akt trzeci” życia rodzica, jego życzenia, zostały omówione otwarcie odpowiednio wcześniej (i udokumentowane testamentem, pełnomocnictwem, upoważnieniem dla organów opieki zdrowotnej, itp.), gdy nadejdzie czas decyzji, przejście jest mniej traumatyczne dla obu stron.

Problemem jest to, że tak wielu ludzi nigdy nie zdobywa się na odwagę, by poruszyć tak drażliwy temat w rozmowie z rodzicem. Albo za każdym razem, gdy rodzic jest przygnębiony lub ma chwilę słabości, stara się zaprzeczać problemowi, obrócić go w żart, nazywa to „chwilą starości”. W ten sposób problem nigdy nie zostanie rozwiązany. Jeśli brzmi to znajomo, to czas sobie uświadomić, że „Rozmowa” powinna się właśnie odbyć, bo być może punkt krytyczny nastąpi niedługo i stosowny czas może nie nadejść.

Zastanów się przez chwilę i przypomnij sobie jak to było, kiedy byłeś dzieckiem. Twoi rodzice robili wszystko co w ich mocy, by zapewnić ci bezpieczeństwo, bez względu na to, czy i jak bardzo protestowałeś? Teraz trzeba zaakceptować fakt, że role się odwróciły i trzeba być odpowiedzialnym „rodzicem”, który ma pewność, że jego podopieczny jest bezpieczny. I oczywiście należy to zrobić nawet wtedy, gdy twoi rodzice nie byli najlepszymi rodzicami pod słońcem. Trzeba zrobić dobry uczynek, by dla dobrej karmy!

Kiedy masz głębokie przekonanie, że twój rodzic nie może dłużej bezpiecznie mieszkać sam w domu, nie pozwól by cokolwiek odwiodło cię od działania. Wiesz, czego potrzebują rodzice, więc nie staraj się potwierdzać smutnych statystyk, czekając na zawał serca, udar w środku nocy, złamane biodro, przedawkowania leków, albo wypadek samochodowy, w którym ktoś został poszkodowany lub zginął.

Nie krępuj się poinformować wszystkich krewnych, przyjaciół, duchownych, lekarzy, pracowników opieki, dzwoniąc lub odwiedzając ich osobiści, że znają twoje plany i poproś ich o wsparcie i poparcie. Możesz nawet zorganizować coś na kształt interwencji, zapraszając wszystkich do odwiedzenia rodziców w tym samym czasie, aby pomogli rodzicom zrozumieć powagę sytuacji i dostrzegli światło.

Wreszcie, uświadom sobie, że prawie każdy, kto kiedykolwiek - od początku czasu – miał tyle szczęścia, że jego rodzice dożyli późnej starości, doświadczył bólu oglądania ich słabości, bezradności i przemijania. Wszyscy wiemy, że to smutna część życia, ale nic, co zostało napisane i opowiedziane, nie przygotowuje nas do smutku, kiedy odchodzi ukochana osoba. Skorzystaj z rady tych wszystkich, którzy doświadczyli tego przed tobą - nawet nie myśl, by przejść przez to samemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.