niedziela, 2 lutego 2014

Od T. - Przeżyć czas nam dany...

Senesco,


ostatnio sporo rozmawialiśmy z przyjaciółmi o starzejących się rodzicach. Bilans tych rozmów jest ponury. Rodzice przestają być samowystarczalni. Pół biedy, gdy dotyczy to jedynie pomocy finansowej. Ale powoli zaczynają być także niesamodzielni w rozmaitych sferach życia codziennego. Domagają się uwagi, narzekają na samotność, stają się nieznośni. Kilka moich koleżanek przyznało, że przed wizytą u rodziców dostają bólu brzucha i napadu duszności. Wizyty u nich stają się nieznośnym ciężarem, męką. Najgorzej, gdy zaczynają wymagać opieki fizycznej w najściślejszym tego słowa znaczeniu. Człowiek odchował dzieci, chciałby trochę odsapnąć, a tu trzeba zająć się rodzicami, ciotkami, chorymi sąsiadkami … Ostatnio miałam taką serię. W pewnym momencie poczułam, że wokół mnie kłębią się sami starzy, chorzy ludzie, którym trzeba pomóc – porozmawiać, zrobić zakupy, zaprowadzić do toalety. Przestraszyłam się, że oszaleję.

Społeczeństwo się starzeje. To nieprawda, że wydłuża się nasze życie. Wydłuża się tylko starość. Dlatego, kiedy przeczytałam artykuł o objawach udaru, zawału itp. i co powinien zrobić opiekun, by pacjent, broń boże nie umarł, coś we mnie krzyknęło: dosyć! Oprócz starości istnieje jeszcze śmierć. Nieunikniona i pożądana. Nawet, jeśli nie ma nic po tamtej stronie. Nie można żyć wiecznie, i nie warto. Przeżyjmy porządnie ten czas, który nam dano. Czy to za mało?

Droga T.,

masz rację – wystarczyłoby, gdybyśmy zdołali przeżyć pogodnie i treściwie czas, który nam dano. Warto też pamiętać, że śmierć nie jest końcem, ale ostatnią podróżą, w którą przyjdzie nam się wybrać. Dobrze jest do tej wyprawy się przygotować.

Masz także słuszność – choć nie do końca – że to nasza starość się wydłuża, a nie życie. Społeczeństwo nie ma szacunku dla starości, a ludzie w podeszłym wieku przyzwyczajają się do trwania na marginesie życia. W większości przypadków tak właśnie jest, bo w rodzinach jest miejsce dla babci i dziadka, ale tych żwawych i dziarskich, użytecznych. Ci słabi, chorzy, zniedołężniali są jedynie „świadczeniem społecznym” państwa.

Medycyna chwali się rozwojem, ale lekarze nie garną się do geriatrii. A cudowna technologia często przedłuża ból i cierpienie, agonię, nie życie. Politycy i kapłani krzyczą: „życie za wszelką cenę”, bo nie mają pomysłu, jak ochronić godność człowieka cierpiącego i w zaawansowanym wieku. Co najwyżej, dobrodusznie, z uśmiechem, dotrzymają mu towarzystwa przez chwilę, aby szybko rzucić się w wir swego życia i zapomnieć.

Dlatego warto, dlatego należy uczyć się starości.

Dbamy o kondycję fizyczną, odkładamy kapitał, ale to psychicznie nie wytrzymujemy starości.
W starzejącym się społeczeństwie będzie coraz więcej samotnych kobiet, bo mężczyźni umierają wcześniej. A stereotyp nawet wdowcom nakazuje poszukać sobie młodszej partnerki. Z samotnością nieźle sobie radzą kobiety wykształcone, z pasją, ale te, które całe życie pracowały dla rodziny, zapadają się w osamotnienie. Choroba często jest jedynym powodem spotkania innego człowieka.

Ukuto hasło: „Hospicjum to też życie”. Aby je zrozumieć, warto najpierw uwierzyć, że „starość to też życie”.

W sieci można odnaleźć taki – może nieprzyzwoity, ale jakże prawdziwy – dowcip:
„Na świecie wydaje się więcej pieniędzy na produkcję implantów piersi i viagrę, aniżeli na badania choroby Alzheimera. W 2040 roku będziemy mieli wielu staruszków z jędrnymi cyckami i sztywnymi wackami, tylko nie pamiętających dlaczego i po co…”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.