czwartek, 27 lutego 2014

Myśli rozczochrane...


Wielu znajomych pięćdziesięciolatków tłumaczy mi, że rozmawianie o starości i starzeniu się nie ma sensu.
Na jednej ze stron senioralnych znalazłem nawet mem, że "starzeją się tylko ci, którzy myślą o starości".
Może ma to sens, skoro świat reklamy omija "starość", "starych ludzi" szerokim łukiem.
Jeśli ktoś oferuje suplementy diety to na "zatrzymanie młodości", "podtrzymanie kondycji", ale nic, by uczynić wesołym życie staruszka...
Może to przez tę całą dyskusję o ZUS?
W końcu, póki jesteśmy w toku spraw, zabiegani w ogniu walki o byt, póki jeszcze czujemy się ważni... Na emeryturze pomyślimy, coś zrobimy, zaradzimy... A przede wszystkim - nas starość nie dotknie, bo przecież my dopiero zaczęliśmy żyć!

Życie zaczyna się po 40-tce! Nie, po 50-tce, a może po 60-tce...

A póki życia, póty nadziei...

Życie zaczyna się po 50-tce, ale jakie to życie – łamiące się kości, reumatyzm, słabnący wzrok i słuch, no i skłonność do opowiadania tej samej historii tej samej osobie trzy lub cztery razy.
 

Po 60-tce bywa, że chcesz odwrócić proces starzenia się, co jest tym trudniejsze, że przez wiele lat za młodu robiłeś wszystko, by być starszym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.