wtorek, 29 października 2013

Może chłodna, ale jakże piękna jesień ... życia



Dustin Hoffman to jedna z najjaśniejszych gwiazd amerykańskiego kina. Lub raczej jeden z najwybitniejszych aktorów filmowych i teatralnych. Jego role są niespokojne, nieco rozedrgane, pełne emocji i energii. Wielokrotnie nominowany, wielokrotnie nagradzany, właściciel dwóch statuetek Oscara. Trzeba mieć wiele odwagi, by w wieku 76 lat, mając taką pozycję i uznanie, ponownie zadebiutować. Wystawić się na krytykę i walczyć o sympatię widza, nie pokazując własnej twarzy.

Być może, aby zredukować ryzyko, jako reżyser wybrał scenariusz (według własnej sztuki) Ronalda Harwooda, brytyjskiego rzemieślnika, ale również mistrza dramatu, który nie tylko opowiada historię, ale odsłania ludzką duszę w delikatny, kameralny sposób.
Nie ryzykuje także stawiając przed kamerą grupkę znakomitych i – zdaje się – świetnie się bawiących swoim kunsztem aktorów.

Ryzykiem jest temat. Bo kto chce dziś oglądać film o starych ludziach. Film kameralny, zamknięty w niewielkiej przestrzeni, bez brawurowej akcji, zapierających dech w piersiach pościgów czy bijatyk? Kto chce, choć na chwilę, wejść w świat starego człowieka, człowieka u schyłku życia, żyjącego w niemal więziennej dyscyplinie, wspominającego odległe już życie, dawno przebrzmiałą karierę? Co ciekawego może wydarzyć się w starczej codzienności?

Pensjonat dla starych, emerytowanych muzyków. Taki Skolimów. Dom, w którym otoczeni młodą i fachową opieką, gasną ludzie, którzy nie tak dawno wiedli burzliwe życie na wielkich scenach świata. Ich problemy to brak ulubionego dżemu przy śniadaniu, miejsce przy oknie w jadalni, zakaz palenia („bo papierosy zabijają…”). Tu wszystko dzieje się powoli, bo nikt nie jest w stanie biec. Poza tym luksus wspaniałej, arystokratycznej rezydencji, wielki park i sympatyczna obsługa. Szczególnie szefowa pensjonatu, choć stoi na straży zdrowia i moralności, zda się lubić swoich podopiecznych.
Wszystko, co piękne, nie jest trwałe. Kończą się fundusze. Pensjonat może być zlikwidowany. Pensjonariusze postanawiają raz jeszcze wystąpić na scenie i zarobić na jeszcze jeden rok trwania w tym świecie. Organizują galę, ćwiczą, wydobywają z pamięci swoje najlepsze role. I właśnie w tym momencie, do pensjonatu przybywa nowa lokatorka. Niegdyś wybitna diwa, dziś schorowana, stara kobieta. Pech chce, że w pensjonacie przebywa jej dawno niewidziany mąż, którego dotkliwie skrzywdziła i zdradziła, i to zaraz po ślubie.
Sytuacja bardzo niewygodna, ale także okazja do muzycznego wydarzenia. Bo obok nieszczęsnej pary, w pensjonacie mieszka dwoje innych śpiewaków. Kiedyś tworzyli grupę przyjaciół i najlepszy na świecie kwartet z „Rigoletta”. Gdyby udałoby się go powtórzyć…
Trzeba tylko przekonać diwę, by raz jeszcze wystąpiła. Pomimo łamiącego się głosu, kłopotów z biodrem i niechęci zdradzonego męża.

Jeśli ktoś chciałby sobie przypomnieć, na czym polega inteligentny dialog, czym jest dowcip, lub choć zanurzyć się w cieple jesiennego dnia, powinien sięgnąć po film Kwartet Dustina Hoffmana. Nie tylko nie dozna zawodu, ale poczuje jak wspaniałą w gruncie rzeczy jest jesień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.