czwartek, 17 października 2013

Nie ... całkiem serio

Gdy staruszką już będę, zamieszkam u dzieci,
by wiedziały, że są dla mnie najważniejsze w świecie.
Chcę zwrócić im radość, którą mi sprawiły,
aby je uszczęśliwić, oddam im każdy gest miły.
Czerwienią, bielą, błękitem ściany przyozdobię,
odciskiem butów na meblach ślad zostawię po sobie.
Opróżnię karton mleka i gdzie bądź zostawię.
Zapcham toaletę, czym ich setnie rozbawię.
Gdy będą pod telefonem i poza zasięgiem,
Wypalę sobie zioło, wciągnę puder rzędem.
Będą wygrażać palcem, potrząsać głowami,
pod łóżko się schowam znudzona ich krzykami.
Kiedy na obiad poproszą do stołu,
Nie zjem fasolki, nie ruszę rosołu.
Wypluję szpinak i mleko rozleję,
gdy się złościć będą, czym prędzej im zwieję.
Siedząc przed telewizorem będę przerzucać kanały,
Oczami zrobię zeza, by sprawdzić, czy się posklejały.
Ściągnę skarpetki i po kątach je rozrzucę
I nim dzień się skończy, błotem się ubrudzę.
A potem, w łóżku leżąc, westchnę głęboko,
i po krótkiej modlitwie, przymknę we śnie oko.
A dzieci moje podkradną się do sypialni drzwi
i cichutko jękną: "Taka słodka jest, gdy śpi. "

Wiersz Joanne Bailey Baxter w oryginale brzmi nieco inaczej, ale duch mojej polskiej wersji jest identyczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.