piątek, 18 października 2013

Od T. - Życie bywa brutalne...


Parę dni temu wpadłam do super marketu, żeby zrobić zakupy przed zajęciami z jogi, które miały się rozpocząć za dwadzieścia minut. Pospiesznie wybrałam potrzebne rzeczy i ustawiłam się w dość długiej kolejce. Po chwili ekspedientka otworzyła następna kasę, więc chwyciłam zakupy, i ruszyłam do kasy obok. Przede mną stał starszy pan, do którego po chwili podeszła kobieta z zakupami.

– To mój mąż wyjaśniła uprzejmie – i zaczęła rozkładać zakupy. Nie wiem, co mi się stało, ale poczułam nagły przypływ wściekłości, że spóźnię się na ćwiczenia, że niepotrzebnie zmieniłam kasę, i że ci starzy ludzie wszędzie się wpychają. Burknęłam pod nosem uwagę, że nienawidzę, gdy ktoś się wpycha bez kolejki.

Starsza pani poczerwieniała na twarzy. – Niech panią diabli porwą – krzyknęła – nigdy się nigdzie nie wpycham, niech sobie pani idzie pierwsza – wołała ze złością, przekładając zakupy na taśmie.

Stałam bezradna ze spuszczoną głową. Było mi niewypowiedzialnie wstyd. Zapłaciłam i popatrzyłam na starszych państwa. Byli tacy starzy. Pan miał bladziutką twarz i podkrążone oczy, pani dumnie wyprostowana nie patrzyła na mnie, ale drobne dłonie drgały jej ze wzburzenia.

– Przepraszam Państwa – szepnęłam i szybko wyszłam ze sklepu. Cały dzień myślałam, co mnie napadło. Dlaczego pozwoliłam sobie na takie chamstwo wobec tych staruszków? Wstyd. Pamiętam o tym, kiedy czekam w kolejce i widzę, jak staruszka niezgrabnie i powoli wyciąga pieniądze z portfela.
Też taka będę przecież.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.