wtorek, 22 października 2013

Na starzenie - niezły trunek ...

Niechętnie przyznajemy się do myśli o starzeniu się. Im lepszy nasz status ekonomiczny, tym trudniej.

Ale że zaczęliśmy się starzeć i się tym martwimy, łatwo jest dostrzec. Im wyższy nasz status społeczny, tym łatwiej.

Panowie zaczynają dbać o sylwetkę. Siłownia, bieganie, tenis, koszykówka. No cóż, coraz łatwiej zauważyć, że młoda kobieta ledwie omiata nas wzrokiem. Jeśli nie zajmujemy eksponowanego stanowiska, także nasze dowcipy nie wydają się tak śmieszne. Kiedyś zakładano nieco luźniejszy garnitur, dziś strój sportowy. Póki jesteśmy sprawni, póty młodzi. Panie zmieniają fryzurę, kolor włosów, demonstrując siłę charakteru i odwagę. Razem wybierają się w świat, trochę dalej, na trochę dłużej, bardziej wygodnie.

Zaczynając się starzeć, dostrzegamy wartość komfortu i pozycji. Ale lęk przed tym, co niesie starość jest tuż-tuż, w ciemności. Poddajemy się testom – czy jesteśmy interesujący dla innych (choć nas samych coraz mniej interesuje), czy jesteśmy atrakcyjni, czy jesteśmy popularni (jak za młodych lat). W zaciszu domowym, w samotności pojawia się emocjonalna zadyszka. Sprawdzamy swoją pamięć, swoją zdolność uczenia się i rozumienia, choć tak naprawdę mamy ochotę na relaks. Zatem joga, pilates, pływanie. Obserwuję znajomych, którzy biegają z kursu na kurs, z zajęć na zajęcia, jak nie tak dawno ich dzieci. Dlaczego, bo w istocie wolny czas przeraża, nie cieszy.

Póki jesteśmy aktywni zawodowo i nasz dzień wypełnia praca, nie ma zmartwienia. Ale gdy jesteśmy wolni od codziennego kieratu i możemy, a nie musimy, coś robić, kątem oka dostrzegamy pustkę i staramy się zawczasu ją wypełnić.

Najlepiej znaleźć sobie hobby. Twórcze hobby. Jeśli podróżujesz – pisz swój własny reportaż. Nie banalny album z fotkami, błahymi wspominkami: ja na moście, ja w sklepie, ja na plaży, ja na karuzeli, ja… my… oni… Katedra, pałac, hotel. Nie, reportaż o świecie, w którym byłem(łam). To pozwoli dostrzec świat, po którym podróżujemy, a nie tylko zdobyć temat do rozmów przy kolacji z przyjaciółmi.

Zauważyłem, że „w towarzystwie” modna jest wiedza o winach. Niestety zauważam, że ogranicza się do znajomości etykiet, rankingów i cen. Dobrze jest znać się na kuchni, na gotowaniu. I być wrażliwym na smak. Dobrze jest żeglować. Dobrze jest nie mieć problemów. Ale to wszystko nie świadczy o młodości ducha. Jak wszystkie te pasje uczynić twórczymi?

Młody duch – zawsze i wszędzie – to ciekawość świata. To „nie wiem”, za którym idzie „dowiedzmy się”. Młodość to zdolność odkrywania, zabawy tym, co robimy i czerpania radości z prostoty.

Jednym z trendów obowiązującej mody na „smakowite życie” pośród „dorosłych” jest produkcja nalewek. Łatwo to dostrzec w sieci. Forów, poradników, serwisów są dziesiątki. Popularnością cieszą się książki z przepisami, najlepiej przepisami sprzed lat.
Miło jest taką nalewkę wyprodukować, a potem smakować w gronie przyjaciół.
Jeszcze milej, gdy przepis będzie przejawem naszej wyobraźni i aktem twórczym. Szczególnie, że dziś mamy dostęp do owoców z całego świata i możemy dowolnie komponować i smak i aromat.
Składanie ingrediencji nalewki jest niczym pisanie poezji. Banalne śliwki zalane spirytusem. Ale co będzie, jeśli dodamy cynamonu, imbiru, kardamonu? Czy może dorzucić rodzynek i skórki pomarańczowej? Miód czy cukier – lepiej biały czy brązowy? Czy rozcieńczyć wódką, czy rumem? Białym czy złotym? A może brandy?

 

Piernikowa nalewka na święta, trunek na frasunek. Przy którym można zasiąść w kręgu rodziny lub przyjaciół, a który z pewnością odmłodzi ducha, bo nigdzie na świecie nie będzie takiego drugiego.

 

© gringetoad flickr.com

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.