wtorek, 22 października 2013

Od T. - co zrobić ze starzejącym się mężem?

Czy młody człowiek, który staje przed ołtarzem, zdaje sobie sprawę, co znaczą słowa: ”nie opuszczę Cię aż do śmierci”?

Najpierw jest szczęście, potem zaczynają się codzienne troski, w końcu dzieci wychodzą z domu, a my zostajemy sami. On wyłysiał i urósł mu brzuch, ona bez przerwy się martwi. Zniknęły urocze dołeczki, a pod oczami widać nieładne worki.

Ze zdumieniem odkrywamy, że jesteśmy sobie obcy i działamy sobie na nerwy.
– Znowu brałaś moje okulary!
– A daj mi spokój, sam je gdzieś położyłeś i nie pamiętasz.
– Leżały przy łóżku, cholera!
Drobniutkie sprawy wywołują irytację i złość.
– Co ja robię z tym starym dziadem – pyta niejedna z nas, po kolejnej cierpkiej uwadze na temat obiadu. Po co on mi się kręci po domu? Nie chce mi się gotować, prać jego ubrań i słuchać ciągłego zrzędzenia. Może lepiej się rozstać?

Starzeć się razem nie jest łatwo. Pamiętam, jak mój nieżyjący już dziadek doprowadzał wszystkich do szału, kiedy każdą Wigilię, zaczynał od pytania – kto to pozmywa?
A przecież kochaliśmy dziadka. Dzisiaj patrzę na swojego męża, i gdy mnie doprowadza do pasji, myślę o tym, jak o nas dbał, jak ciężko pracował, żeby wykształcić dzieci, zapewnić nam wakacje. Patrzę na jego siwe włosy i staram się pamiętać wszystkie dobre chwile, które przeżyliśmy razem.

Kochać starzejącego się partnera to praca. Taka sama jak każda inna.
Podchodzę i przytulam mojego utrudzonego, okropnego starzejącego się męża i cieszę się, że jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.