niedziela, 6 października 2013

Perspektywy ... na starość

Jedna z moich przyjaciółek niedawno zrezygnowała z pracy. Ma 53 lata i jest piękną kobietą. Wychowali z mężem troje dzieci, które są już dorosłe i samodzielne. Jednak z powodu tragicznego wydarzenia, musieli zaadoptować małą dziewczynkę, która ostatnio zaczęła sprawiać kłopoty. Opieka nad nią staje się coraz bardziej intensywna i absorbująca.

Kobieta, gdy skończy 50 lat nie – powinna pracować, powiedziała moja przyjaciółka – jeszcze trzeba pożyć – dodała. Nie mogę nie przyznać jej racji. Zamieszkali z mężem na wsi, mają piękny dom z widokiem na las, przyjmują przyjaciół – cieszą się życiem. Kiedyś było inaczej – troje dzieci i praca, to co najmniej dwa etaty.
Tylko że moja przyjaciółka może sobie na to pozwolić, nie dlatego, że całe lata ciężko pracowała, ale dlatego, że mąż dobrze zarabia.

Moja inna przyjaciółka – samotna matka jednej córki, która całe życie haruje i zarabia duże pieniądze, jest na skraju wyczerpania. Dlaczego?
Bo zarabia, ale płaci potężne podatki, bo wzięła kredyt we frankach w złym momencie…
Obecnie pracuje jako free lanser. Jeśli nie będzie miała zleceń, nie zapłaci raty za kredyt. Pracuje czasem 15 godzin na dobę. Państwo nigdy jej w niczym nie wsparło, chociaż całe życie płaciła wysokie podatki. Jej los nie obchodzi nikogo.
Jasne, że trzeba pomagać słabym, wspierać tych, którzy sobie nie radzą, ale co z tymi, którzy sobie radzą? Czy są dla naszego państwa mięsem armatnim?
Ona już nawet nie myśli o emeryturze, chce dożyć do czasu, gdy córka skończy studia i stanie na nogi.
Moja dzielna przyjaciółka – galerniczka.
   
To chyba nie jest w porządku?
Twoja T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.